Jedni przyjeżdżają do Polski, aby taniej leczyć się u polskich lekarzy, inni ulegają wypadkom lub po prostu tu zachorują. Zagraniczni pacjenci, którzy nie znają ani języka polskiego, ani nie porozumiewają się po angielsku, bywają wyzwaniem dla pracowników służby zdrowia. Sprawdziliśmy jak obie strony radzą sobie z omówieniem objawów i diagnozy.
– Mamy w Polsce coraz więcej pacjentów, którzy ni w ząb nie mówią po polsku, po angielsku też słabo. Chcą się u nas leczyć, bo lepsze szpitale i poziom leczenia. Jak ja mam się z nimi komunikować, żeby nie popełnić błędu w sztuce? W jakim języku mają udzielić zgody? – napisał na platformie X Jakub Kosikowski, lekarz rezydent onkologii klinicznej.
Sprawdziliśmy, czy rzeczywiście jest to problem dla polskich medyków.
Nie wszyscy mają kłopot
– Jestem kardiologiem, prowadzę szeroką praktykę specjalistyczną w prywatnych przychodniach w Warszawie i wizyty pacjentów posiadających obywatelstwo inne niż polskie są bardzo częste – mówi Bankier.pl prof. dr hab. med. Krzysztof J. Filipiak. – Nie zdarzyło mi się jednak jeszcze, aby taki pacjent nie mówił po angielsku lub po rosyjsku. Są to osoby pracujące lub przebywające u nas czasowo, często turyści, a nawet obcokrajowcy przylatujący do Polski w ramach tzw. „turystyki zdrowotnej”. W tej ostatniej kategorii zdarza mi się często konsultować pacjentów z podstawowymi problemami kardiologicznymi, którzy przylatują do nas najczęściej z powodu planowych wizyt stomatologicznych – znacznie tańszych w Polsce niż w krajach Europy Zachodniej czy Skandynawii.
Jak twierdzi prof. Filipiak również jego koleżanki i koledzy ze stolicy raczej nie mają problemu z porozumiem się z pacjentami z spoza Polski.
– Lekarz udziela pomocy lekarskiej na podstawie tych danych, które ma. Jeżeli nie mógłbym się dogadać z pacjentem, a ten wymagałby pilnej pomocy lekarskiej, z pewnością celowy byłby jego transport na izbę przyjęć – dodaje prof. Filipiak.
Do lekarza przychodzą w towarzystwie
– W mojej praktyce do tej pory miałem dwie takie sytuacje, kiedy pacjent nie mówił po polsku ani po angielsku – opowiada Bankier.pl Marek Chmielowiec, diabetolog z Kłodzka. – Raz był to pacjent z Wietnamu, który przyszedł z żoną Polką, a innym razem Ukrainiec. Ten z kolei poprosił sąsiadkę o pomoc w tłumaczeniu. Generalnie tacy pacjenci mają świadomość tego, że lekarz najprawdopodobniej nie będzie znał ich języka, w związku z tym sami przychodzą z osobą, która pełni rolę tłumacza.
Jak twierdzi Marek Chmielowiec czasami problemem jest ustalenie leków, którymi chorzy byli leczeni do tej pory.
– Nazwy handlowe lekarstw w ich kraju mogą być inne niż w Polsce. Jednak wówczas pomaga doktor Google – dodaje lekarz.
Pomocne nowe technologie
Jak twierdzi Monika Kokosińska, ratownik medyczny z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy, tam pacjenci, z którymi trudno się porozumieć ze względów językowych zdarzają się bardzo często.
– O ile nie ma większego problemu z Ukraińcami niemówiącymi po polsku ani po angielsku, bo w szpitalu pracuje wielu lekarzy i pielęgniarek zza wschodniej granicy, o tyle z innymi bywają czasem takie kłopoty. Najczęściej są to osoby z Azji, ale ostatnio trafił do nas także pacjent z Kolumbii – mówi Bankier.pl Monika Kokosińska. – W takich sytuacjach najczęściej korzystamy z translatora, którego większość ma w swoim telefonie. Zdarza się też, że obcokrajowcy przyjeżdżają większą grupą np. na zawody sportowe. Wówczas najczęściej mają swojego tłumacza, więc to załatwia sprawę. Ewentualnie można się posiłkować zdalnym tłumaczem przez telefon. Tak też zdarzało nam się radzić w takiej sytuacji.
Wygląda więc na to, że problemy językowe w komunikacji między personelem medycznym a zagranicznymi pacjentami najczęściej rozwiązują nowe technologie lub też życzliwi znajomi, którzy są w stanie dogadać się w każdym polskim szpitalu i przychodni.