Port lotniczy Szeremietiewo w Moskwie
Danuta Walewska
W ostatni czwartek, 9 stycznia, EASA wydała biuletyn, w którym rekomenduje, by ze względów bezpieczeństwa linie lotnicze omijały terytorium Rosji zachodniej i wstrzymały operacje do Moskwy, Sankt Petersburga, Rostowa nad Donem, Jekaterynburga i Samary.
To zalecenie nie dotyczy linii europejskich, amerykańskich, japońskich i południowokoreańskich, dla których niebo nad Rosją jest zamknięte od marca 2022 roku. Chodzi tutaj o przewoźników z krajów trzecich, głównie z Chin oraz Bliskiego Wschodu, ale także Turcji i Uzbekistanu, które otrzymały od EASA akredytację na operowanie w europejskiej przestrzeni powietrznej.
Zalecenie wydano po ostrzelaniu przez rosyjską obronę przeciwlotniczą embraera azerskich linii AZAL, który 25 grudnia 2025 roku rozbił się w Kazachstanie. Z 67 pasażerów znajdujących się na jego pokładzie uratowano 29 osób.
Zdaniem Rosjan w tych ograniczeniach wcale nie chodzi o bezpieczeństwo
Według Rosjan mają one na celu uderzenie w rosyjskie lotnictwo. Aerofłot już ucierpiał. Zdaniem Rosawiacji to zalecenie wpisuje się w politykę antyrosyjskich sankcji i ma ograniczyć przede wszystkim operacje przewoźników latających z Chin do Europy.
Dla Rosjan już samo zniknięcie europejskich przewoźników, którzy od 2022 roku nie korzystają z prawa do przelotów nad Syberią, oznacza ubytek 300 mln dolarów w budżecie. Z tych pieniędzy korzystał przede wszystkim Aerofłot.
— Teraz zalecenie EASA nie jest niczym innym jak kolejnymi sankcjami, które mają wywrzeć presję na rosyjski transport lotniczy. Jest to jeszcze jedna próba zmniejszenia liczby połączeń do europejskich portów wykonywanych przez azjatyckich przewoźników, którzy korzystają z prawa do przelotów szlakiem transsyberyjskim — powiedział agencji Interfax przedstawiciel Rosawiacji.
Jego zdaniem EASA stara się w ten sposób przywrócić konkurencyjność linii europejskich na tej trasie. Unijne, japońskie i południowokoreańskie linie, omijając Syberię, lecą trasą, która wydłuża podróż między Azją a Europą nawet o ponad 2 godziny. Na przykład w przypadku rejsu z Londynu do Tokio samolot, zamiast pokonywać 9,5 tys. km, musi przelecieć 12 tys. km.
Według Rosawiacji nowe zalecenie EASA, tłumaczone obawami o bezpieczeństwo, jest wręcz absurdalne w kontekście innych sankcji, w tym zakazu dostarczania rosyjskim liniom lotniczym części zamiennych do eksploatowanych zachodnich samolotów. Wiąże się to z wyższymi kosztami takich operacji (paliwo, czas pracy załóg, dłuższe rotacje samolotów), które zwiększyły się dla „Europejczyków” o 37,5 mln dolarów tygodniowo.
Uderzenie w rosyjskie lotnictwo
— EASA ma bardzo wybiórcze podejście do bezpieczeństwa lotniczego — mówił przedstawiciel Rosawiacji. Jego zdaniem rosyjski transport lotniczy jest bezpieczny, tak samo jak cała globalna branża. — Na to wskazują nasze dane statystyczne — dodał.
Zdaniem przedstawiciela Rosawiacji ostatnia rekomendacja EASA oznacza „kapitulację przed reżimem Kijowa, który z coraz większym natężeniem i coraz głębiej atakuje terytorium Rosji. A to z kolei wymaga zwiększonej aktywności rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, która musi odpowiedzieć na ukraińskie rakiety i drony niszczące także rosyjskie lotniska. W tej kwestii EASA się nie wypowiada i nie potępia takich ataków, które nie są niczym innym jak aktami terroryzmu wymierzonymi w rosyjskie obiekty cywilne” — czytamy w informacji Interfaxu.
Przedstawiciel Rosawiacji wprost oskarża w niej EASA o to, że w tej sytuacji nie zachowuje się jak agencja bezpieczeństwa lotniczego, ale jak „patron terrorystów i bezwolne narzędzie w polityce Unii Europejskiej”.