Linie lotnicze chwalą się coraz lepszymi wynikami finansowymi
Danuta Walewska
Linie lotnicze chwalą się coraz lepszymi wynikami finansowymi. Według prognozy Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) w tym roku zarobią na każdym przewiezionym pasażerze nie 1,1 dol., jak wynikało z prognozy z grudnia 2022 r., ale aż 2,25 dol. To lotnicze lobby przekonuje, że wzrost cen biletów jest niższy niż poziom inflacji w Europie. I że realnie płacimy za podróże o 16 proc. więcej niż przed pandemią, podczas gdy wzrost cen w krajach UE w tym samym czasie sięgnął 20 proc. A wyższe koszty lotniczych podróży to przede wszystkim wynik droższych opłat lotniskowych i pojawienie się nowych podatków. – Jeśli weźmiemy pod uwagę wahania cen paliwa lotniczego i wzrost płac w branży lotniczej oraz coraz wyższe koszty korzystania z infrastruktury lotniskowej, to tak niewielki wzrost cen jest ze strony przewoźników osiągnięciem godnym podziwu – argumentował Willie Walsh, dyrektor generalny IATA. I wskazywał, że brytyjski regulator rynku lotniczego właśnie podniósł opłaty na londyńskim Heathrow o 56 proc., a kontrola ruchu lotniczego podrożała o 26 proc., zaś amsterdamskie lotnisko Schiphol otrzymało zgodę na podwyżkę opłat o 37 proc.
Porty się bronią
Na reakcję lotniskowego odpowiednika IATA – ACI Europe nie trzeba było długo czekać. – Mamy tutaj do czynienia z oczywistą manipulacją. W ciągu dziesięciu miesięcy 2023 r. opłaty lotniskowe w Europie wzrosły o 13,6 proc., czyli o znacznie mniej, niż wynikałoby to z inflacji, i mniej, niż podrożały bilety lotnicze – mówi Olivier Jankovec, dyr. generalny ACI Europe. Jego zdaniem przewoźnicy do perfekcji opanowali operowanie podażą, którą dopasowują do popytu, i tym samym mogą sobie pozwolić na wyższe ceny bez obaw, że liczba pasażerów im spadnie. – Warto przypomnieć, że jeszcze do czerwca 2023 r. liczba połączeń z europejskich lotnisk była o 17 proc. mniejsza niż przed pandemią, podczas gdy liczba pasażerów – o 5,9 proc. niższa od zanotowanej w tym samym okresie 2019 r. – wskazywał Olivier Jankovec.
Trudno nie przyznać mu racji. Za bilet powrotny z Warszawy do Paryża (lotnisko Charles’a de Gaulle’a) tuż przed Bożym Narodzeniem i z powrotem przed sylwestrem zapłacimy w LOT 1200 złotych, o 400 złotych więcej niż rok temu. Mniej więcej tyle samo co przed rokiem w LOT zapłacimy w WizzAir (lotnisko Orly) – 739 złotych, ale jest to bilet „goły” z malutkim bagażem podręcznym. Kiedy więc dodamy do tego większy bagaż podręczny oraz rejestrowany i wybór miejsca w samolocie, cena zbliży się do tej, za którą polecimy LOT-em.
Zawsze jednak można poszukać tańszej opcji. W tej sytuacji najbardziej ekonomiczne, choć niekoniecznie najwygodniejsze, jest pofatygowanie się do Radomia, skąd polecimy do stolicy Francji i z niej wrócimy z bagażem rejestrowanym za ok. 600 złotych. Transport z lotniska Chopina do radomskiego portu jest darmowy, jeśli wcześniej zarezerwujemy lotniskowego busa.
A i wybór kierunków podróży w Europie – na co wskazuje Olivier Jankovec – pozostaje ograniczony. Siatka połączeń z europejskich lotnisk jest mniejsza niż przed pandemią. I coraz częściej słyszymy o zawieszonych kierunkach. Tak jest chociażby z połączeniem LOT do Los Angeles i odwołanymi rejsami od lutego do kwietnia 2024 r. Lufthansa ogranicza liczbę lotów z Niemiec do Delhi i podstawia tam mniejszy samolot w miejsce Airbusa A380. Ryanair ogranicza siatkę z Modlina, WizzAir tnie loty z niektórych polskich regionów.
Nie tylko lotniska i przewoźnicy zobaczyli w odradzającej się branży potencjalne źródło dochodów. Fiskus już zauważył, że na odradzającej się branży można dobrze zarobić.
Ministrowie finansów dziewięciu krajów Unii Europejskiej uznali,że podróże lotnicze nie są wystarczająco opodatkowane. Chodzi zwłaszcza o loty międzykontynentalne. Szefowie resortów finansów Bułgarii, Belgii, Danii,Francji, Niemiec, Luksemburga, Włoch, Holandii oraz Szwecji we wspólnym liście do KE podkreślili, że powinna ona na poważnie zająć się przygotowaniem wspólnego podatku lotniczego, który ograniczyłby szkodliwy wpływ transportu lotniczego na środowisko.
Ich zdaniem w porównaniu z innymi środkami transportu akurat lotnictwo nie jest wystarczająco opodatkowane: jest wyłączone z podatku akcyzowego, w cenach biletów na loty zagraniczne nie wszędzie jest podatek VAT, w UE nie ma skoordynowanego wspólnego podatku ani instrumentów ekonomicznych, które ograniczałyby wpływ lotnictwa na środowisko.
Wielka Brytania, po Holandii, jest drugim krajem, który wprowadzi opodatkowanie przesiadek, a pieniądze pójdą prosto do budżetu. We Francji wprowadzono ekotax: 1,5 euro dla lotów europejskich i 18 euro dla długodystansowych w klasie biznes. A w Niemczech bilety lotnicze są opodatkowane VAT-em w wysokości 19 proc.