Jestem zwolennikiem REIT zarówno w obszarze komercyjnym, jak i w sektorze mieszkaniowym. To byłyby środki, które mogłyby zostać przeznaczone na budownictwo mieszkalne. Ostrzegam przed porównaniami do Berlina, ponieważ tam panuje specyficzna sytuacja, aczkolwiek warto mieć ten przykład w pamięci jako przestrogę, do czego może prowadzić skoncentrowanie dużej części rynku w rękach jednego podmiotu. Obecne komentarze na temat REIT przypominają nieco legendę o yeti. Wszyscy o tym słyszeli, ale nikt nie widział – mówi Grzegorz Tomaszewski, prezes PFR Nieruchomości.
/PFR Nieruchomości /
Monika Krześniak-Sajewicz, Interia: Podczas debaty mieszkaniowej na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach wspomniał pan, że jest zwolennikiem REIT-ów. Tymczasem pojawia się wiele obaw, że mogą one negatywnie oddziaływać na rynek, narzucając warunki i powodując wzrost cen…
Grzegorz Tomaszewski, prezes PFR Nieruchomości: – Jestem zwolennikiem REIT zarówno w kontekście rynku komercyjnego, jak i mieszkaniowego. Ale obecne komentarze dotyczące REIT przypominają legendę o yeti – wszyscy słyszeli, ale nikt nie widział. Poczekajmy na projekt ustawy. Potem przeanalizujemy wszystko i wyciągniemy wnioski.
Reklama
Ale dlaczego jest pan zwolennikiem REIT?
– Przede wszystkim dlatego, że stanowiłyby one dodatkowy kapitał, który mógłby ożywić gospodarkę, a także sektor budownictwa. Państwo nie dysponuje nieograniczonym budżetem, zwłaszcza że obecnie ważna jest obronność i bezpieczeństwo kraju. Nie jesteśmy w stanie z publicznych funduszy zaspokoić potrzeb mieszkaniowych. A te środki mogłyby być przeznaczone na budownictwo mieszkalne.
Ale jakie budownictwo mieszkaniowe ma pan na myśli? O którym segmencie mówimy w tej sytuacji?
– Gdybyśmy mieli dostęp do REIT, każdy mógłby nabyć udział w funduszu inwestującym w mieszkania i czerpać zyski z dywidendy. My, jako PFR Nieruchomości, moglibyśmy te fundusze przeznaczyć na kolejne inwestycje w sektorze mieszkaniowym, zwiększając podaż.
Czyli środki pozyskane przez REIT mogłyby wspierać segment PRS, skierowany do osób o średnich i wyższych zarobkach?
– Tak, to segment najmu rynkowego. Chcemy współpracować z samorządami i prowadzić pierwsze nabory z miastami. Gdy podpisujemy taką umowę – i nie tylko my jako PFR Nieruchomości, ale każdy inwestor może to zrobić – nasi najemcy, spełniający określone kryteria dochodowe, mogą korzystać z dopłat.
– Oczywiście, te dopłaty nie są dostępne dla wszystkich. Osoby o wysokich zarobkach nie otrzymują dopłat, trudno, aby państwo finansowało osoby z wysokimi dochodami.
Z tego co pamiętam, dopłaty do czynszu są możliwe nie tylko dla osób z bardzo niskimi zarobkami. Jakie są obecnie progi dochodowe?
– To nie są nasze progi dochodowe, ponieważ są one ustalane w ramach rozporządzeń. Na przykład, singiel musi mieć dochód netto powyżej 8 tys. zł, aby nie kwalifikować się do dopłat. Poniżej tego progu ma szansę na uzyskanie wsparcia.
– Oczywiście im większa różnica, tym wyższa dopłata. W praktyce dopłata rządu w wysokości 10 zł za metr kwadratowy sprawia, że opłaty eksploatacyjne są praktycznie zerowe. W skali roku to 6 tys. zł, które pozostają w portfelu.
Wracając do REIT, czy kapitał rzeczywiście stanowi ograniczenie dla PFR Nieruchomości w kwestii rozszerzania skali działalności? Czy są inne kluczowe przeszkody, takie jak dostęp do dobrych gruntów?
– REIT to przede wszystkim sposób pozyskiwania kapitału. Po drugie, to możliwość zdoby