Wrócił temat dopłat do kredytów. Eksperci sceptyczni, mówią co lepiej zrobić

Analitycy rynku wyrażają wątpliwości co do sensowności wprowadzenia nowego programu dopłat do kredytów, ponieważ z jego korzyści skorzysta jedynie wąska grupa docelowa, podczas gdy pozostali mogą ponieść straty w wyniku potencjalnego wzrostu cen. – Być może lepszym rozwiązaniem byłoby promowanie istniejącego już programu, czyli państwowych gwarancji na brakujący wkład własny oraz dopłat w sytuacjach, gdy w rodzinach przybywają dzieci – sugerują specjaliści z branży. Zdjęcie

Wrci Temat Dopat Do Kredytw Eksperci Sceptyczni Mwi Co Lepiej Zrobi C04fe91, NEWSFIN

W czwartek poznaliśmy główne założenia nowego programu dopłat /Leszek Szymański /PAP Reklama

O tym, że wstępne oceny zaprezentowanego przez ministra Paszyka programu nie były pozytywne, pisaliśmy tuż po jego czwartkowej prezentacji. Choć współkoalicjanci przyjęli go z większym spokojem niż jego poprzednika „kredyt na start”, analitycy uważają, że program ma niejasne założenia, które mogą prowadzić do niepożądanych konsekwencji.

– Z pewnością korzyści odniesie jedynie niewielka grupa beneficjentów programu, którzy otrzymają dopłaty, ale na pewno skorzystają także właściciele starszych mieszkań, które są w ich posiadaniu co najmniej 3 lata i nie starsze niż 5-letnie, ponieważ wprowadzono takie kryteria z politycznych powodów, co wydaje się być dość zagadkowe. To dodatkowo dziwne, ponieważ tym sposobem eliminujemy potencjalne wpływy podatkowe z transakcji. Program zatem oddziaływałby na segment mieszkań, które obecnie najtrudniej się sprzedają, ale nie wiem, czy akurat trzeba wspierać sprzedających mieszkania na rynku wtórnym, skoro rzeczywistym problemem jest niedobór mieszkań, ich niska jakość techniczna oraz niewystarczająca efektywność energetyczna. Pośrednio na tym skorzystają także flipperzy i deweloperzy, ponieważ sprzedawcy na rynku wtórnym prawdopodobnie wykorzystają środki z tej transakcji na zakup innego mieszkania, w tym z rynku pierwotnego – mówi Jan Dziekoński, analityk rynku nieruchomości.

Reklama

Jak dodaje, flipperzy raczej nie będą bezpośrednio zyskiwać, ale mogą „przemienić się” w pośredników nieruchomości, a pośrednicy na pewno skorzystają na takim programie, ponieważ obecnie wiele mieszkań trafia do sprzedaży za pośrednictwem agencji nieruchomości. – Może więc należy nazwać ten program „Pośrednik Plus?” – ironicznie podkreśla Jan Dziekoński.

Pojawiają się również wątpliwości, czy jest sens forsować dopłaty do kredytów, które mogą ponownie wpłynąć na wzrost cen, w sytuacji, gdy nadal działa „rodzinny kredyt mieszkaniowy” z dopłatami na dzieci oraz gwarancją brakującego wkładu własnego.

– Wystarczy upowszechnić Rodzinny Kredyt Mieszkaniowy i nie będą potrzebne żadne dopłaty. Po pierwsze, RKM umożliwia zakup bez wkładu własnego dzięki gwarancji BGK. Po drugie, działa prodemograficznie dzięki spłacie rodzinnej (zwiększyłbym dopłatę za drugie dziecko). Po trzecie, nie powoduje wzrostu cen nieruchomości. Jednocześnie konieczne jest zrównanie opodatkowania zysków z nieruchomości z innymi instrumentami finansowymi, aby skierować inwestycje w inne obszary – proponuje Łukasz Sroczyński, pośrednik kredytowy.

O tym, że program funkcjonuje, choć niewielu korzysta z niego, pisaliśmy kilka tygodni temu, a wspiera tych, którzy nie dysponują wystarczającymi środkami na wkład własny oraz rodzinom, w których rodzą się nowe dzieci.

– To nie jest tak, że wszystkie dopłaty do kredytów są postrzegane jako coś negatywnego. Wiadomo, że większość krytycznych opinii dotyczy dopłat do zakupu nieruchomości, co może prowadzić do wzrostu cen. I to nie jest zaskakujące. Istnieją jednak inne dopłaty, takie jak Spłata Rodzinna, która obecnie występuje w Rodzinnym Kredycie Mieszkaniowym. Uważam, że wrzucanie wszystkich dopłat do jednego worka to błąd – komentuje Krzysztof Bontal, pośrednik kredytowy Proferto.

Wciąż działa program mieszkaniowy, o którym wsz

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *