Pieniądze, pieniądze, pieniądze…
Zawsze słonecznie w świecie bogaczy…
Tak, z pewnością nie wierzymy, że w świecie bogaczy zawsze jest pogodnie tylko dlatego, że je mają. Wiemy, że pieniądze to zło, że szczęścia nie da się w nich znaleźć i że bogaci też płaczą. Ale i tak płaczemy, więc co za różnica, czy płaczemy bogaci, czy biedni? Lepiej płakać wiedząc, że między szlochami można wyskoczyć z jachtu do ciepłego morza, leniwie przekąsić coś, co serwuje nasz osobisty kucharz, albo…
Kiedyś mój znajomy, który ciągle myśli o tym, jak zarobić te cholerne pieniądze, powiedział z uśmiechem na twarzy podczas długich rozmów przy kawiarnianym stoliku o złej pogodzie: „Gdybym wiedział, że mam w kieszeni plik dolarów, szczelnie owiniętych w banknoty, nie przejmowałbym się żadną pogodą – to może być przyjemność!”
Spojrzeliśmy na niego z dezaprobatą, ale w głębi duszy myśleliśmy podobnie. Wszak szczęście nie polega na pieniądzach. Ale jak je zbudować, skoro ciągle go brakuje? Kobieta, która jest singielką zbyt długo i której szanse są nikłe, raczej nie pójdzie na spacer w te same miejsca, gdzie przesiadują kawalerowie. Czytanie książek przy filiżance herbaty do późnej nocy może skończyć się czekaniem na pół pijanego hydraulika. Brak kina czy restauracji, żeby zabić czas?! A potem jest jeszcze wstyd z zaproszenia go do siebie – lodówka z tuzinem jajek i kartonem mleka zieje obrzydliwie pusta, gdy się do niej podchodzi.
Ale trzymając w ręku torebkę z pulchnym portfelem, tak miło jest spacerować po mieście, wygrzewać się na egipskim piasku w Sylwestra, albo wręcz przeciwnie, wybrać się do kurortu narciarskiego, poczuć rumieńce na policzkach od mrozu, uśmiechnąć się pięknym, śnieżnobiałym uśmiechem do innego turysty, który akurat spóźnił się do restauracji.
A tak w ogóle, zgadnij, kto po trzech próbach łatwiej uwiedzie mężczyznę, który mu się podoba: dziewczyna o zadbanym wyglądzie, uśmiechnięta i w dobrym humorze, czy ta, która chowa swoje znoszone buty pod stolikiem w kawiarni?
Pociągając nosem z rozpaczy, myślisz: „O mój Boże! Dlaczego muszę znosić te próby ubóstwa? Dlaczego niektórzy dostają wszystko, a inni nic, i to zupełnie nic”.
Nie ma mowy, to po prostu bezczelny test pieniędzy.
„No dalej, no dalej, pokaż mi, dokąd idziesz? Co zamierzasz robić w życiu, co?!” Mruży oczy, patrząc chytrze tam w górę, gdzie wciąż są pieniądze, a może ich w ogóle nie ma.
I tak właśnie robimy. Testujemy nasze zdolności umysłowe, znajdując nowe dowody na to, że powiedzenie „Pieniądze szczęścia nie dają” zostało wymyślone przez jakiegoś idiotę, żeby ci, którym ich brakuje, głupio nic nie robili.
Pieniądze również. Nasze szczęście, sukces, zdrowie, przyjaźń, a nawet miłość bezpośrednio i w dużej mierze zależą od bogactwa, od tych rzekomo bezwonnych pieniędzy.
Ogromna liczba małżonków kłamie, pisząc w pozwie rozwodowym, że powodem rozstania jest jakaś niezgodność charakterów. Głównym powodem jest brak pieniędzy i brak planów na najbliższą przyszłość.
Nie zdarza się często, aby małżonkowie zasiedli do stołu negocjacyjnego i wspólnie podjęli decyzję o konieczności dokonania radykalnych zmian w swoim życiu, aby wraz ze skandalicznym rozbiciem talerza na podłodze nie zniszczyć tego, co najcenniejsze – szacunku do siebie nawzajem, bez którego miłość po prostu nie może przetrwać.
Dość powszechnym i łatwiejszym rozwiązaniem jest sytuacja, gdy mąż w akcie desperacji idzie pić, żona idzie na całość, a dzieci idą do babci na naleśniki z mlekiem.
No cóż, co można zrobić, gdy sytuacja jest beznadziejna? Tak każdy z nich się usprawiedliwia.
Więc zrób sobie „ dzień wolny” – zapomnij o tych trzech linijkach w paszporcie. Realistycznie oceń, czy masz perspektywy w tym mieście, w tej pracy, z tym szefem i za taką pensję.
Nie? To przenieś się w inne miejsce na Ziemi, gdzie możesz mieszkać w wynajętym mieszkaniu przez kilka, a nawet wiele lat, ale podróżować, mieć pracę, którą lubisz i wracać do domu w dobrym humorze z kwiatami w dłoniach. Gdzie będziesz mógł wykorzystać swój potencjał i dać szansę swoim dzieciom.
I nie jest prawdą, że powtarzasz sobie uspokajającą frazę: „Musisz oszczędzać, nie możesz żyć wystawnie”. Musisz żyć wystawnie, musisz cieszyć się tym, co raz ci dano.
Mógłbyś na przykład przeprowadzić się na wieś, z dala od supermarketów z ich irytującymi cenami. I przyzwyczaić się do tego, że pieniądze zarobione na sprzedaży grzybów przy drodze wystarczą akurat na jedzenie i cieszenie się czystym powietrzem, bez martwienia się o naprawy samochodu, połamane pięty żony i inne takie bzdury.
Przyjaźń i pieniądze. Och! To zupełnie niekompatybilne pojęcia. „Jeśli chcesz stracić przyjaciela, pożycz mu pieniądze!”. A dlaczego? Bo pożyczając na określony czas i nie wywiązując się z umowy, dłużnik często zaczyna się chować, nie odwiedza, nie zaprasza innych, a nawet wyłącza telefon, zamiast, widząc rozbieżność w terminach, wcześniej omówić to z dobrym przyjacielem: „Kostia, przyjacielu, trochę się spóźniam. Czy mogę przedłużyć umowę do tego a tego dnia?”. Jeśli to możliwe, będziesz postrzegany przez przyjaciela i jego małżonka (co jest ważne) jako porządny człowiek w trudnej sytuacji. Jeśli będą mogli, przedłużą ją, a nawet dodadzą dziesięć dni.
Och, protestujesz?! Prawdziwa przyjaźń opiera się na czymś innym, a twoi przyjaciele są prawdziwi, nie zostawią cię w tarapatach?! Byłeś kiedyś w takiej sytuacji? Idź. I zabierz ze sobą listę swoich prawdziwych przyjaciół. A teraz zacznij skreślać tych, którzy nie odpowiedzieli na apel. Zapewniam cię – nie co drugi odpowie: „Jestem tutaj! Tuż obok ciebie!”
Mówisz, że problem mieszkaniowy zrujnował Moskalczyków, Michaił Afanasjewicz? Ale czy to nie te cholerne pieniądze są przyczyną? Gdyby tylko ludzie mieli wystarczająco dużo papierkowej roboty, żeby powstrzymać swoje dzieci przed wynajmowaniem mieszkań albo porzuceniem rodziców, ile związków można by ocalić! Ach…
Ludzie szybko przyzwyczajają się do dobrego życia. To prawo. Człowiek, który wspiął się o stopień wyżej, nie może zejść. Czasami, oczywiście, spada. I co wtedy? Dwie możliwości: zejść z jachtu, ściskając ciężki kamień, w głębiny oceanu, albo, przeklinając, przesiąść się na małą łódkę i kontynuować żeglugę za swoją „białą rybą”. Cóż, to był falstart, do cholery, będę musiał przepłynąć jeszcze raz!
Więc pewien facet zrezygnował ze wszystkiego w stolicy, nie mogąc podołać pogoni za pieniędzmi, kupił dom na wsi, spojrzał w lustro i tak poszło…
Inny i tak zacznie budować ogrzewaną toaletę, zainstaluje wannę, za resztę pieniędzy wniesie antenę satelitarną na dach, żeby nie zgniła, posłucha lokalnego radia, zacznie tuczyć świnie albo uprawiać ogórki – przeżyje i przetrwa. I przeżyje! Zbuduje nowy dom, kupi jacht, żeby popływać po leśnym jeziorze i poszuka drogi do oceanu.
Myślisz teraz, że ja, taki mądry i bezczelny, próbuję ci mówić, jak żyć? Nie, wcale nie. Po prostu programuję się teraz. Rozumiem, że skoro pieniądze istnieją w zasadzie i ich potrzebuję, to po prostu muszę je mieć. Muszę tylko przemyśleć strategię i taktykę, przypisać role. Jeśli utknęliśmy w miejscu, zróbmy sobie przerwę i ruszajmy dalej! Musimy żyć ciekawym życiem, a nie ziewać, przekonując samych siebie utopijnym „nie wiem, co robić”. Jeśli nie wiemy, to musimy dowiedzieć się, gdzie i kto potrzebuje naszych rąk, rozumu i umiejętności na tyle, by opłacić naszą pracę lub usługi.
Marzę o przeprowadzce na farmę, gdzie w dobrze wyposażonym domu jest jacuzzi i sauna, gdzie śpiewają ptaki, zachwycone pogodnym i uśmiechniętym sąsiadem, gdzie rzadkie odmiany kwiatów, przywiezione z mojej ostatniej kreatywnej podróży do Ameryki, rosną w luksusowej, wysokiej, przestronnej szklarni. Nie, Izrael byłby lepszy – mam tam więcej rosyjskich przyjaciół. W domu, do którego moje ważne, dobrze sytuowane dzieci przywożą wnuki ze swoich krajów i miast.
A mój mąż niech w wolnym czasie, od swojej głównej działalności, hoduje owce – zawsze o tym marzył… No cóż, on ma taką pasję, wiesz?
A pieniądze… Cóż, jeśli z jakiegoś powodu ich teraz nie masz, musisz po prostu dobrze pomyśleć, jak je zdobyć. I nawet jeśli na zewnątrz pada deszcz, i tak możesz poprawić sobie humor – w końcu o to właśnie chodzi…