Jędrzej Bielecki
W środę w Warszawie minister gospodarki Carlos Cuerpo spotkał się z przedstawicielami polskich władz.
– Hiszpańskie władze pragną, aby Talgo pozostał na czołowej pozycji w swojej dziedzinie technologicznej i kontynuował rozwój. Oczekujemy także, że w średnim i długim okresie akcjonariusze będą zaangażowani w rozwój firmy, ale również by zachować produkcję oraz miejsca pracy w Hiszpanii – stwierdził Cuerpo w obszernym wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.
PFR planował przejęcie 40% akcji Talgo, co zgodnie z hiszpańskim prawodawstwem wymagałoby przedstawienia oferty dla 100% akcjonariuszy. Słyszano także, że jest gotów zapłacić 5 euro za akcję, co zdecydowanie przewyższało ostatnią wartość rynkową spółki. W polskim planie Talgo miałby połączyć się z producentem sprzętu kolejowego Pesa z Bydgoszczy. Można zatem było odnieść wrażenie, że spełnia warunki stawiane przez Cuerpo.
Jednak w czwartek akcje spółki spadły poniżej 4 euro. Inwestorzy zareagowali na informacje, że zarówno PFR, jak i hinduski fundusz Jupiter wycofali się z planów przejęcia firmy. Powodem miała być niechęć hiszpańskiego rządu do oddania kontroli nad przedsiębiorstwem w obce ręce. Premier Pedro Sanchez niedawno uznał, że Talgo ma strategiczne znaczenie dla Hiszpanii. Królestwo zbudowało drugą co do wielkości po Chinach sieć superszybkiej kolei AVE (Alta Velocidad Española).
Alternatywny plan przewiduje przejęcie 29,7% akcji od funduszu Trilantic (który chce sprzedać swoje udziały) przez baskijski koncern hutniczy Sidenor. Hiszpańskie prawo wskazuje, że jeśli zakup dotyczy mniej niż 30% akcji, nabywca nie jest zobowiązany do składania oferty zakupu mniejszym akcjonariuszom.
Być może jednak negocjacje się nie zakończyły. Cuerpo powiedział