Chiny prowadzą bardzo ambitny program kosmiczny i pracują nad rakietami wielokrotnego użytku. Można je wykorzystać do przewożenia ladunków na drugi kraniec świata
Paweł Rożyński
Koncern nawiązał współpracę z firmą z branży kosmicznej Epoch Space z siedzibą w Pekinie. Informację o wspólnym projekcie ogłoszono za pośrednictwem chińskiej platformy mediów społecznościowych WeChat. Moment jej ujawnienia w mediach społecznościowych, zaledwie kilka godzin przed 1 kwietnia, sprawił, że internet zaczął się zastanawiać, czy firmy nie zrobiły sobie żartu primaaprilisowego żartu. Jednak menedżerowie Alibaby na łamach dziennika „South China Morning Post”, który należy do koncernu, powiedzieli mediom, że firma, jak najbardziej, rozważa tę opcję. – Wiele wspaniałych przedsięwzięć na pierwszy rzut oka wydaje się żartem – stwierdzili.
Rakietą pocztową w jeden dzień
Aby utrzymać pozycję w biznesie e-commerce, Alibaba już w ubiegłym roku wprowadziła pięciodniową usługę dostawy na niektóre ważne rynki światowe, np. Niemcy, Francja, Arabia Saudyjska, Meksyk, a od niedawna także Stany Zjednoczone. Dostawami zajmuje się jednostka logistyczna Alibaby Cainiao Smart Logistics Network.
Teraz firma chce jeszcze bardziej skrócić czas dostaw i — jak podaje — jest przygotowana na wykorzystanie najszybszego znanego środka transportu — rakiet. Mógłby to być cios w Amazona i innych konkurentów, którzy — nie bez przeszkód — rozwijają usługi dostaw dronami.
Na potrzeby „naddźwiękowej usługi” kurierskiej udostępniono by kabinę ładunkową rakiety Yuanxingzhe 1 firmy Epoch Space. Ma ona średnicę 4 m, pojemność 120 m sześć. i i ładowność nieprzekraczającą dziesięciu ton. Yuanxingzhe 1 (YXZ -1) nie odbył jeszcze swojego dziewiczego lotu, więc jest mało prawdopodobne, aby usługa została uruchomiona w najbliższym czasie. Jednak animacje udostępnione przez Epoch Space pokazują rakietę na paliwo ciekłe połączoną z przenośnikiem taśmowym w celu załadowania paczek do kabiny ładunkowej.
Podobnie jak rakiety Falcon 9 amerykańskiej firmy SpaceX, YXZ-1 zaprojektowano tak, aby nadawał się do wielokrotnego użytku i lądowania na statkach na morzu. Na wspomnianej animacji rakieta startuje ze wschodniej prowincji Chin i ląduje na zachodzie kraju po 25 minutach, włączając w to krótką podróż kosmiczną. Po wylądowaniu kolejny przenośnik taśmowy opróżnia kabinę ładunkową, przenosząc paczki do furgonetki, która następnie jedzie do klienta.
SpaceX Elona Muska pobiera prawie 5 milionów dolarów za wysłanie w kosmos ładunku nieco mniejszego niż tona (831 kg). Zatem ładunek musiałby być wart o wiele więcej, aby usługa była rentowna. Na rzecz tego typu biznesu przemawia jednak fakt, że ceny usług rakietowych szybko spadają.
Pomysł, który ma 200 lat
Jako pierwszy ideę przesyłek rakietowych przedstawił niemiecki poeta Heinrich von Kleist w 1810 roku. Obliczył, że rakieta na bazie prochu strzelniczego może przetransportować list na odległość blisko 300 km w ciągu pół dnia czy 1/10 czasu, który może zająć koniowi.
Kolejny pomysł w 1927 roku przedstawił naukowiec Hermann Julius Oberth. Zakładał wysyłanie listów na odległość blisko tysiąca kilometrów. Ale dopiero austriacki inżynier Friedrich Schmiedl cztery lata później wcielił tę ideę w życie, choć w skromniejszej formie. Jego rakieta dostarczyła 102 listy do wioski oddalonej o 5 kilometrów. Rozwój tego typu usług blokowały jednak liczne wypadki połączone z utratą przesyłki.
W 1959 roku amerykański Departament Pocztowy połączył siły z Departamentem Obrony i wykorzystał pocisk balistyczny Regulus, który zwykle był nosicielem głowicy jądrowej. Zastąpiono głowicę dwoma pojemnikami pocztowymi. Pocisk z paliwem ważył 7 ton i zabierał 3 tys. listów. Wystrzelony z okrętu podwodnego USS Barbero przeleciał ok. 1200 km do bazy morskiej Mayport na Florydzie, co zajęło mu 22 minuty. Listy następnie zostały rozesłane do odbiorców w sposób tradycyjny, m.in. do prezydenta Dwighta Eisenhowera.
Rozwój takich pomysłów zablokowały koszty. Jak podaje serwis Interesting Engineering, pocisk Regulus kosztował w tym czasie milion ówczesnych dolarów, co oznacza, że każdy list kosztowałby co najmniej 333 dolary, aby móc go wysłać, nie licząc innych kosztów. Samoloty mogły to robić dużo taniej. Podobnie w przypadku paczek. Być może Chińczycy zmienią ten stan rzeczy