"To wypowiedzenie wojny w celu podboju europejskiego rynku" – grzmi niemiecki "Tagesschau", opisując rozładunek 3000 samochodów elektrycznych z Chin, które przypłynęły do portu Bremerhaven nad Morzem Północnym. W przyszłości liczba takich transportów ma ulec zwiększeniu, a nasz zachodni sąsiad czuje, że elektromobilność to wyścig, w którym zostaje w tyle.
26 lutego największy niemiecki port nad Morzem Północnym powitał dziewiczy rejs 200-metrowego frachtowca “BYD Explorer 1”. Na jego pokładzie do niemieckiego Bremerhaven przypłynęło około 3000 samochodów elektrycznych z Chin. To pierwszy statek transportowy zbudowany specjalnie dla chińskiego koncernu motoryzacyjnego BYD. W przyszłości Bremenhaven, będący jednym z największych portów przeładunkowych dla samochodów na świecie, ma stać się dla niego kluczowym węzłem komunikacyjnym – opisuje "Tagesschau".
BYD (Build Your Dreams) to chińska spółka z Shenzhen założona w 1995 r. Swoje pierwsze samochody zaczęła budować w 2003 r., żeby niecałe 20 lat później urosnąć do rangi światowego lidera elektromobilności. Jako sekret jej sukcesu wskazuje się opracowane przez nią baterie, których odbiorcami są również takie koncerny jak Audi, BMW, Ford, Mercedes, Tesla i Toyota.
W 2022 roku firma całkowicie zrezygnowała z konstruowania aut spalinowych, stawiając na elektryki i hybrydy plug-in. W 2023 roku BYD sprzedał 526 000 samochodów, strącając z tronu Teslę. W tej chwili spółka Elona Muska nie może już reklamować się jako światowy lider pod względem liczby sprzedanych "elektryków".
Na inwestycji w BYD duże pieniądze zarobił Berkshire Hathaway Warrena Buffetta, który posiadał 225 milionów akcji spółki kupionych w 2008 roku za 232 miliony USD. W połowie 2022 roku wartość tej inwestycji wynosiła już 9,5 mld USD. Legendarny inwestor zaczął sprzedawać akcje spółki na początku zeszłego roku.
Większość pojazdów produkcji BYD jeździ po chińskich drogach. W Niemczech zarejestrowano do tej pory tylko 4000 samochodów firmy. Koncern ma jednak ambicje zmienić to w krótkim czasie. Do 2026 BYD planuje sprzedać w Niemczech 120 000 samochodów elektrycznych. Pomoże mu w tym 100 salonów firmy, które pojawiły się już we wszystkich największych miastach Republiki Federalnej.
Chińczycy chcą kontynuować podbój zachodniego sąsiada Polski i określili swój cel. W przyszłości 90% Niemców ma mieć możliwość dotarcia do salonu BYD w maksymalnie 30 minut. Do wskoczenia za kierownice chińskich elektryków ma przekonać ich przede wszystkim cena.
Flagowy elektrycznych SUV od BYD Atto 3 kosztuje w tej chwili w Niemczech ok 41 tys. EUR, po tym gdy w ubiegłym miesiącu spółka obniżyła swoje ceny o 15%. Akumulator kasetowy 60,48 kWh pozwala samochodowi na pokonanie 420 km na jednej baterii. Jego najbliżsi konkurencji w tym segmencie rynku to VW ID.4 i Tesla Model Y. Oprócz drogich SUV-ów w ofercie chińskiej firmy znajdują się również elektryki za ok 12 tys. EUR.
Niemiecka bolączka
BYD zamierza zbudować fabrykę samochodów na Węgrzech. Podobno na współpracę z koncernem liczą również Włosi, którym nie spodobały się sygnały o możliwym ograniczeniu produkcji w ich kraju przez Stellantis, posiadacza takich marek jak Fiat i Chrysler. Oprócz tego do portu w Bremenhaven mają przybijać regularnie kolejne transporty z Chin.
Oczywiście zaistniała sytuacja nie podoba się niemieckim koncernom, które przeżywają również symboliczne upokorzenia. Chińczycy wykupili największe stanowisko podczas zeszłorocznych międzynarodowych targów motoryzacyjnych IAA Mobility w Monachium. Co więcej BYD będzie głównym sponsorem odbywających się w tym roku w Niemczech Mistrzostw Europy w piłce nożnej.
Lobbyści są na stałej linii z politykami w Brukseli i naciskają na nich, żeby wprowadzić ograniczenia, biorąc przykład ze Stanów Zjednoczonych, gdzie 25% cła na chińskie samochody elektryczne skutecznie chroni pozycję lokalnych spółek. Unia sama zaplątała się jednak we własne prawodawstwo dotyczące Zielonego Ładu. Realizacja ekologicznych postulatów może być trudna do zrealizowania bez taniej chińszczyzny.
Z drugiej strony Komisja Europejska od dawna oskarża Chiny o sztuczne zwiększanie konkurencyjności ich producentów samochodów elektrycznych poprzez nieuczciwe dotacje. Być może śmiałe plany BYD przekreślą więc unijne regulacje, a niemiecki przemysł udowodni swoją siłę – przynajmniej w kwestii wpływu na władze w Berlinie i Brukseli, ponieważ jak wiemy, na polu produkcji nie radzi sobie ostatnio najlepiej.