Samoloty B737 MAX-9 na dłużej uziemione
Danuta Walewska
W piątkowym oświadczeniu Federalna Administracja Lotnictwa (FAA) wysłała do Boeinga pismo z żądaniem dostarczenia dodatkowych informacji, zanim regulator ostatecznie zatwierdzi zasady przeglądów, jakie linie lotnicze muszą wykonać, aby wznowić loty. Wiadomo, że zaczną się one od kontroli w 40 z 171 uziemionych maszyn B737 MAX-9 z floty Alaska Airlines, czy United Airlines – dwóch z sześciu linii lotniczych latających tym modelem samolotu. Dopiero potem przeglądy zostaną przeprowadzone w pozostałych samolotach tego typu.
„Pracujemy nad tym, aby nic podobnego się nie powtórzyło. Naszą jedyną troską jest bezpieczeństwo podróżnych, dlatego Boeing 737-9 MAX nie wróci w powietrze, dopóki nie będziemy całkowicie pewni, że jest bezpieczny” – czytamy w oświadczeniu podpisanym przez prezesa FAA Mike Whitakera.
Boeingi dłużej na ziemi
A to oznacza, że uziemienie B737 MAX-9 potrwa dłużej, niż wstępnie sądzono. Alaska Airlines, której samolot uległ awarii ponad tydzień temu i United Airlines, które wspólnie mają w swojej flocie 171 takich maszyn odwołały po 100-150 rejsów dziennie do 16 stycznia włącznie. A i w późniejszych terminach widać, że z rozkładów zniknęły niektóre połączenia. Łącznie, jak na razie jest to dobrze ponad 3 tysiące lotów. FAA planuje również audyt linii produkcyjnej Boeinga 737 Max 9 i jej dostawców, ze szczególnym naciskiem na przejrzenie zasad kontroli jakości. Obejmie on również ocenę „ryzyka bezpieczeństwa związanego z delegowanymi uprawnieniami i nadzorem nad jakością” — czytamy dalej w oświadczeniu.
Czyli nie jest wykluczone — podaje „Seattle Times”, że kontroli zostaną poddane także linie produkcyjne kooperantów Boeinga. A nawet więcej. „FAA rozważa możliwość wykorzystania niezależnej strony trzeciej do nadzorowania inspekcji Boeinga i jego systemu jakości” – stwierdził Whitaker w oświadczeniu.
Jennifer Homendy, przewodnicząca NTSB, w programie „CNN This Morning” stwierdziła, że FAA i Boeing naprawdę potrzebują informacji o tym, jak do tego doszło, zanim będą mogły podjąć działania mające na celu dopuszczenie tych samolotów do ponownych operacji. – Zalecałabym FAA, aby nie przywracałaby ich do operacji ich do użytku, dopóki nie będą pewni, jak do tego doszło. Dopiero wtedy będzie wiadomo , jakie inspekcje należy przeprowadzić i jakie naprawy należy przeprowadzić – powiedziała Jennifer Homendy.
Z kolei Boeing w oświadczeniu stwierdził, że z zadowoleniem przyjął dodatkową kontrolę. „Z zadowoleniem przyjmujemy oświadczenie FAA i będziemy w pełni i przejrzyście współpracować z naszym organem regulacyjnym. Wspieramy wszelkie działania wzmacniające jakość i bezpieczeństwo i podejmujemy działania w całym naszym systemie produkcyjnym” — czytamy w oświadczeniu Boeinga.
Ruszają prawnicy
Alaska Airlines wysłały e-mail do wszystkich pasażerów, którzy byli na pokładzie feralnego lotu, oferując im rekompensatę pieniężną w wysokości 1500 dolarów za straty jakie mogli ponieść w związku z incydentem z 5 stycznia, a także pełen zwrot pieniędzy za wykupione bilety. Będą mieli także dostęp do całodobowej pomocy w zakresie zdrowia psychicznego i usług doradczych, w tym pomocy prawnej.
Według „Seattle Times sześciu pasażerów już złożyło pozew zbiorowy przeciwko Boeingowi w Sądzie Najwyższym hrabstwa King w Seattle. Domagają się odszkodowania za obrażenia odniesione podczas awarii maszyny. Z relacji osób, które były na pokładzie loty z Portland do Oregonu dochodziło tam do przerażających scen, ponieważ różnica ciśnienia wewnątrz i na zewnątrz kabiny spowodowała ogromny huk i wysysanie różnych przedmiotów.
Do rangi cudów należy zaliczyć to, że żaden z pasażerów lotu nie odniósł poważnych obrażeń. Było to możliwe jedynie dzięki temu, że samolot znajdował się w fazie wznoszenia na wysokości 5 tysięcy metrów, w rzędzie przy zapasowych drzwiach, które zostały wyrwane, nikt nie siedział, a wszyscy pasażerowie byli przypięci pasami. Mimo tego niektórym z nich trzeba było udzielić pomocy medycznej z powodu drobniejszych zranień niezagrażających życiu. Ale i tak prawnicy już zacierają ręce. Ich zdaniem 1500 dolarów na pasażera za coś, co mogło oznaczać przeżycie śmierci i które można nawet określić jako przeżycie bliskie śmierci, jest absolutnie niewystarczające”.
Zmiany u Boeinga
Boeing ze swojej strony przyjął inną narrację, niż podczas incydentów z jakością z przeszłości. Dyrektor generalny Boeinga, David Calhoun, który w styczniu 2020 na tym stanowisku zastąpił Dennisa Muilenberga prezesa z czasów katastrof B737 MAX-8, przyznał się do błędów i zapewnił, że tym razem podejdzie do procesu naprawczego z pełną przejrzystością. Nie szukał już wsparcia u polityków, ani nie upierał się, że katastrofom winne są nie dość wyszkolone załogi.W wywiadzie dla CNN Calhoun podkreślił, że jest „pewny skuteczności działań FAA mających na celu inspekcję każdego samolotu i upewnienie się, że jest on zgodny z naszym projektem, który jest sprawdzoną konstrukcją”.