– Łukaszenka zabiera nam ojczyznę. Wprowadza szantaż moralny pracowników. To żelazna kurtyna odcinająca Białorusinów od Zachodu – mówi money.pl Tatiana Iwanow z Fundacji „Za Wolność Waszą i Naszą”. Nowe przepisy na Białorusi mogą dramatycznie wpłynąć na nasz rynek pracy.
Alaksandr Łukaszenka wprowadził nową "żelazną kurtynę". Uderzył w żyjących za granicą Białorusinów (via Getty Images, Contributor#8523328)
W czwartek 7 września wiele zmieniło się dla Białorusinów na emigracji. Tego dnia weszły w życie przepisy zakazujące wydawania paszportów przez zagraniczne placówki dyplomatyczne Białorusi. To oznacza, że w przypadku wygaśnięcia paszportu czy prawa pobytu Białorusini będą musieli wrócić do kraju po nowe dokumenty.
Jesteśmy w szoku. Kroki, które podejmuje reżim, wskazują, że władze nie chcą w kraju tych, którzy im się przeciwstawiają. Albo liczy na to, że ktoś wróci do kraju i przeprosi za to, że wyjechał – wyjaśnia w rozmowie z money.pl Tatiana Iwanow z Fundacji „Za Wolność Waszą i Naszą”, pomagającej m.in. represjonowanym Białorusinom.
To jednak nie koniec. Kolejny dekret białoruskiego przywódcy Aleksandra Łukaszenki zakazuje sprzedaży nieruchomości w kraju z wykorzystaniem pełnomocnictwa. Żeby doprowadzić do transakcji, trzeba fizycznie znajdować się na terytorium Białorusi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Wspólne ćwiczenia Rosji i Białorusi. Tony sprzętu blisko granicy z Polską
Zatrzymania za „lajki”
– Codziennie docierają do nas informacje o kolejnych zatrzymaniach w kraju. Mimo to są osoby, które wyjeżdżają z Polski i wracają, bo myślą, że ich nikt nie zatrzyma. A powód może być prozaiczny. Podejrzana jest każda osoba, która spędziła trochę czasu w Polsce – tłumaczy Jan Markow, prezes Stowarzyszenia Białoruski Związek Solidarności. – W takiej sytuacji wystarczy „lajk” na Facebooku, żeby wszcząć sprawę kryminalną i zostać ekstremistą.
Teraz Białorusini stoją pod ścianą. Niektórzy mogą jeszcze przez wiele lat nie przyjechać do kraju, nawet w odwiedziny do rodziny.
Większość Białorusinów stara się o kartę pobytu lub ochronę międzynarodową. Jest jednak problem, bo na kartę pobytu czeka się 2-3 lata, jak choćby w urzędzie wojewódzkim we Wrocławiu. Gdy komuś skończy się paszport, to przebywa w Polsce nielegalnie, nie może nawet wyjechać do Czech czy Niemiec. Liczymy, że rząd zajmie się tą sprawą – dodaje Markow.
Przykładem osoby, która od dwóch lat czeka na rozpatrzenie wniosku w urzędzie, jest Maksym. Mężczyzna prowadzi niewielką firmę budowlaną i zatrudnia pięć osób – dwóch Białorusinów i trzech Ukraińców. – Na Białoruś nie wrócę na pewno, bo czeka mnie więzienie. Widziałem, jak podrabiano dokumenty w czasie wyborów. Nowy dekret mocno utrudni nam życie, chociażby z przedłużeniem prawa jazdy – wcześniej mogłem to zrobić w białoruskiej ambasadzie – mówi money.pl.
Jan Markow wyjaśnia, że można wydać dokument tymczasowy uprawniający do legalnego pobytu w czasie, gdy czeka się na decyzję urzędników. Szkopuł tym, że aby otrzymać ochronę międzynarodową, trzeba wykazać, że jest się zagrożonym, a do represji dochodzi najczęściej w momencie przekroczenia granicy. I wtedy jest za późno.
Zobacz także:
Łukaszenka nie ma już wyjścia. "Białoruś płaci wysoką cenę"
– Przy oczekiwaniu na kartę pobytu tymczasowej ochrony nie ma – kwituje Markow.
– Z całą pewnością decyzja białoruskiego prezydenta o braku możliwości wyrobienia i przedłużenia ważności paszportu w placówkach dyplomatycznych jest sposobem na ukaranie Białorusinów, którzy chcą żyć w innych krajach. Kolejne ruchy władz białoruskich są niepokojące i wymagają dalszej obserwacji i odpowiedniego dostosowywania polskich przepisów umożliwiających pobyt i zatrudnienie Białorusinów – uważa Szymon Witkowski, dyrektor Forum Pracy Związku Pracodawców i Przedsiębiorców.
Białorusini zakładają firmy
To może być problem, gdyż według danych Polskiego Instytutu Ekonomicznego obywatele Białorusi od stycznia 2022 r. do końca czerwca 2023 r. założyli w Polsce 11 716 jednoosobowych działalności gospodarczych. „W samym 2022 r. w Polsce do ubezpieczeń emerytalnego i rentowych zgłoszono 108 tys. Białorusinów (ponad dwukrotnie więcej niż w 2020 r.)” – stwierdzono. To informatycy, budowlańcy, pracownicy magazynów i zakładów. Do tego dochodzą kierowcy zawodowi. Są obawy, że część z nich wróci do kraju.
Dla polskiej gospodarki byłby to problem. Jak wskazuje PIE, struktura branżowa białoruskich firm może sprzyjać uzupełnieniu brakujących w Polsce pracowników, szczególnie z wysokimi kompetencjami z zakresu IT.
W tej sytuacji istotne jest wykorzystanie szansy, aby powstające w Polsce firmy białoruskie stały się czynnikiem sprzyjającym przyspieszeniu cyfryzacji polskich firm – podkreślono w „Tygodniku Gospodarczym PIE”.
Niewykluczone też, że nowe represje dyktatora zmobilizują kolejnych Białorusinów do ucieczki z kraju, tak jak w 2020 r., gdy na taki ruch zdecydowało się od 250 do 500 tys. osób. Jeśli Białorusini zostają w Polsce, to najczęściej osiedlają się w Białymstoku lub Warszawie.
Z kręgu moich znajomych nikt nie chce wracać na Białoruś, raczej chcą przyjechać do Polski. Inni wyjechali do Stanów Zjednoczonych i Niemiec. I nie chodzi nawet o politykę, a po prostu lepsze zarobki – mówi nam Maksym.
Pracownik z Białorusi poszukiwany
Białoruscy pracownicy są cenieni na polskim rynku. Potwierdza to Rafał Mróz z agencji pracy tymczasowej EWL Group, która sprowadza głównie pracowników niewykwalifikowanych. – Obecnie mamy ok. 200 osób, chociaż przed wybuchem wojny w Ukrainie było ich kilkukrotnie więcej. Pracują przede wszystkim w zakładach żywnościowych czy w przemyśle samochodowym. Są to głównie osoby młode, które świetnie się zintegrowały się z naszym społeczeństwem i liczę, że będzie ich więcej – ocenia Mróz.
Zobacz także:
W IT potrzeba 100 tys. pracowników na już. "Białoruś ma świetnych fachowców"
Podobnego zdania jest Szymon Witkowski. – Z pewnością polska gospodarka i rynek pracy bardzo potrzebuje obcokrajowców. W ciągu ostatnich miesięcy coraz więcej obywateli Ukrainy, którzy zamieszkali w Polsce i podjęli pracę po wybuchu wojny, wyjeżdża do innych krajów zachodnich. W tej sytuacji Polska tym bardziej powinna zwrócić się w kierunku migracji z Białorusi i wprowadzić dalsze ułatwienia w dostępie do rynku dla obywateli tego kraju na wzór tych, jakie przysługują dziś Ukraińcom. Potencjalna utrata migrantów pochodzących z tego państwa z pewnością byłaby dużym obciążeniem dla całej gospodarki – zaznacza.
Jan Markow dodaje, że kluczowa będzie organizacja kursów języka polskiego. – Bez znajomości polskiego znalezienie pracy jest niemożliwe, nawet w zawodzie i z wyższym wykształceniem. Prowadzimy u nas kursy, ale to zdecydowanie za mało – twierdzi.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl