Problemy Orsted, światowego lidera w dziedzinie offshore, wywołały duże zamieszanie w Polsce. Duńska firma jest zaangażowana w budowę farm wiatrowych na Bałtyku – mowa o dwóch ogromnych projektach Baltica 2 i Baltica 3, realizowanych we współpracy z PGE. Państwowy koncern energetyczny zapewnia, że inwestycje te są zabezpieczone. Niemniej jednak, rzeczywistość ekonomiczna już nie sprzyja morskiej energii wiatrowej tak, jak kiedyś.
/Eryk Stawinski /Reporter
W styczniu bieżącego roku premier Donald Tusk oficjalnie zainaugurował budowę morskiej farmy wiatrowej Baltica 2, uznawanej przez rząd za „projekt o strategicznym znaczeniu dla zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego oraz niezależności Polski”. Inicjatywa przewiduje budowę farmy wiatrowej o mocy około 1,5 GW, obejmującej obszar o powierzchni około 190 km kw. znajdujący się 40 km od polskiego wybrzeża, pomiędzy Ustką a Choczewem. Ma to być jedna z największych farm offshore na świecie.
Polska nie byłaby w stanie zrealizować takiego przedsięwzięcia samodzielnie. Ze względu na jego skalę oraz fakt, że dopiero zaczynamy rozwijać sektor offshore, Polska Grupa Energetyczna (PGE) połączyła siły z Orsted, duńskim gigantem w morskiej energetyce wiatrowej, którego większościowym akcjonariuszem jest duński skarb państwa. Decyzja o tej współpracy zapadła jeszcze za rządów PiS – w 2021 roku PGE i Orsted uzyskały zgodę polskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów na fuzję i utworzenie joint venture w formule 50 na 50 w zakresie elektrowni wiatrowej Baltica 2 oraz elektrowni wiatrowej Baltica 3 (która będzie kolejnym etapem projektu Baltica).
Reklama
Coraz większe problemy branży morskiej energetyki wiatrowej. Co oznaczają dla Polski?
Rząd Donalda Tuska kontynuuje zatem działania zainicjowane przez poprzedników. Polska musi rozwijać odnawialne źródła energii w obliczu rosnących kosztów uprawnień do emisji CO2 oraz odejścia Europy od paliw kopalnych. Od 2021 roku wiele się jednak zmieniło. Globalna koniunktura dla morskiej energetyki wiatrowej uległa pogorszeniu.
Od 4 czerwca bieżącego roku decyzją Donalda Trumpa amerykańskie cła na importowaną stal i aluminium wynoszą 50 proc. Wzrost stawek spowodował zamieszanie wśród globalnych dostawców obu tych surowców, które są kluczowe w budowie turbin wiatrowych. Koszty materiałów dla inwestorów wzrosły, podobnie jak koszty pracy w ostatnich latach.
– Mówiąc o niesprzyjającej koniunkturze dla offshore, oprócz wzrostu ceł na aluminium i zaburzeń w łańcuchach dostaw, warto zauważyć, że są to branże niezwykle kapitałochłonne – mówi Interii Biznes Michał Sztabler, analityk Noble Securities. – Oczywiście, stopy procentowe aktualnie spadają, ale jeśli cofniemy się kilka lat wstecz, były one na wyższym poziomie – zarówno w Polsce, jak i na świecie. To podcięło skrzydła inwestycjom offshore.
– Dodatkowo widzimy mniejszą przychylność ze strony władz wobec morskiej energetyki wiatrowej. Nie ma już tak silnej presji na jej rozwój, a podejście do sektora OZE stało się znacznie bardziej ostrożne niż jeszcze kilka lat temu. Narracja jest bardziej wyważona – coraz częściej wskazuje się na problemy, które sektor OZE stwarza dla systemu energetycznego, a decydenci analizują, jak wpływa on na stabilność systemu oraz ceny energii. Stabilność dostaw z morskich farm wiatrowych jest rzeczywiście 1,5 razy większa niż z farm lądowych, ale wiąże się to z wyższymi cenami