Ceny frachtu drastycznie w górę
Hubert Kozieł
Ceny ropy gatunków Brent i WIT rosły w piątek o ponad 2 proc., po tym jak amerykańskie i brytyjskie lotnictwo zaatakowało w nocy z czwartku na piątek 60 celów związanych z jemeńskimi rebeliantami Huti (cena ropy Brent zbliżyła się do 80 dol. za baryłkę, a ropy WTI do 74 dol. za baryłkę.) Te naloty były odpowiedzią na trwającą od wielu tygodni serię ataków Hutich na żeglugę handlową na Morzu Czerwonym. Ataki Hutich przyczyniły się w ostatnich miesiącach do dużego wzrostu stawek za fracht morski na rynkach globalnych.
Zachwianie łańcuchów dostaw
Z powodu ataków Hutich wielu armatorów zaczęło przekierowywać swoje okręty z trasy prowadzącej przez Morze Czerwone i Kanał Sueski, na trasę wokół Afryki. Te zmiany objęły statki mające na swoich pokładach towary warte około 200 mld dol.
Przyczyniło się to również wzrostu stawek za fracht morski. Na przełomie roku, w ciągu jednego tygodnia, stawka za przewóz jednego kontenera z Azji Wschodniej do Europy Północnej wzrosła około dwukrotnie, do 4000 dol. Średnia cena na trasie Azja Wschodnia – porty śródziemnomorskie skoczyła do 5175 dol., a niektórzy przewoźnicy żądali 6000 dol. za kontener. Na pewno nie ułatwi to walki rządów i banków centralnych z inflacją.
Według niemieckiego instytutu IfW Kiel, kryzys na Morzu Czerwonym przyczynił się do tego, że globalny handel skurczył się w grudniu o 1,3 proc. O ile w listopadzie przez Morze Czerwone transportowanych było średnio 500 tys. kontenerów dziennie, to w grudniu liczba ta spadła do około 200 tys. dziennie. Dane za styczeń prawdopodobnie będą jeszcze gorsze. Okręty płynące z Azji Wschodniej do Europy nadkładają 20 dni drogi, by ominąć niebezpieczne akweny.
– Biorąc pod uwagę nagły ruch wzrostowy stawek za fracht, powinniśmy się spodziewać, że te wyższe koszty transportu będą odczuwalne w łańcuchach dostaw i przez konsumentów w pierwszym kwartale. Spółki pamiętają chaos w łańcuchach dostaw w latach 2021-2022 i teraz wcześniej dostosują swoje ceny – twierdzi Alan Baer, prezes morskiej firmy przewozowej OL-USA.
Te zakłócenia w łańcuchach dostaw są efektem działalności Hutich, czyli jemeńskich szyickich rebeliantów, którzy „w solidarności z Palestyńczykami” zaczęli atakować okręty przepływające przez Cieśninę Bab al-Mandab, oddzielającą Morze Czerwone od Zatoki Adeńskiej. Ich ataki zmusiły USA do zawiązania koalicji międzynarodowej, mającej bronić żeglugi w tym regionie w ramach operacji „Strażnik dobrobytu”.
Huti to wyznawcy zajdyzmu, czyli jednej z odmian islamu szyickiego, stanowiący około jedną trzecią mieszkańców Jemenu. Rebelię przeciwko centralnym władzom tego kraju rozpoczęli w 2004 r. Dziesięć lat później opanowali jego stolicę, czyli miasto Sana, a obecnie kontrolują prawie cały dawny Jemen Północny (czyli tereny dawnego państwa istniejącego w latach 1918-1990). Udało im się oprzeć interwencji zbrojnej sąsiedniej Arabii Saudyjskiej.
Swój ruch zbrojny oficjalnie nazywają Ansar Allah, czyli „zwolennicy Boga”. Ich najbliższym sojusznikiem jest natomiast Iran, który od wielu lat dostarcza im broń. W przeszłości Huti wystrzeliwali rakiety balistyczne przeciwko saudyjskim instalacjom naftowym i lotniskom. Po ataku Hamasu na Izrael z 7 października 2023 r. oficjalnie wypowiedzieli wojnę państwu żydowskiemu. Ta deklaracja początkowo wyglądała na przejaw bliskowschodniego folkloru politycznego, ale w ślad za nią poszły ataki rakietami balistycznymi i dronami wymierzone w Izrael. Izraelczycy zestrzeliwali obiekty wystrzeliwane z Jemenu, ale Huti zdecydowali się na zaostrzenie konfliktu, czyli uderzenie w żeglugę międzynarodową.