Ogólna liczba oddanych ogólnopolskich głosów jest ważna tylko przy przekraczaniu progu wyborczego. Mandaty do Sejmu dzieli się w Polsce niezależnie w 41 okręgach. W praktyce więc nie jedne wybory, ale 41 niezależnych głosowań do niższej izby parlamentu, czyli witamy w metodzie d'Hondta.
Teoretycznie głos każdej osoby głosującej w okręgu powinien mieć tę samą wagę, ale w praktyce tak nie jest. Np. by dostać się do Sejmu z okręgu wyborczego nr 34 w województwie warmińsko-mazurskim, wystarczyło 31,3 tys. głosów w 2019 roku. Z kolei, by dostać miejsce obok w izbie niższej, ale z okręgu w Warszawie, trzeba było zdobyć głosy 69 tys. wyborców. Różnica jest znacząca.
Przyjmijmy więc hipotetyczną sytuację dla czterech okręgów w oparciu o dane z wyborów z 2019 roku, na którą powołuje się Miłosz Wiatrowski-Bujacz, prowadzący podcast "Między innymi": nr 19 (miasto stołeczne Warszawa), nr 33 (Kielce i woj. świętokrzyskie), nr 34 (Elbląg), nr 6 (Lublin i zachodnia część województwa lubelskiego. Dla ułatwienia przyjmijmy, że w wyborach startuje tylko PiS i KO. Gdyby KO wygrało w okręgu warszawskim, zdobywszy 1 381 917 głosów, to miałoby 20 mandatów. W tym samym czasie PiS, by wygrać w pozostałych okręgach, musiałoby uzyskać 1 386 307 "krzyżyków". Jednak PiS wprowadziłby dzięki tym okręgom do Sejmu 38 posłów i posłanek. To pokazuje, że mandaty liczone są na poziomie okręgów, a nie ogólnopolskim.
I tu przechodzimy do metody d'Hondta, która przelicza głosy na mandaty według tego, jak rozkładają się one na wszystkie komitety w danym okręgu. O jednym mandacie poselskim może zadecydować 139 głosów, a paręnaście tysięcy głosów – o parlamentarnej większości. Najczęściej dotyczy to okręgów, w których wygrywa PiS, a więc w praktyce "uznawanych za stracone dla opozycji".
Czy najlepszy wynik w okręgu daje "dodatkowy" mandat w metodzie d'Hondta? Nie. Przykładem może być sytuacja z okręgu nr 8 (Zielona Góra plus województwo lubuskie) w 2019 roku. Tam PiS uzyskał 34,3 proc. głosów, a KO – 31,27 proc. Obydwie partie dostały po cztery mandaty.
Metoda d'Hondta – teoria
W każdym okręgu wyborczym, których jest 41, do zdobycia jest od 7 do 20 mandatów ustalonych według liczby mieszkańców danego okręgu. Głosy Polaków oddanych za granicą dolicza się do okręgu obejmującego Warszawę.
Metoda podziału mandatów polega na tym, że liczbę głosów oddanych na każdy komitet wyborczy, który przekroczył próg ustawowy, dzieli się kolejno przez 1, 2, 3, 4, itd.
Następnie z zestawu tak otrzymanych wyników wybiera się tyle największych liczb, ile jest mandatów do rozdziału w danym okręgu. W ten sposób przypisuje się zdobyte mandaty do poszczególnych komitetów wyborczych.
Przykład: Jeżeli w danym okręgu na 3 partie, które przekroczyły próg wyborczy oddano 1500 głosów, a do rozdzielenia jest 8 mandatów, przy czym poszczególne partie uzyskały kolejno: 720 głosów, 480 głosów i 300 głosów podział mandatów będzie przebiegał następująco:
- wynik pierwszego komitetu – 720 głosów dzieli się przez 1, 2, 3, 4 i 5 – uzyskując w ten sposób ilorazy: 720, 360, 240, 180 i 144.
- w przypadku drugiego komitetu podział 480 przez 1, 2, 3, 4 i 5 daje ilorazy 480, 240, 160, 120 i 96.
- w przypadku trzeciego komitetu powstają ilorazy: 300, 150, 100, 75, 60.
Spośród nich wybiera się kolejno osiem największych ilorazów (tyle mandatów jest w tym okręgu do obsadzenia). Oznacza to, że:
- pierwszy komitet – zdobędzie cztery mandaty,
- drugi komitet – trzy mandaty,
- trzeci komitet – 1 mandat.
Źródło: Prawo.pl
aw