Zgody nie ma. W sprawie kredytu wkroczy premier? „Donald nie może sobie pozwolić”

Forsowany przez resort rozwoju program dopłat do kredytów mieszkaniowych – jeśli w ogóle ruszy – to najwcześniej w marcu przyszłego roku. Dzięki temu zamiast kosztować ok. 500 mln zł, pochłonie 300 mln zł. A to, według naszych rozmówców, może stanowić istotny argument w rozmowach z Ministerstwem Finansów.

Prace nad programem dopłat do kredytów trwają w resorcie rozwoju Krzysztofa Paszyka (PSL) (East News, Flickr, Filip Naumienko, Raporter, KPRM)

„Kredyt mieszkaniowy #naStart”, jak nazywa się oficjalnie, lub „kredyt 0 proc.”, jak nazywają go przeciwnicy – jest w tej chwili jednym z najbardziej zapalnych tematów w koalicji. 

Biorąc pod uwagę polityczny klincz w tej sprawie, deklarowany wcześniej termin jego wprowadzenia, czyli 15 stycznia 2025 r., siłą rzeczy staje się nierealny. Dobrze o tym wiedzą w samym Ministerstwie Rozwoju i Technologii (MRiT), które odpowiada za ten projekt.

Potrzeba kilku miesięcy na przeprowadzenie ustawy, trzeba też dać bankom czas na dostosowanie ich systemów informatycznych i przygotowanie ofert dla klientów – tłumaczy w rozmowie z money.pl wiceszef MRiT Jacek Tomczak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Ile kino zarabia na popcornie? Prezes ujawnia

Aktualnie – jak słyszymy – najwcześniejszym terminem na wprowadzenie kredytu „na start” jest marzec 2025 r., choć w resorcie Krzysztofa Paszyka mówi się nawet o maju. Urzędnicy twierdzą, że jeśli wystartowałby w marcu, to zamiast 500 mln zł (o taką kwotę na realizację programu w przyszłym roku zabiegał resort Paszyka), wystarczy już 300 mln zł, bo odpada cały pierwszy kwartał. Pieniądze na dopłaty mają być uwalniane w kwartalnych transzach. A to może mieć znaczenie dla resortu finansów, który szuka pieniędzy na niwelowanie skutków powodzi i w którym nie słychać też przesadnego entuzjazmu w stosunku do inicjatywy MRiT.

Koalicyjny pat

Jednak ani argument o późniejszym uruchomieniu programu, a więc i niższych wydatkach na niego w 2025 r., ani ten podawany przez resort Krzysztofa Paszyka, że program niejako sam będzie się finansować dzięki wpływom z VAT generowanym na rynku mieszkaniowym, nie przekonują koalicjantów z Lewicy i Polski 2050.

Szefowa klubu Lewicy Anna Maria Żukowska zapewnia, że jej ugrupowanie nie podniesie ręki za „Kredytem na start”. – My skupiamy się na własnym projekcie, czyli budowie mieszkań na tani wynajem. Mamy już zapewnione 3,5 mld zł na przyszły rok na ten projekt. Natomiast jeśli chodzi o projekt kredytu „0 proc.”, nie słyszę, by coś nowego się wydarzyło, a nasz jest już po konsultacjach rządowych i jest na najbardziej zaawansowanym poziomie spośród wszystkich projektów, które były rozważane – twierdzi Żukowska.

Jeszcze większy opór jest w Polsce 2050 Szymona Hołowni.

Kredyt „0 proc.” i podobne mechanizmy, które czasem są nazywane inaczej, żeby zamydlić oczy opinii publicznej, są szkodliwymi rozwiązaniami, bo powodują wzrost cen nieruchomości większy, niż wynikałoby to choćby z inflacji – mówi Mirosław Suchoń z Polski 2050. 

W mniej oficjalnych rozmowach politycy ugrupowania Szymona Hołowni wskazują jeszcze, że z ich perspektywy coraz większym problemem wizerunkowym staje się wiceszef MRiT Jacek Tomczak (PSL), który wyjaśnia – nierzadko w dość kontrowersyjny sposób – założenia szykowanego programu w mediach czy parlamencie. – Na początku myśleliśmy, że dobrze gdyby Tomczak poniósł konsekwencje za ten kredyt „na start”. Ale teraz myślę, że dla szans wejścia tego programu w życie najlepiej będzie jak (Tomczak -red.) zostanie z nami jak najdłużej – ironizuje polityk z ugrupowania Szymona Hołowni.

Z kolei polityk KO uważa, że jeśli pomysł dopłat do kredytu ma być dalej forsowany, powinien to wziąć na siebie szef resortu Krzysztof Paszyk, a nie wiceminister Tomczak, któremu koalicjanci zarzucają, że ulega lobbingowi deweloperów. 

W Ministerstwie Rozwoju i Technologii słyszymy o chwilowym pacie. – Pokazujemy argumenty i przestrzegamy przed wywróceniem się rynku mieszkaniowego w przyszłym roku przy tak drogich kredytach. Jeśli podniesiemy podaż, to kredyt „na start” sfinansuje inwestycje na najbliższe trzy lata. Niestety w polityce mieszkaniowej nie ma cudownych rozwiązań, a takich się oczekuje – mówi minister Tomczak.

Co zrobi premier? „Donald nie może sobie pozwolić”

Jak słyszymy w koalicji, niewykluczone, że w którymś momencie spór będzie musiał przeciąć premier Donald Tusk. Nasz rozmówca z Kancelarii Premiera twierdzi, że jak będzie trzeba, szef rządu jest w stanie to zrobić.

Jego zdaniem trzeba wreszcie znaleźć jakieś konstruktywne rozwiązanie, a nie ciągle buksować w miejscu i prowadzić jałowe spory – przekonuje. 

Dodaje, że na pewno nie ma powrotu do takiej wersji programu, jaką wprowadził PiS. Z drugiej strony nasz rozmówca mówi, że państwo nie zajmuje się budową mieszkań, natomiast w sprawach mieszkalnictwa nie musi wygrać tylko jedna propozycja. – Sprawa wróci po powodzi. Budując program, można zastosować różne kryteria – słyszymy od człowieka z KPRM.

Z kolei poseł KO mówi, że program dopłat do kredytów także dla Koalicji Obywatelskiej jest istotny, bo to przecież obietnica złożona przez Tuska w ramach wyborczych 100 konkretów.

To na pewno będzie przeforsowane, Donald nie może sobie pozwolić, żeby odpuścić program, który sam zapowiadał w kampanii. Oczywiście będzie to skrojone tak, że ten kredyt na tym najbardziej preferencyjnym poziomie 0 proc. będzie dla najbardziej potrzebujących – wskazuje polityk KO.

Pytanie jednak, czy przy próbie przeforsowania ustawy w Sejmie KO i PSL nie będą musiały szukać większości poza koalicją, czyli np. w PiS. – Im głupio będzie zagłosować przeciw – zauważa polityk KO. – Niech próbują – odgraża się rozmówca z Polski 2050 i zapewnia, podobnie jak politycy Lewicy, że jego formacja gotowa jest głosować przeciwko takiej ustawie.

Choć zastrzega, że sytuacja może się jeszcze skomplikować. – Pytanie, czy to będzie odrębny projekt, dotyczący samego kredytu „na start”, czy element jakiejś szerszej ustawy. Obawiamy się, że zostanie to połączone z jakimiś innymi regulacjami i wtedy będziemy mieli dylemat – przyznaje.

Sytuacja na rynku mieszkaniowym

To, co różni koalicjantów, to nie tylko kwestia założeń szykowanego programu dopłat do kredytów, ale i interpretacje dotyczące sytuacji na rynku mieszkaniowym.

Jak wynika z danych dotyczących liczby mieszkań, których budowę rozpoczynano w danym półroczu, podwyżki stóp proc. między październikiem 2021 r. a październikiem 2022 r., a następnie utrzymywanie się wysokich stóp na poziomie 6,75 do października 2023 r. przełożyło się na znaczne ograniczenie możliwości popytowych na rynku mieszkaniowym, a w konsekwencji na załamanie liczby inwestycji mieszkaniowych. Już między II półroczem 2021 r. a I półroczem 2022 r. spadek ten wyniósł ponad 10 tys. mieszkań. W drugim półroczu 2022 r. wyniósł już 50 tys. mieszkań – czytamy w notatce resortowej, z której treścią udało nam się zapoznać.

Dlatego też, zdaniem resortu rozwoju Krzysztofa Paszyka, trzeba jak najszybciej uruchomić program dopłat do kredytów, ale inaczej skalibrowany niż „Bezpieczny kredyt 2 proc.” wprowadzony przez rząd PiS, by pobudzić rynek i stymulować popyt.

Tyle że sceptycznie nastawieni koalicjanci uważają, że sytuacja na rynku nie jest aż tak zła, by decydować się na program, który może ich zdaniem ponownie napompować ceny nieruchomości.

Deweloperzy sobie radzą znakomicie, banki radzą sobie znakomicie. Doceniamy ich pracę, dzięki której budowane są mieszkania, ale naprawdę nie trzeba ich wspierać dodatkowo z naszych podatków – mówi Mirosław Suchoń.

Jego zdaniem lepiej koncentrować się na budownictwie na wynajem i społecznym.

– Nie uratujemy mieszkaniówki w Polsce tylko budownictwem społecznym. Mniejszym zaangażowaniem finansowym budżetu sprawimy, że 60 tysięcy rodzin rocznie będziemy mogli wesprzeć w zakupie mieszkania – odpowiada na to Jacek Tomczak z MRiT. 

Tymczasem z najnowszego raportu Expandera i Rentier.io dotyczącego cen mieszkań za wrzesień 2024 r. wynika, że na rynek nieruchomości „powróciła normalność”, a ceny mieszkań w większości miast są stabilne.

Autorzy raportu wskazują, że tylko w 4 z 17 badanych miast pojawiły się znaczące zmiany. „Mocno rosły ceny w Katowicach i Gdyni, a duże spadki odnotowaliśmy w Toruniu i Białymstoku” – podają.

„Dobrą informacją dla osób planujących zakup nieruchomości z pomocą kredytu jest też to, że banki w ostatnim czasie znacząco (o 0,57 pp.) obniżyły stawki oprocentowania stałego. W rezultacie już w czterech bankach znajdziemy oprocentowanie poniżej 7 proc. – zauważają autorzy opracowania. Jak jednak wskazują, ten spadek nie doprowadził do poprawy dostępności kredytów, a wręcz przeciwnie. „W ostatnich trzech miesiącach większość banków obniżyła o kilkadziesiąt tysięcy złotych dostępną kwotę kredytu dla rodzin z dwójką dzieci” – czytamy w raporcie.

Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *