Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła spółkę, która ma wyprodukować pierwszy polski samochód elektryczny – Izerę. Wątpliwości w Electromobility Poland budzą przede wszystkim przedłużające się przygotowania do realizacji projektu oraz wynagrodzenia zarządu.
Kontrolerzy sprawdzający Electromobility Poland przyjrzeli się m.in. kwestii zatrudnienia, wynagrodzeń i gospodarności – podaje Business Insider. Okazało się, że "NIK ocenia pozytywnie, w ramach zbadanej próby, wydatkowanie – pod kątem prawidłowości dokonywania przez EMP wydatków – środków finansowych w latach 2016-2022".
"EMP w sposób prawidłowy zorganizowała strukturę projektową i podejmowała działania mające na celu realizację założeń projektu, a wydatki w ramach zbadanej próby były gospodarne" – napisano w podsumowaniu pokontrolnym NIK. Podano również, że spółka "dokonywała wyboru kontrahentów w taki sposób, aby zapewnić realizację usług na oczekiwanym poziomie" oraz "podejmowała negocjacje, dążąc do osiągnięcia najkorzystniejszych warunków zakupu danej usługi”.
Zbyt długie przygotowania do produkcji
Kontrolerzy NIK wskazali również wiele uchybień. Do najważniejszych należały opóźnienia w realizacji projektu. Mimo dofinansowania w wysokości 500 mln zł przedsięwzięcie nadal znajduje się w fazie przygotowań. Zmarnowano wiele czasu, m.in. rezygnując z projektów wyłonionych podczas konkursu zorganizowanego w 2017 r., którego czterech laureatów otrzymało po 50 tys. zł. nagrody.
Choć produkcja miała się rozpocząć w 2023 r. to nastąpi to dopiero na przełomie 2025 i 2026 r. Jak podaje Business Insider, firma tłumaczy to m.in. pandemią, wojną w Ukrainie oraz dłuższymi negocjacjami z partnerami biznesowymi. Aktualny koszt uruchomienia fabryki szacuje się na ok. 6 mld zł.