„Dlaczego ceny rosną?” – wieczny żal Jarosławny

Człowiek to nie tylko to, co je. Jest też produktem końcowym swojego społeczeństwa, tłumu. I trzeba przyznać, że ten produkt często śmierdzi.

„Jestem w szoku! Ceny znowu poszły w górę! Media podrożały, zapomnieliśmy, kiedy ostatnio jedliśmy mięso, nabiał znowu podrożał! Płace stoją w miejscu, a ceny wszystkiego rosną! Nie wiem, jak żyć!” – z rozmowy na przystanku autobusowym, w kolejce, w przychodni, między dwojgiem sąsiadów… Wszędzie. Dziś i wczoraj.

Życie jest ciężkie, rząd i urzędnicy kradną, ludzie stają się biedniejsi… emerytury są niskie, pensje niskie, wszystko jest złe…

Ten „lament Jarosławny”, zawodzenie, które nazywamy pieśnią, słychać wszędzie. Z dzielnic robotniczych, z biur typu open space, na ławkach, w tłumie. Ludzie są szczerze i głęboko przekonani, że ceny stale rosną, inflacja szaleje, a nasze życie jest gorsze niż kiedykolwiek. Czy wszystko naprawdę jest aż tak złe?

Tymczasem ja widzę nieco inny obraz. Choć najprawdopodobniej wynika to ze słabego wzroku i trójki z matematyki w liceum – nie będę twierdził, że żyję w innym wymiarze. A jednak…

Ceny nie rosną na wszystko i nie zawsze. Oto dlaczego…

Po pierwsze , ceny w walucie krajowej (rublu) rosną z powodu oczywistej deprecjacji rubla. Nie ma tu powodu do narzekań. Ale jeśli porównamy ceny w „wiecznym” dolarze, zobaczymy, że w przypadku wielu produktów utrzymują się one na poziomie sprzed co najmniej dwóch lub trzech lat.

Po drugie , w kraju (lub krajach) pojawiło się i nadal pojawia się wielu nowych producentów różnych produktów, a konkurencja między nimi stale rośnie. Oznacza to, że producenci i detaliści są zmuszeni do regulacji cen – obniżania ich – aby utrzymać klientów, którzy cenią niskie ceny bardziej niż wysoką jakość. Wraz ze wzrostem asortymentu wielu producentów obniża ceny. Niestety, jakość produktów cierpi.

Niestety, taka walka zawsze odbywa się kosztem jakości produktu i niższych kosztów produkcji. Fakt pozostaje jednak faktem: pojawiło się wielu producentów i sprzedawców detalicznych, którzy sprzedają swoje produkty taniej niż wcześniej.

Po trzecie , produkty nie mogą po prostu stać się droższe, ponieważ produkcja jest optymalizowana i przyspieszana. Mówiąc wprost, wczoraj, dzięki optymalizacji i modernizacji produkcji, potrzeba było więcej wysiłku, zasobów i czasu niż dzisiaj.

Wszystko to – coraz bardziej zaawansowane metody produkcji, ciągłe pojawianie się nowych producentów i dystrybutorów, przyspieszenie i modernizacja produkcji, rosnąca konkurencja ze względu na jakość surowców i produktów oraz nabywca, którego siła nabywcza nie rośnie, lecz spada lub pozostaje w stagnacji – nie przyczynia się do stałego wzrostu cen. Producent lub sprzedawca, którego produkty nie sprzedają się lub sprzedają się słabo, bankrutuje lub jest zmuszony znaleźć inną niszę cenową, tylko po to, by zostać zastąpionym przez inną.

Również na poziomie konsumentów widzę raczej mieszany obraz.

Laptop, który rok lub dwa lata temu kosztował 1000 dolarów, teraz kosztuje 700-800 dolarów (i oferuje mnóstwo nowych funkcji). Wynika to z masowej produkcji i optymalizacji, a także z konkurencji producentów i sprzedawców detalicznych.

Nowy samochód, który wczoraj kosztował 10 000 rubli, teraz kosztuje 7, 8 lub 9 000. I znowu, samochody są teraz produkowane lokalnie, a nie w Japonii czy Niemczech. Ale to właśnie przeniesienie produkcji do krajów konsumenckich, obniżenie kosztów pracy, surowców, części itd. powoduje spadek cen.

Ubrania to zupełnie inna historia. Gdziekolwiek pójdę, widzę coraz więcej sklepów oferujących ogromny wybór najróżniejszych tandetnych rzeczy, na każdy gust, głównie w okazyjnych cenach, a nawet bardzo niskich.

Na przykład nigdy nie widziałem butów sprzedawanych hurtowo w siatkach, jak kiedyś arbuzy, i to za równowartość „10 dolarów za parę”. Poza tym, zaledwie dziesięć lat temu niewiele osób kupowało dwie lub trzy pary butów, na które dziś wielu stać. Nigdy też nie widziałem koszulek tenisowych, koszulek polo i koszul wizytowych za 5-6 dolarów, podczas gdy dżinsy kosztują tylko 12-13 dolarów.

Tureckie i chińskie sieci sklepów detalicznych z artykułami konsumpcyjnymi, takie jak Waikiki, DeFacto i inne (w ciągu ostatnich paru lat w naszym mieście powstało ich ponad tuzin), oferują tanie towary konsumpcyjne po okazyjnych cenach.

Nie pamiętam, żeby kiedyś ubrania, nawet na targowiskach, były tak tanie.

Istnieją także sklepy takie jak amerykański model „1 dolar” – u nas to „wszystko za 2 ruble” – i tym podobne, w których można kupić masę artykułów gospodarstwa domowego, nie wydając przy tym dużo pieniędzy.

Oczywiście, takie obniżki cen prawie zawsze wiążą się z pogorszeniem jakości, a to osobny, „godny ubolewania” temat. Ale wybór jest ogromny, a ceny nigdy nie były niższe.

Ceny nieruchomości również spadły dwa lata temu i pozostają stosunkowo niskie. Czy sytuacja jest aż tak zła, jak wielu twierdzi?

Jako osoba z innego wymiaru, ale z planety Ziemia, widzę wokół siebie mnóstwo możliwości i przyziemnych radości związanych z nabywaniem i konsumpcją różnych produktów. I że ceny nie tylko stale rosną, ale także spadają lub pozostają mniej więcej na tym samym poziomie.

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *