Samorządowiec do Tuska: wie Pan, jak czuje się ktoś, kto zarabia po 20 latach mniej niż 4 tys. zł na rękę?

Brakuje pieniędzy na podwyżki dla najmniej zarabiających w sektorze publicznym. Pracownicy samorządów piszą do premiera list i domagają się 20 proc. wzrostu płac. Z kolei Poczta Polska znalazła furtkę w ustawie i „wyrównuje” tysiącom pracowników wynagrodzenia do poziomu minimalnego z funduszu premiowego.

Samorządowcy napisali list do premiera Donalda Tuska ws. wynagrodzeń (PAP, OLIVIER MATTHYS)

„Co by Pan powiedział, gdyby pracownik Kancelarii Prezesa Rady Ministrów ogłosił zrzutkę na pokrycie wynajmu mieszkania, lekarstwa dla dziecka, albo pożyczał pod koniec miesiąca wśród znajomych? Absurdalne i niedopuszczalne, prawda? A z taką rzeczywistością muszą się mierzyć pracownicy samorządów i ich rodziny” – pisze w liście otwartym do premiera rządu Donalda Tuska samorządowiec ze Świdnicy Jacek Wolszczak.

Pracownicy samorządowi postanowili zawalczyć o swoje prawa, gdyż czują się pominięci przez nowy rząd. Nie dostali 20-procentowej waloryzacji wynagrodzeń, tak jak inni pracownicy budżetówki.

Jak podkreślają, podwyżki dostaną nauczyciele, ale już nie pracownicy ośrodków pomocy społecznej, obiektów sportowych czy bibliotek miejskich.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Słowa Tuska to blef? Ekspert: tego co było przed wyborami, już nie ma

W rozmowie z money.pl autor listu, który jest również przewodniczącym związku zrzeszonego w Związkowej Alternatywie Związku Zawodowego Świdniczanie, przekonuje, że skokowa podwyżka płacy minimalnej od stycznia tego roku do kwoty 4242 zł brutto miesięcznie (czyli o 17 proc. w stosunku do ubiegłego roku) była dla świdnickiego samorządu potężnym wyzwaniem finansowym.

Trzeba było bowiem podnieść wynagrodzenia wielu pracownikom samorządu. W niektórych jednostkach podwyżki wyrównawcze dostała połowa zatrudnionych tam kadr.

Najlepsi odchodzą. Nie chcą najniższej krajowej

Zdaniem Wolszczaka w efekcie styczniowych podwyżek wynagrodzeń siatki płac w samorządach zostały jeszcze bardziej spłaszczone.

Przykładowo starszy bibliotekarz w miejskiej bibliotece w Świdnicy, który ma staż pracy grubo przekraczający 10 lat, zarabia prawie tyle samo, co osoby sprzątające lub nowozatrudnione bez żadnego doświadczenia.

„Wie Pan, co czuje człowiek, który po 20 latach pracy zarabia mniej niż 4000 zł na rękę? I to nie prostej roboty, a kreatywnej, wymagającej mądrego zarządzania procesem i planowania strategicznego. To uczucie bycia zdradzonym i zapomnianym. Cholernie paskudny stan” – pisze do premiera Wolszczak.

Jak informuje nasz rozmówca, w dużych ośrodkach miejskich nastąpił w tym roku prawdziwy exodus kadr. Z pracy masowo zwalniają się doświadczeni i kompetentni pracownicy samorządów. Podobnie jest też w policji.

Jak informuje przewodnicząca Komisji Krajowej Związku Zawodowego Pracowników Policji Joanna Stec-Trzpil, w poprzednim roku wzrost płacy minimalnej pracowników cywilnych policji wyniósł 590 zł, podczas gdy średni wzrost wynagrodzeń tychże pracowników ograniczył się do kwoty 399 zł.

– Rząd PiS gwarantował podwyżki płacy minimalnej nie zwracając uwagi na źródła jej finansowania. Oznaczało to dla nas przymus oszczędzania poprzez m.in. nieobsadzanie wakatów – wylicza przewodnicząca związkowców.

Jak przyznaje, w tym roku sytuacja się zmieni, bo pracownicy policji dostaną 20 proc. waloryzacji, podczas gdy płaca minimalna wzrośnie o 700 zł.

– Pierwszy raz od lat podwyżki dostaną wszyscy pracownicy policji i to w wysokości przekraczającej kwotę, o jaką wzrosła płaca minimalna. Niestety, nie spowoduje to wypiętrzenia siatki płac – podkreśla nasza rozmówczyni.

Dodaje, że wraz z podwyżkami płacy minimalnej zwiększyła się liczba osób, które są doświadczonymi specjalistami czy ekspertami w policji i zarabiają tyle samo, co personel robotniczy oraz obsługi. – Na 12 tysięcy pracowników cywilnych policji aż 1/3 będzie otrzymywać w tym roku najniższą możliwą kwotę spośród całej służby cywilnej w Polsce – podkreśla Stec-Trzpil.

Poczta znalazła furtkę w przepisach?

Zdaniem przewodniczącego Wolnego Związku Zawodowego Pracowników Poczty Piotra Moniuszki, z podwyżkami minimalnych wynagrodzeń ma problem również Poczta Polska.

Spółka zamknęła ubiegły rok ze stratą finansową w kwocie 778 mln zł. Zarząd spółki (Pocztą kierują wciąż nominaci PiS) zastosował obejście przepisów o płacy minimalnej w ten sposób, że ustalił od stycznia br. minimalne wynagrodzenie zasadnicze na poziomie 4023 zł brutto miesięcznie, a brakującą do wysokości płacy minimalnej (4242 zł brutto) kwotę 219 zł wypłaca pracownikom w postaci premii.

W efekcie wprowadzenia takiego rozwiązania środki z funduszu premii, zamiast trafiać do osób najlepiej pracujących i motywować je do lepszej pracy, trafiają na konta wszystkich najmniej zarabiających bez względu na ich podejście do pracy – przekonuje Piotr Moniuszko.

Zdaniem naszego rozmówcy spółka wypełnia obowiązek ustawowy, poświęcając środki, które mogłyby zatrzymać w spółce dobrze pracujące osoby średniego i wyższego szczebla, które masowo odchodzą z Poczty, bo ich wynagrodzenie zrównało się praktycznie z najniższą krajową.

Według związkowca zasadnicze wynagrodzenie minimalne wraz z premią otrzymuje nawet 80 proc. ogółu zatrudnionych w Poczcie Polskiej.

O komentarz w sprawie poprosiliśmy zarząd Poczty Polskiej – na odpowiedź biura prasowego jeszcze czekamy.

Będzie zmiana przepisów?

Według dyrektora ds. komunikacji w Forum Związków Zawodowych Grzegorza Sikory ustawa o płacy minimalnej jest nieprecyzyjna i daje pole do nadużyć ze strony pracodawców. Pozwala na wliczenie do płacy minimalnej innych składników wynagrodzenia – np. premii.

Jak informuje Sikora, kwestia zmiany przepisów dotyczących wliczania do płacy minimalnej różnych dodatków będzie na pewno przedmiotem prac w nowej Radzie Dialogu Społecznego.

Nasz rozmówca jest przekonany, że problem ten uda się dość szybko rozwiązać poprzez zakazanie tego typu praktyk. Jednak odcięcie pracodawcom możliwości wliczania do płacy minimalnej premii może doprowadzić do skokowego wzrostu umów zleceń oraz pozorowanego samozatrudnienia.

Jeszcze przed wejściem w życie nowych stawek płacy minimalnej w marcu 2023 r. pracę na podstawie umów zlecenia i pokrewnych wykonywało w Polsce 2,26 mln osób.

Według dyrektora Sikory odpowiedzią państwa na tego typu zagrożenia powinna być wzmożona kontrola Państwowej Inspekcji Pracy, ale przede wszystkim zwiększenie nakładów na wynagrodzenia w sektorze publicznym.

Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *