Rada Polityki Pieniężnej nieoczekiwanie podjęła w środę decyzję o mocnym cięciu stóp procentowych – o 0,75 pkt proc. Tego nikt się nie spodziewał. Ekonomiści zakładali nieznaczne obniżenie stóp – o 0,25 pkt proc. Prezes Narodowego Banku Polskiego Adam Glapiński wyjaśnia, skąd ten ruch.
Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego, tłumaczy decyzję dotyczącą obniżki stóp procentowych (Agencja Wyborcza.pl, Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl)
Szef banku centralnego na zwyczajowej konferencji po posiedzeniu RPP wyjaśnia decyzje dotyczące ostatniej obniżki stóp proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: 7.09 Konferencja prezesa Narodowego Banku Polskiego Adam Glapińskiego
– Witam na comiesięcznej konferencji prasowej w polskim, wolnym, niezależnym banku centralnym. Mamy dziś radosny dzień. Mogę państwu zakomunikować, że inflacja w Polsce jest już jednocyfrowa – zaczął szef NBP. – Inflacja za wrzesień wynosiła będzie prawdopodobnie 8,5 procent – mówił. Jak dodał, jego zapowiedzi sprawdziły się.
– Nasze prognozy wskazują, że w następnym kwartale inflacja będzie szybko maleć. Nie ma mowy o żadnym zaskoczeniu. Pojawiają się niepoważne analizy w tej sprawie. Warunki (do obniżki stóp – przyp. proc.) zostały spełnione – powiedział prezes banku centralnego. – Średni poziom cen w Polsce w ostatnich pięciu miesiącach nie uległ zmianie. Ze względu na wybory mnóstwo osób publicznych sobie z tego żartuje – dodał.
Od prawie pół roku ceny stoją. Oczywiście, średnio są wyższe niż rok temu – zaznaczył prof. Glapiński. – Nie wiem, czy można to jaśniej powiedzieć: jesteśmy w momencie radosnym, optymistycznym. Inflacja jest naszą zmorą i przez pięć ostatnich miesięcy z radością obserwujemy, że ceny stoją – mówił. Jak dodał, nie widzi takiej radości wśród Polaków.
– Czas od lutego do wczoraj to okres bezprecedensowo szybkiego spadku inflacji – przekonywał. Prof. Glapiński mówił również, że celem NBP nie jest zamrożenie polskiej gospodarki, poprzez doprowadzenie do inflacji wynoszącej 0 proc. Zwrócił też uwagę na rekordowo niskie bezrobocie, „być może niedoceniane w Polsce”.
– Co zrobimy dalej? Nic nie zapowiadam. Obserwujemy sytuację i podejmujemy decyzję stosowanie do sytuacji. Mówi tak pani Christine Lagarde (prezes Europejskiego Banku Centralnego – przyp. red.), mówi tak amerykański bank centralny. Banki muszą działać doraźnie – przekazał. Dodał, że polityka NBP jest bardzo konserwatywna i dojrzała.
W tej chwili przyjmuję stanowisko, jakie prezentuje pani prezes Lagarde, w imieniu całej Rady. Obserwujemy sytuację, uważamy, że to dostosowanie (obniżka stóp proc. o 75 pb. – przyp. red.) było niezbędne. Gdybyśmy byli ryzykantami, to moglibyśmy takie stanowisko przyjąć trzy miesiące wcześniej. Jesteśmy strasznie konserwatywni. Który bank jest tak konserwatywny? Niemiecki taki jest. Jesteśmy bardzo podobni. Podejmujemy decyzje pewne, dojrzałe – usłyszeliśmy.
Prezes NBP powiedział, że wewnątrz Rady Polityki Pieniężnej są zwolennicy podwyżek stóp procentowych. Nazwał ich „wysłannikami opozycji”.
– W ostatnich dniach wysoka inflacja się skończyła. To jest radosny moment, z którego cała Polska powinna się cieszyć. Weszliśmy w inflację tzw. umiarkowaną – poniżej 10 proc. Ona może być uporczywa, ale to jest co innego, (jest – przyp. red.) umiarkowaną. A pod koniec tego roku zbliżymy się do inflacji pełzającej, czyli 5-proc. i niżej. W normalnych warunkach taka inflacja 5-proc. jest niedostrzegalna przez społeczeństwo jako całość – usłyszeliśmy.
Chwilę wcześniej prof. Glapiński mówił o inflacji na poziomie 6-7 proc., która pojawi się jeszcze w 2023 r. Prezes banku centralnego zwrócił też uwagę na zależność między inflacją a stopami procentowymi. – Przyduszamy gospodarkę dla dobra pacjenta. Lekarstwo musi go uzdrowić, a nie uśmiercić – zobrazował, nawiązując do decyzji o obniżce stóp.
Mamy ogromny sukces, ogromną radość. Skończyliśmy z grozą inflacji. Ale jak to jest odbierane? Ogłosiliśmy, że ceny się nie zmieniają. Spadła na nas krytyka. Dociekanie, ile to bank wydał pieniędzy na to, jakie to polityczne. Co politycznego było w przekazaniu tej informacji społeczeństwu? Udało nam się to razem? NBP, ale też przedsiębiorcy i konsumenci. To wspólny wysiłek – zaznaczył szef banku centralnego, wspominając reakcje na baner wywieszony na siedzibie NBP w Warszawie.
Wracając do inflacji, prof. Glapiński stwierdził, że niektóre zachodnie banki prognozując dojście do celu inflacyjnego NBP (na poziomie 2,5 proc. – przyp. red.) w połowie 2024 r. – Chodzi o górną granicę. Przy inflacji 2-3 proc. będziemy happy – powiedział.
Jak usłyszeliśmy, Polska jest najważniejszą gospodarką Europy Środkowo-Wschodniej. – Jak ktoś tego nie docenia, niech porozmawia z włoskimi bankierami o tym, jakie mają problemy z euro – powiedział prof. Glapiński.
Było także o kondycji złotego. – Kurs (złotego) jest dla nas bardzo ważny. W ostatnim czasie wzmocnił się aż o 17 proc. w stosunku do dolara – zauważył szef NBP, choć, jak przyznał, po środowej decyzji ws. stóp kurs chwilowo się załamał. – Nie interweniujemy po to, żeby uzyskać jakiś kurs, bo stracilibyśmy tylko swoje rezerwy. Mamy ich dużo, bo jesteśmy krajem z dobrą sytuacją finansową, wyjątkowo mało zadłużonym. Mamy kilkaset ton złota „na wszelki wypadek – powiedział.
Główny proces deflacyjny to recesyjna sytuacja w krajach, które nas interesuje. Gospodarka na świecie spowalnia, silnie spowalnia m.in. w Chinach. To działa antyinflacyjnie i powoduje pewne ruchy na walutach – ocenił prof. Glapiński. – Ta sytuacja recesyjna, choćby w Niemczech i strefie euro, znakomicie tłumi sytuację inflacyjną, lecz jest niekorzystna dla naszego wzrostu. Mamy cały szereg minusowych wskaźników. Roczny wskaźnik wzrostu może wynosić zero… W skali innych krajów będzie dobry, ale dla nas może być niezadowalający – stwierdził prezes banku centralnego.
Prof. Glapiński przyznał żartobliwie, że decyzja RPP ws. stóp „zrobiła robotę”. – Nie chcę wyjść na dziadersa, ale tak dziś chyba mówi młodzież – stwierdził. – Zmroziliśmy gospodarkę. Te szoki, które powstały na skutek pandemii i po agresji rosyjskiej, one się teraz wygaszają, także w innych krajach – tłumaczył.
Podsumowując wątek polityki monetarnej, prof. Glapiński wyraził nadzieję na ustabilizowanie kursu złotego w bliskiej przyszłości. – Jakbyście byli zagranicznym inwestorem, to chętnie lokowalibyście środki w Polsce – w bezpiecznym, stabilnym kraju, gdzie mamy wysokie stopy procentowe – wyjaśnił.
Mówił też o lokatach bankowych. – Lokata niżej oprocentowana w warunkach niższej inflacji oznacza taki sam przychód, co wcześniej. Generalnie na lokatach się nie zyskuje, jest przecież m.in. podatek Belki. Zachęcamy do lokowania oszczędności w obligacjach – mówił prezes polskiego banku centralnego.
– Dziś mamy to, co dawniej nazwano by socjalizmem, mamy państwo opiekuńcze. Ale biznes to biznes. Ceny są takie, jakie opłacają się przedsiębiorcom. I te ceny w usługach rosną, musi być konkurencja. Trudno powiedzieć, kiedy to wyhamuje – skomentował prezes NBP, odnosząc się do kwestii drożyzny.
Według projekcji NBP, cel inflacyjny w Polsce uda osiągnąć się w 2025 r. Prof. Glapiński powtórzył, że niektóre zagraniczne prognozy wskazują, że nastąpi do w przyszłym roku.
– Nie pijemy szampana, wypijemy może jak (inflacja – przyp. red.) będzie 5 proc., ale się bardzo cieszymy. Mógłbym jak pewien lider polityczny powiedzieć, że „dzisiaj uroczyście unieważniam wysoką inflację. Nie ma wysokiej inflacji”. Jest inflacja umiarkowana i idziemy szybko w kierunku inflacji pełzającej. Na koniec roku przewiduję między 6 a 7 proc. – powiedział.
Trudno jest przewidzieć, co będzie. To się waha. Co z tego wychodzi per saldo – trudno powiedzieć. Mamy całe pasmo odchyleń. Proszę nie mówić, że to błąd w sztuce, po prostu bierzemy pod uwagę wiele wskaźników i parametrów – stwierdził.
– Polityków teraz nie ma co słuchać, po wyborach trzeba ich słuchać. Wszystko mogą obiecać – przekonywał prof. Glapiński, wspominając o październikowym głosowaniu.
Później powrócił do kwestii stóp procentowych. – Jako pierwsi w świecie zamożnych krajów podjęliśmy decyzję o podwyżkach stóp, ale po analizie sytuacji, czy to jest potrzebne. Bank centralny USA, bank centralny Europy podjęły takie decyzje po nas – chwalił się prof. Glapiński.
Państwo się za mało cieszą moim zdaniem. Za 8-10 lat będziemy poziom dzisiejszy poziom Francji na głowę albo Wielkiej Brytanii. W 2032 r. będziemy mieli wyższy poziom od nich, na dziś. Być może y nich nastąpi jakiś szybki rozwój, ale to mało prawdopodobne. Od Niemiec dzieli nas większy dystans – ocenił prezes Narodowego Banku Polskiego.
Później był mowa o kapitale zagranicznym. – On wyjątkowo chętnie do nas napływa, bo Polska jest dobrze rokującym i stabilnym krajem – stwierdził. – Spójrzcie na eksport, on dotyczy wielu dóbr, np. rolnych. Nie jednego. Dotyka nas spadek popytu na nasze wyroby, ale zainteresowanie kapitału zagranicznego u nas narasta – dodał prof. Glapiński. – Jednocześnie mam nadzieję, że Polsce uda się uniknąć recesji – zaznaczył.
Następnie usłyszeliśmy wywód dotyczący wynagrodzeń Polaków. – Płace realne zaczęły maleć w czasie pandemii, one zmalały, ale nie strasznie, tylko do poziomu 2020 r. Od tego kwartału rosną znowu. O 0,8 proc. wzrosły i idą w górę. Nic dramatycznego się nie wydarzyło, co nie znaczy, że żadna rodzina nie została dotknięta. Mówimy przecież o średnich – ocenił prof. Glapiński.
Szef NBP przyznał, że ceny produkcji „lecą na łeb, na szyję”. – Ten proces zszedł głęboko, inflacja się nie odbije. To zmartwienie obywateli, ale rząd odnotowuje, żeby koniunktura nie spadła za bardzo. Oznacza ona spadek inflacji, ale też wolniejszy rozwój gospodarczy. To takie schadenfreude (niem. czerpanie przyjemności czyjegoś nieszczęścia) – ocenił.
Był też wątek KPO. Zdaniem prof. Glapińskiego wykorzystanie środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy nie poprawi znacząco PKB Polski. Szef NBP prognozuje spadek PKB. – To nie są duże przedziały zmian, to kwestia przecinka po zerze – przekazał. – Będzie listopadowa projekcja i tego będziemy się trzymać – dodał.
– Nie jestem w stanie nic narzucić Radzie Polityki Pieniężnej, są niezależni, mają swój status – uważa prof. Glapiński. – Ja prezentuję stanowisko NBP i RPP, całej Rady – zastrzegł pod koniec wystąpienia prezes banku centralnego. Stwierdził również, Polska nie powinna wchodzić do strefy euro przez najbliższe kilkadziesiąt lat. – Mielibyśmy ceny europejskie a wynagrodzenia polskie – stwierdził.
Prof. Glapiński wrócił też do argumentowania decyzji o obniżce stóp procentowych. Wskazał na zarzuty opozycji o spóźnienie w decyzji oraz o zbyt mocną, przedwczesną decyzję, o której mówili przedstawicieli sektora bankowego.
Szef NBP zapowiadał wcześniej, że jeśli inflacja spadnie do jednocyfrowego poziomu, to stopy procentowe zostaną obniżone. Wstępny odczyt za sierpień wyniósł 10,1 proc., ale finalny wynik może być niższy.
W środę NBP, obniżając stopy procentowe o aż 75 punktów bazowych, wywołał rwetes wśród inwestorów. Wystawili ekipie prof. Glapińskiego, wybranej w przeważającej większości przez pisowski Sejm i PiS-owskiego prezydenta, czerwoną kartkę. Złoty załamał się w kilka chwil.
Obniżenie stóp oznacza obniżenie kosztu pieniądza w gospodarce. Tańsze są wszelakie kredyty, więcej pieniądza trafia na rynek, gospodarka, zamiast się schładzać, nabiera rozpędu. Ale ma to jeden poważny skutek uboczny – inflację. Dlatego też decyzja RPP spotkała się z tak szeroką krytyką niemal ze wszystkich stron.