Gdańska prokuratura domaga się ukarania polskiego kapitana za uszkodzenie jednego z „jachtów Putina” – dowiedziało się Radio ZET. Chodzi o jednostkę „Graceful”, która od niedawna nosi nazwę Kosatka. Zdaniem mediów nieformalnie należy do prezydenta Rosji.
Gdańska prokuratura domaga się ukarania polskiego kapitana za uszkodzenie jednego ze słynnych "jachtów Putina" (East News, J)
Kapitan został uniewinniony przez sąd pierwszej instancji, ale śledczy zaskarżyli decyzję sądu. To samo zrobiła firma, która jest właścicielem jachtu. Liczy na wielomilionowe odszkodowanie – wynika z informacji Radia Zet.
Władimir Putin jest właścicielem co najmniej dziewięciu jachtów, ale w oficjalnych rejestrach nie występuje. Firmy, do których oficjalnie należą jednostki, są w różny sposób powiązane z Putinem. Jedna z największych i najdroższych to Kosatka. Luksusowy jacht wart jest 100 mln dolarów. Fundacja Nawalnego twierdzi, że na łodzi tylko jeden stolik kawowy kosztował 80 tys. dolarów. Na jej wyposażeniu są też m.in. trzy opancerzone parasole opracowane niegdyś dla prezydenta Francji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: W co inwestuje Sebastian Kulczyk? Szczera rozmowa z prezesem KI Dawidem Jakubowiczem w Biznes Klasie
Wcześniej jacht nosił nazwę Graceful, ale zmieniono ją kilkanaście miesięcy temu. Miało to związek z tym, że w styczniu 2022 roku, tuż przed agresją na Ukrainę, ten luksusowy „jacht Putina”, w obawie przed sankcjami został sprowadzony z Niemiec do Portu Kaliningrad w Królewcu. Ujawnili to współpracownicy Aleksieja Nawalnego – przypomina Radio Zet.
Sprawa, którą opisuje „Zetka”, dotyczy zdarzenia sprzed 14 lat, kiedy to przyszły jacht Graceful był transportowany drogą morską z Rosji do Niemiec. Wtedy nosił inną, roboczą nazwę Newbuilding Hull A7887 i składał się jedynie z wyprodukowanego w stoczni w Archangielsku kadłuba. Polski kapitan holownika dostał zadanie przetransportowania go do Hamburga, gdzie jacht miał zostać wyposażony. Jednak na wodach terytorialnych Norwegii pojawiły się problemy.
Jak ustalił dziennikarz Radia Zet, zaczęło się od tego, że na wysokości Lofotów, archipelagu na Morzu Norweskim u północno-zachodnich wybrzeży kraju, zerwały się stalowe liny łączące holownik z kadłubem. Newbuilding Hull A7887 zaczął dryfować w kierunku lądu. Załoga próbowała go ratować, ale przez wysokie fale i silny wiatr trzeba było przerwać akcję. Holownik został skierowany do portu w Myre, a uszkodzony kadłub oparł się burtą o przybrzeżne kolumny skalne.
Gdy pogoda się uspokoiła, kapitan ze swoimi ludźmi wznowili akcję, co było skrajnie trudne, bo w międzyczasie rosyjska jednostka osiadła na skalnej wyspie. Załoga podjęła dwie nieudane próby podjęcia kadłuba. Dopiero po tygodniu przy pomocy specjalistycznego statku udało się przetransportować go do miejsca docelowego. Jacht, już pod nazwą Graceful, został zwodowany w stoczni w Hamburgu w 2014 roku – informuje Radio Zet.
Tak zaczęły się kłopoty polskiego kapitana. Właściciel jednostki, firma Olneil Assets Corp. z siedzibą w Tortola na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych skierowała sprawę do Izby Morskiej w Gdyni – wynika z informacji Radia Zet. Ta uznała winę kapitana w obu instancjach, ale Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił decyzje izby w 2013 roku. Rosjanie, którzy próbowali obciążyć kapitana kosztami za wyrządzone szkody, oddali sprawy do sądu arbitrażowego. Jednak w 2017 roku również ponieśli porażkę. Niedługo potem zdecydowali się zawiadomić prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez kapitana. Ma odpowiadać za umyślne spowodowanie katastrofy w ruchu morskim z wielkimi stratami w mieniu. Grozi mu do 10 lat więzienia.