Cztery lata temu wniesiono przeciwko Google pozew o wprowadzanie w błąd użytkowników przeglądarki Chrome. Chodziło o śledzenie ich aktywności w trybie incognito. Okazuje się, że w końcu koncern pójdzie na ugodę i usunie zgromadzone dane – podał portal Focus.pl.
Tryb incognito w przeglądarce Chrome z założenia miał zapewniać maksymalną prywatność. Jednak okazało się, że wcale tak nie jest. Google cały czas zbierał dane użytkowników, chociaż o tym nie informował. W 2020 roku pojawił się pozew zbiorowy oskarżający koncern o rzekome gromadzenie danych osób korzystających z przeglądarki w trybie prywatnym. Według nich naruszone zostały przepisy dotyczące podsłuchów.
5 mld dolarów odszkodowania?
Jak podaje Focus.pl, w pierwszym pozwie argumentowano, że Google „nie może w dalszym ciągu angażować się w tajne i nieautoryzowane gromadzenie danych od praktycznie każdego Amerykanina posiadającego komputer lub telefon”. Pozwano wówczas koncern o odszkodowanie w wysokości 5 mld dolarów.
Google postanowił pójść na ugodę i choć nie jest znana jej treść, pewne zmiany zaczęły być już wprowadzane w połowie stycznia. W przeglądarce Chrome w kanale Canary pojawił się dopisek informujący użytkowników korzystających z przeglądarki w trybie incognito, że „włączenie trybu incognito nie zmieni sposobu gromadzenia danych przez odwiedzane witryny i usługi, z których korzystają, w tym Google”. Oznaczało to, że jej właściciel w dalszym ciągu zamierza śledzić aktywność użytkowników i gromadzić dane o ich aktywności w trybie prywatnym. Jedyną różnicą było to, że ich o tym informował.
Ugoda pozwoli uniknąć procesu
Po trzech miesiącach okazało się, że zawarto ugodę, w ramach której Google zobowiązał się zniszczyć „miliardy punktów danych”, które do tej pory były nieprawidłowo zbierane. Zaktualizuje również swoją politykę dotyczącą danych gromadzonych w trybie incognito i poinformuje użytkowników o możliwości wyłączenia plików cookie innych firm podczas prywatnego przeglądania.
Pozwoli to gigantowi uniknąć procesu. Jednak użytkownicy indywidualni wciąż mogą zgłaszać swoje roszczenia. Już złożono 50 wniosków i wiele wskazuje na to, że kolejne pojawią się w ciągu najbliższych kilku miesięcy.
Jak twierdzi rzecznik Google José Castañeda, pozew jest „bezzasadny”. Według niego przedmiotowe dane nigdy nie zostały powiązane z konkretną osobą ani wykorzystane do jakiejkolwiek formy personalizacji usług.