Działka laserowe będą bardziej efektywną bronia w stosunku do drogich rakiet
Paweł Rożyński
Takiej nawałnicy nikt się nie spodziewał. Tylko pierwszego dnia walk, w sobotę, na Izrael spadło 3 tys. różnego rodzaju rakiet, czyli mniej więcej tyle, ile Izrael zniszczył w ciągu 12 lat działania swojej tarczy antyrakietowej Iron Dome. Nic dziwnego, że duża cześć rakiet i pocisków z moździerzy (bo też system jest w stanie je zestrzeliwać) przedarła się przez zaporę, która składa się z wykrywających pociski radarów i wyrzutni rakiet krótkiego zasięgu Tamir. Tamiry osiągają szybkość 2 Machów, pułap 3 km i co najważniejsze są tanie (kosztują 50-100 tys, dol. za sztukę podczas, gdy rakieta Patriot to wydatek ok. 3 mln dol.). Jest jednak problem. Izrael ma zbyt mało wyrzutni.
Przyspieszenie „Żelaznego promienia”
W zwalczaniu rakiet, pocisków czy dronów wroga mogą jednak pomóc działka laserowe, które Izrael testował z powodzeniem w ubiegłym roku i wykazały się dużą skutecznością. Planowano wprowadzić je do służby jako uzupełnienie „Żelaznej kopuły” w ramach projektu „Żelazny promień” (Iron Beam) w 2025 roku. Nowe zagrożenie spowodowało jednak, że wprowadzanie nowego uzbrojenia – tak twierdzą izraelskie media – zostanie przyspieszone, a eksperymentalne, wciąż testowane działka wejdą do walki.
Iron Beam, oficjalnie nazywany Magen lub Light Shield, to system obrony powietrznej z wiązką laserową, który po raz pierwszy zaprezentowano na Singapore Airshow 11 lutego 2014 roku. Stworzył go izraelski koncern Rafael Advanced Defense Systems, ale obecnie jego elementy wytwarzają także firmy amerykańskie. System został zaprojektowany do niszczenia różnego rodzaju pocisków krótkiego zasięgu, które znajdują się zbyt blisko, aby „Żelazna Kopuła” mogła je przechwycić. Ma zasięg do 7 km i może również niszczyć bezzałogowce.
Laser bronią przyszłości i sposobem na Hamas
Jak pisze Interesting Engineering, głównymi zaletami użycia broni o ukierunkowanej energii w porównaniu z konwencjonalnymi pociskami przechwytującymi są niższe koszty strzału, nieograniczona liczba strzałów (Tamirów już zaczyna brakować i Izrael ratują rezerwy z USA), niższe koszty operacyjne i mniejsza obsługa. Nie ma też odłamków przechwytujących, które mogłyby spaść na chroniony obszar.
Cytowany przez „The Telegraph” dr Yehoshua Kalisky z Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem Narodowym Izraela uważa, że system może już wkrótce zacząć działać. – Laser działa, a jedynym problemem, jest zintegrowanie go ze wszystkimi systemami wczesnego ostrzegania i obroną przeciwlotniczą. Jeśli nie jest zintegrowany, będzie bezużyteczny – tłumaczy.
Zwraca uwagę, że wysłanie wiązki laserowej kosztuje zaledwie kilka dolarów. System laserowy jest również mniejszy i lżejszy niż Iron Dome, co ułatwia przenoszenie i ukrywanie. Są także wady. Iron Beam nie może działać efektywnie w wilgotnych warunkach – im więcej wilgoci w atmosferze, tym więcej cząsteczek wody pochłania energię lasera. Nawet w optymalnych warunkach laser traci od 30 do 40 procent swojej energii, zanim trafi w cel. W przeciwieństwie do „Żelaznej Kopuły”, „Żelazny Promień” wymaga rzecz jasna prostej linii do celu i nie potrafi manewrować jak rakiety. Wolniejsza jest też obecnie szybkostrzelność, potrzebuje około pięciu sekund, aby pobrać wystarczającą ilość energii do zniszczenia celu.
W tym roku moc lasera osiągnęła już 100 kW, a system może już trafić w monetę z odległości wielu kilometrów. Wraz z amerykańskim koncernem Lockheed Martin Rafael pracuje już nad laserem o mocy 300 kW, który będzie w stanie niszczyć jednocześnie wiele celów za pomocą więcej niż jednej wiązki.