Ponad 300 osób zajęło czterogwiazdkowy hotel na południu Teneryfy, nie płacąc czynszu. Sąd odmówił ich eksmisji, powołując się na brak odpowiednich dowodów. „Robią, co im się podoba, a my ponosimy koszty” – stwierdza Margarita Domínguez, właścicielka hotelu.
/ 123RF/PICSEL
Dzicy lokatorzy w hiszpańskim hotelu. Ich liczba przekracza 300.
Akt bezprawnego zajmowania pustych nieruchomości, czyli squattingu, jest powszechny w Hiszpanii. Znany przypadek miał miejsce w czterogwiazdkowym hotelu na Teneryfie. Grand Hotel Callao Sport jest najeżdżany przez nieuprawnionych lokatorów od lutego 2025 roku .
Według właścicielki hotelu Margi Domínguez, o czym donosi hiszpański portal canalsur.es, sytuacja rozpoczęła się 17 lutego, kiedy w hotelu, który został zamknięty i wystawiony na sprzedaż po pandemii, uruchomiono alarmy. Nagrania z monitoringu udokumentowały moment, w którym nieuprawnieni lokatorzy weszli do środka. Właścicielka skontaktowała się z policją, ale zatrzymano tylko dwóch z dwunastu lokatorów, a początkowa grupa szybko rozrosła się do 50 osób, a później do prawie 300.
Reklama
Pomimo wszczęcia postępowania sądowego, właścicielowi nie udało się doprowadzić do całkowitej eksmisji. Władze powołują się na trudności, takie jak trudność w zidentyfikowaniu wszystkich osób przebywających w pustym hotelu oraz „brak dowodów przestępstwa”. Próby negocjacji z dzikimi lokatorami, którzy domagają się 200 000 euro i alternatywnego zakwaterowania przed opuszczeniem hotelu, również okazały się bezskuteczne. „Robią, co chcą, a my ponosimy koszty” – zauważa Margarita Domínguez, właścicielka hotelu.
„Ludzie ciągle przychodzą i odchodzą. Kilka dni temu para przyjechała Mercedesem Klasy A. Ta sytuacja nie dotyczy osób bezbronnych szukających schronienia, ale systematycznej eksploatacji ” – stwierdziła Carmen Margarita, przedstawicielka firmy, do której należy firma, cytowana przez natemat.pl.
Nielegalni lokatorzy zajęli hotel. Teraz pobierają opłaty za nocleg.
Jak donosi Gazeta.pl, dzicy lokatorzy nie tylko żyją na koszt właścicieli, ale także dewastują nieruchomość i sprzedają wszelkie znalezione elementy wystroju . „Wszystko zostało skradzione, nawet lampy, a dokumenty hotelowe zniszczone” – twierdzi właścicielka hotelu Marga Domínguez.
Grupa znana jako „Ocupas” prowadzi również niezarejestrowaną działalność, pobierając opłaty za zakwaterowanie na okupowanym terenie . Mieszkańcy uważają, że bezprawne zajęcie przyczyniło się do wzrostu przestępczości w okolicy. „To miejsce stało się ogniskiem przestępczości, z handlem narkotykami, kradzieżami i nękaniem przechodniów” – relacjonują mieszkańcy, cytowani przez Gazeta.pl. Wyrażają również obawy dotyczące zagrożenia pożarowego, ponieważ w pokojach hotelowych odkryto butle i zbiorniki z gazem, a system przeciwpożarowy jest niesprawny.