Im bliżej do realizacji umowy tysiąclecia na budowę pierwszej polskiej elektrowni atomowej, tym zapewne więcej będzie takich sytuacji, jaka miał miejsce na akcjach spółki Ferrum z GPW. Kurs najpierw zyskał kilkadziesiąt procent, a następnie szybko zanurkował, gdy okazało się, że inwestorzy nadinterpretują podane przez amerykańskiego wykonawcę informacje.
Dla akcjonariuszy spółki Ferrum z GPW specjalizującej się w produkcji rur stalowych dla przemysłu energetycznego wtorkowe popołudnie 9 kwietnia było jeszcze bardziej gorące niż pokazywane na termometrach w kraju nawet 27 stopni Celsjusza. To za sprawą wiadomości amerykańskiej firmy Westinghouse, odpowiedzialnej za pierwszą polską elektrownię atomową o wyborze „siedmiu polskich dostawców do wsparcia jej budowy oraz innych europejskich projektów”.
Wybór Amerykanów dotyczył firm: Polimex Mostostal Siedlce, Baltic Operator (Grupa Przemysłowa Baltic), Mostostal Kielce, Mostostal Kraków, ZKS Ferrum, Famak i Energomontaż-Północ Gdynia. Tylko akcje Ferrum są notowane na GPW, więc natychmiast pojawił się popyt na walory spółki, która wedle komunikatu będzie brała udział w projekcie wycenianym teraz na ponad 100 mld zł.
„Proces selekcji został przeprowadzony w sposób transparentny i konkurencyjny, z uwzględnieniem wymogów zapewnienia jakości obowiązujących dla urządzeń reaktora jądrowego. Jest to część procesu przygotowania do fazy wykonawczej projektu w lokalizacji Lubiatowo-Kopalino” – doprecyzowywał Westinghouse w swoim polskojęzycznym komunikacie.
Notowania 9 kwietnia podskoczyły z 4 zł do nawet 5 zł w kilku transakcjach, które udało się zawrzeć, mimo kilkukrotnego równoważnie kursu. Na koniec sesji za walory Ferrum płacono ostatecznie 4,90 zł, po wzroście kursu w ciągu dnia o 19,5 proc.
Tłumaczymy na nasze
Kolejnego dnia euforia trwała i akcje Ferrum podrożały o 30,6 proc. do 6,40 zł za papier, przez co były najdroższe od 9 lat. Marzenia o drugiej Elektrobudowie (swego czasu została wybrana do realizacji atomowej elektrowni w Finlandii) zaczęły być żywe. Dalszy wzrost kursu przerwał jednak komunikat samej spółki w oficjalnym systemie giełdowym. Na niespełna pół godziny przed końcem sesji ESPI od Ferrum zmroziło tych inwestorów, którzy na bieżąco śledzą napływające informacje na rynek.
„W nawiązaniu do powyższego Emitent informuje, że na dzień publikacji niniejszego raportu bieżącego ZKS FERRUM nie zawarło z Westinghouse żadnej umowy w zakresie wsparcia budowy pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce, a ponadto żadna ze stron nie ma prawnie wiążących zobowiązań wobec drugiej strony w zakresie nawiązania potencjalnej współpracy gospodarczej”
Dla większości nowych akcjonariuszy Ferrum ten brzmiące jak „dementi” fragment komunikatu oznaczał, że chyba nadinterpretowali to, o czym we wtorek informował Westinghouse. W dalszej części informacji od Ferrum spółka tłumaczyła, że Westinghouse na moment obecny potwierdza jedynie ogólną jej zdolność do możliwości udziału w projekcie w zakresie konstrukcji stalowych, ale z uwagi na specyfikę projektu, nawiązanie ewentualnej dalszej współpracy może być uwarunkowane wieloma czynnikami.
W odpowiedzi na pytania redakcji Bankier.pl Ferrum tłumaczy, że samo dowiedziało się o „wyborze” z komunikatu prasowego Westinghouse, na który w spółce zwrócono uwagę, gdy jeden z jej pracowników zauważył nieoczekiwany wzrost kursu.
„Po przeanalizowaniu treści komunikatu prasowego Westinghouse, w ocenie FERRUM S.A. uzasadnione z punktu widzenia rynku i inwestorów, jak również ZKS FERRUM, było zwrócenie uwagi na faktyczną treść komunikatu Westinghouse dot. wyboru ZKS FERRUM, jako jednej z kilku polskich firm "do wsparcia budowy" pierwszej polskiej elektrowni jądrowej na Pomorzu”.
„Raport bieżący FERRUM S.A. nie stanowi istotnego sprostowania komunikatu Westinghouse, a jedynie zawiera wyjaśnienia, jak należy interpretować informacje podane w komunikacie prasowym Westinghouse” – dodała spółka w odpowiedzi na pytania redakcji.
Potwierdziła przy tym, że „do chwili obecnej strony nie podpisały żadnych prawnie wiążących dokumentów w rozumieniu: formalnego potwierdzenia wyboru, propozycji rozpoczęcia negocjacji czy zamówienia”.
Zatem nadzieję na umowę stulecia trzeba było odłożyć na bok (na razie?), więc kurs na następnej sesji (w czwartek) po komunikacie Ferrum (opublikowanym na około 20 min przed końcem handlu), gdy już wszyscy zainteresowani zapoznali się z jego treścią zanurkował o 12,8 proc. W piątek traci kolejne 4 proc. i być może kwestią czasu jest, kiedy wróci do poziomu sprzed „feralnego” komunikatu prasowego Westinghouse.
Komunikacja do poprawy
Pokazuje to jednak pewien problem, który im bliżej do realizacji projektu budowy elektrowni atomowej, tym bardziej może wpływać na to co się dzieje na polskiej giełdzie. Nie jest tajemnicą, że przy realizacji pracować, współpracować będą dziesiątki jeśli nie setki firm, z których zapewne część będzie miała status spółki publicznej.
Warto być może zadbać o przejrzystą komunikację (jedna platforma?) tego co się dzieje przy okazji kolejnych etapów realizacji projektu, zwłaszcza z udziałem spółek publicznych. Jak widać mocno cenotwórcza informacja pojawiła się nie w kanale ESPI, ale w komunikacie prasowym, który ostatecznie wymagał doprecyzowania przez samą spółkę.
Ferrum nie mogło zrobić tego wcześniej i podać informacji zgodnie ze sztuką, bo samo dowiedziało się o tym z mediów. Ten kanał komunikacyjny wydaje się nieodpowiedni jeśli chodzi o spółki publiczne. Westinghouse dość nonszalancko podszedł do publikacji ostatniego komunikatu prasowego z pominięciem zainteresowanych stron.
Przez to nie było szans na zastosowanie przepisów rozporządzenia MAR, które, choćby w aspekcie precyzyjności, wskazują, że informacja powinna być na tyle szczegółowa, aby można było wyciągnąć z niej wnioski co do prawdopodobnego jej wpływu na cenę instrumentów finansowych. W tym kontekście nietrudno o manipulacje giełdowe, na które jesteśmy w redakcji uczuleni.
Na pytanie, czy KNF zainteresowała się osobliwymi wydarzeniami na akcjach spółki Ferrum, rzecznik Komisji Jacek Barszczewski odpowiedział, że przypadek ten „jest poddawany przez Urząd KNF analizie m.in. w kontekście przepisów Rozporządzenia MAR”.
Co ciekawe, na podobny do Ferrum komunikat nie zdecydował się Mostostal Warszawa. Nie jest on co prawda wprost wymieniony w informacji prasowej Westinghouse, ale Mostostal Kielce już tak, a to jego spółka zależna. Do inwestorów ten fakt dotarł z opóźnieniem, ale i tak w jeden dzień podnieśli kurs warszawskiej spółki o 21,8 proc. Teraz już od czwartku trwają spadki w ślad za przełożeniem z amerykańskiego na nasze komunikatu Westinghouse dokonanym przez Ferrum.
Michał Kubicki