Alarmująco mało świeżych wakatów. Specjalista: Czwarty miesiąc z rzędu.

Na polskim rynku zatrudnienia budzi obawy niewielka ilość nowych propozycji zatrudnienia, która w najbliższych miesiącach może ustabilizować się w granicach 40-50 tys. miesięcznie, co jest wyraźnie poniżej zwyczajowych poziomów – zauważył w rozmowie z PAP Biznes Piotr Soroczyński, naczelny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej.

Niepokojco Niska Liczba Nowych Ofert Pracy Ekspert To Ju Czwarty Taki Miesic B4f1b69, NEWSFIN

fot. Marian Zubrzycki / / Forum

"Na krajowym rynku pracy najbardziej martwi nie samo podwyższenie się wskaźnika bezrobocia, lecz deficyt nowych ogłoszeń o pracę. W rzeczywistości kryzys rozpoczął się już na początku wiosny – do marca liczba nowych ofert pracy generalnie balansowała w okolicach typowych poziomów, w przybliżeniu 80-90 tys. miesięcznie. Aktualnie notujemy około 30-40 tys., to bardzo znacząca rozbieżność. Gdyby to był pojedynczy miesiąc, można by stwierdzić, że wynika to z jakichś incydentalnych powodów. Lecz mamy już czwarty miesiąc, kiedy liczba nowych propozycji pracy jest o ok. 50 tys. mniejsza niż normalnie, co w sumie daje zniżkę o blisko 200 tys. ofert" – oznajmił PAP Biznes Soroczyński.

"Wydaje się, że w kwestii propozycji pracy prawdopodobnie ustabilizujemy się w rejonie obecnych 40-50 tysięcy na miesiąc. Możliwe, że niekiedy zaobserwujemy wzrost, niekiedy spadek, ale na obecną chwilę nie dostrzegam szans na powrót do zwyczajowych 90 tys. na miesiąc na całym rynku. Warto zaznaczyć, że przeważająca część tych ofert pracy dotyczy sektora prywatnego, sektor publiczny to z pewnością ok. 10-15 tysięcy na miesiąc i tutaj prawdopodobnie ilość ofert pracy znacznie się nie zmniejszyła. Najsilniej dotknięty jest biznes prywatny" – dodał.

Z informacji Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w sierpniu 2025 r. ilość nowych propozycji pracy wyniosła 39,3 tys. W lipcu liczba ta wynosiła 45,9 tys., a w czerwcu – 32,9 tys.

Naczelny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej podkreśla, że choć niewielka ilość nowych ofert pracy nie wpływa natychmiastowo na wzrost wskaźnika bezrobocia, to problem pojawia się przy asymilacji przez rynek osób, które tracą zatrudnienie.

"W ewidencji bezrobocia dostrzegamy niewielki wzrost lub spadek liczby bezrobotnych o kilkanaście tysięcy, ponieważ na przykład 100 tys. osób się rejestruje i równocześnie zbliżona ilość się wyrejestrowuje. Jeżeli jednak ilość ofert pracy będzie utrzymywać się na niskim poziomie to liczba wyrejestrowań będzie raptownie maleć" – powiedział Soroczyński.

"Zwolnienia grupowe to w gruncie rzeczy margines rynku pracy, choć medialnie to zawsze aktualny temat. Natomiast liczba nowych ofert pracy odnosi się w zasadzie do znacznej liczby przedsiębiorstw i dobrze ilustruje obraz rynku pracy. Jeżeli sytuacja jest tam znacznie gorsza niż dotychczas, to jest to bardzo niepokojący znak" – dodał.

W NAJBLIŻSZYCH LATACH WSKAŹNIK BEZROBOCIA BĘDZIE SIĘ ZWIĘKSZAŁ

W minionych miesiącach wskaźnik bezrobocia w Polsce wzrastał, wbrew sezonowej tendencji. W czerwcu wskaźnik wzrósł do 5,2 proc. z 5,0 proc. w maju. Natomiast w lipcu i sierpniu wskaźnik bezrobocia wyniósł odpowiednio: 5,4 proc. i 5,5 proc.

Ministerstwo pracy tłumaczyło, że wzrost bezrobocia rejestrowanego jest efektem nie tylko procesów zachodzących na rynku pracy, lecz także wejścia w życie 1 czerwca 2025 r. nowych regulacji wprowadzonych ustawą o rynku pracy i służbach zatrudnienia.

Piotr Soroczyński z KIG szacuje, że zmiany administracyjne mogą odpowiadać za mniej niż połowę ostatniego zwiększenia się wskaźnika bezrobocia.

"Jest to swego rodzaju przeczucie, ale odnoszę wrażenie, że najnowsze zmiany administracyjne odpowiadają za mniej niż połowę powiększenia się wskaźnika bezrobocia w Polsce. Zmiany zasad rejestrowania i wyrejestrowywania się bezrobotnych faktycznie wpłynęły, ale stało się to głównie w czerwcu, kiedy znacząco zmodyfikowano zasady. Wówczas faktycznie przeważająca część wzrostu wskaźnika bezrobocia mogła wynikać z tych zmian. Później przypuszczalnie ten efekt zaczął już słabnąć i spodziewałem się, że w danych lipcowych, najpóźniej sierpniowych nie powinien być już widoczny" – powiedział PAP Biznes Soroczyński.

"Tymczasem cały czas obserwujemy powiększanie się wskaźnika bezrobocia. Z jednej strony jesteśmy zadowoleni, że podwyżki wskaźnika bezrobocia nie są bardzo duże, ale warto pamiętać, że w miesiącach letnich powinniśmy obserwować znaczne spadki. Lato to okres prac sezonowych, między innymi w rolnictwie, budownictwie, usługach turystycznych i nacisk na urzędy pracy powinien maleć" – dodał.

Naczelny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej przewiduje, że wskaźnik bezrobocia w Polsce w przyszłych latach będzie nadal się podnosił.

"Wcześniej moje prognozy były dość optymistyczne – zakładałem, że jesteśmy w stanie utrzymać korzystny trend i wskaźnik bezrobocia nie będzie wyższy niż w poprzednim roku, a być może nawet obniży się. Teraz jednak wydaje się, że wskaźnik może być nawet o 1,0-1,2 pkt. proc. wyższy niż przed rokiem" – szacuje ekonomista.

"Taka sytuacja może utrzymywać się nawet przez dwa lata, więc w najbliższych miesiącach możemy zaobserwować podwyższenie się wskaźnika bezrobocia – aż do 6,3-6,5 proc. w lutym, kiedy zwykle występuje sezonowy szczyt. Prawdopodobnie w następnym roku w lutym, w 2027 r., zobaczymy kolejne maksimum – wskaźnik bezrobocia może dojść nawet do 7 proc." – dodaje.

Według Soroczyńskiego, podwyższenie się wskaźnika bezrobocia będzie rezultatem głębokiej restrukturyzacji polskiej ekonomii.

"Część sektorów wygląda całkiem dobrze, przedsiębiorstwa nie narzekają i z nadzieją spoglądają w przyszłość, ale część wie, że za rok, dwa zderzy się ze ścianą więc już w tym momencie redukuje zatrudnienie, wycofuje się z biznesu. Odnosi się to między innymi do działalności przemysłowej, która obawia się o konsekwencje tzw. Zielonego Ładu. Część sektorów nie jest także w stanie kontynuować działalności, ponieważ już w tej chwili produkuje za drogo i zostaje wyeliminowana z konkurencji. Nie tylko na obszarze UE, lecz także szerzej, globalnie" – oznajmił PAP Biznes ekonomista.

"Restrukturyzacja ekonomii polega również na tym, że mamy znaczne zmiany strumienia popytu i tego, kto co produkuje. Z jednej strony będziemy musieli popyt skierować na sprawy związane z obronnością i odpornością państwa. Wraz ze zmianą tego kierunku wiele przedsiębiorstw może odczuć spadek popytu na ich produkty czy usługi" – dodał.

W rozmowie z PAP Biznes ekonomista zwrócił również uwagę na wzrastające koszty pracy.

"W ostatnich latach płaca minimalna silnie się podnosiła, co wpłynęło na wiele mniejszych przedsiębiorstw. Obecnie w małych firmach, w mniejszych lokalizacjach, w miejscu, gdzie mogłoby pracować czterech, pięciu pracowników zatrudniony jest np. jeden lub dwóch, ponieważ często sam właściciel także pełni funkcję pracownika. Firmy zatrudniają mniejszą liczbę pracowników, ponieważ koszt utrzymania nawet jednego jest wysoki" – wskazuje Soroczyński.

Ekonomista podkreśla, że pomimo tego, że w bieżącym roku wzrost gospodarczy przyspieszy, to obecne prognozy dynamiki PKB są niższe niż przypuszczenia z początku roku.

"Ekonomia w tym roku powiększy się bardziej niż w zeszłym, ale prognozy dotyczące dynamiki PKB są w ostatnich miesiącach raczej obniżane. Nawet sam resort finansów zredukował swoją prognozę wzrostu na ten rok – z 3,9 proc. do 3,4 proc. Sytuacja gospodarcza jest zatem gorsza niż oczekiwano jeszcze na początku roku. Ukojeniem mogą być ostatnie dane GUS dotyczące koniunktury w poszczególnych sektorach, w którym zawarto dodatkowe pytanie dotyczące rynku pracy" – powiedział PAP Biznes Soroczyński.

"Z badania wynika, że procent przedsiębiorstw, które nie planują zmieniać znacząco zatrudnienia jest dość spory, około 70-80 proc. firm. Więc to także nie jest tak, że sytuacja jest bardzo zła. Nawet jeśli sektor przemysłowy planuje redukcje, to większe zatrudnienie planuje np. sektor transportowo-logistyczny, a dopiero co były tam redukcje" – dodał.

Patrycja Sikora (PAP Biznes)

pat/ ana/

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *