Pracodawcy ostrzegają, że afera wizowa PiS uderzy w samo serce polskiej gospodarki – rynek pracy, opierający się w dużej mierze na obcokrajowcach. Problem może być znacznie większy – nadwyrężone zaufanie do państwa. – Szczytem hipokryzji jest uczynienie z problemu uchodźców pytań referendalnych – słyszymy.
"Afera wizowa" może mieć negatywne reperkusje gospodarcze – ostrzegają pracodawcy (East News, Piotr Molecki)
Afera wizowa dotyczy sprowadzania do Polski imigrantów z korupcją w tle. W proceder miał być zamieszany wiceszef MSZ Piotr Wawrzyk. Prokuratura Krajowa podała, że prowadzi w tej sprawie śledztwo wraz z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym. Dotyczy ono nieprawidłowości przy składaniu wniosków o wydanie kilkuset wiz w ciągu półtora roku. Śledczy zaznaczyli, że zatwierdzona została mniej niż połowa tych wniosków. Nieprawidłowości, które badają służby, dotyczą placówek dyplomatycznych Polski w: Hongkongu, Tajwanie, Indiach, Arabii Saudyjskiej, Singapurze, Filipinach, Katarze oraz Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Na widok cen Czesi łapią się za głowę. Wystarczy przekroczyć granicę
Afera wizowa PiS. Pracodawcy ostrzegają rząd
Zjednoczona Prawica – zgodnie z ujawnionym przez WP „przekazem dnia” – robi wszystko, by umniejszyć znaczeniu afery wizowej. Pracodawcy widzą jednak realne zagrożenie dla siebie i pracowników sprowadzanych z zagranicy.
Zgadzam się z tym, że afera wizowa może wpłynąć na rynek pracy i na problemy przedsiębiorców z pozyskiwaniem pracowników z zagranicy. Już wcześniej zapotrzebowanie na wizy pracownicze znacznie przekraczało liczbę terminów udostępnianych przez konsulaty – mówi w rozmowie z money.pl Nadia Kurtieva, specjalistka ds. rynku pracy z Konfederacji Lewiatan.
Jej zdaniem po piątkowym komunikacie resortu sprawa zagranicznych, który rozwiązał umowy z pośrednikami w tym zakresie, „ten czas się jeszcze bardziej wydłuży”. – A był już za długi. W niektórych krajach proces przydzielenia terminów na spotkanie w sprawie złożenia wniosku wizowego wynosił ponad 10 miesięcy – wyjaśnia ekspertka.
– Innymi słowy, polskie placówki nie są przygotowane pod względem kadrowym i organizacyjnym na przeprocesowanie wszystkich aplikacji wizowych. Dlatego też ograniczenie outsourcingu usług wizowych dotknie pośrednio tysiące pracodawców w Polsce zmagających się z niedoborem pracowników – wskazuje Kurtieva.
Jest to o tyle ważne, że najnowsze dane Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w tej kwestii nie pozostawiają złudzeń. Liczba obcokrajowców ubezpieczonych w Zakładzie wyniosła w sierpniu 1,1 mln i była o 6,3 proc. wyższa niż przed rokiem. Tempo wzrostu liczby ubezpieczonych obcokrajowców systematycznie hamuje, przede wszystkim za sprawą ustabilizowania się liczby ubezpieczonych Ukraińców, po znaczących wzrostach odnotowanych w 2022 r.
Liczba ubezpieczonych Ukraińców wyniosła w sierpniu 747,4 tys. Z kolei liczba ubezpieczonych cudzoziemców o narodowości innej niż ukraińska wyniosła 353,3 tys. i wzrosła o 19,8 proc. rok do roku (r/r).
Sadownicy obawiają się o pracowników
Swoje obawy wyrazili już m.in. sadownicy. Mirosław Maliszewski ze Związku Sadowników RP zaznacza, że do tej pory korzystali oni w dużej mierze z usług pracowników z Ukrainy. Tych jednak brakuje, więc plantatorzy zgłosili się do rządu z prośbą o pomoc.
– Jest coraz większy problem z liczebnością pracowników z Ukrainy, a mężczyźni już praktycznie nie przyjeżdżają. Dlatego staramy się od dawna, żeby trafiali do nas głównie pracownicy z Azji, żeby mieli ułatwioną procedurę wizową do podjęcia pracy w naszych gospodarstwach. Teraz boimy się, że w przyszłości urzędnicy będą obawiać się przybicia pieczątki – twierdzi Maliszewski.
– Niezależnie od tego, czy miał miejsce ten szkodliwy proceder, czy też nie, po prostu ucierpimy. Afera bardzo nam szkodzi. Nie będzie tańszych produktów bez taniej siły roboczej – dodaje.
Problem jest znacznie większy
Z kolei Zdzisław Siwiński, wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego, który sam jest przedsiębiorcą, uważa, że rząd sięgnął „szczytu hipokryzji” ws. imigrantów. – Dla mnie szczytem hipokryzji jest uczynienie z problemu uchodźców-pracowników pytań referendalnych. Ten problem jest do rozwiązania w gronie ludzi rozumnych, a nie obserwujących słupki sondaży – zauważa.
W rozmowie z money.pl Siwiński wskazuje na znacznie większy problem niż sama „afera wizowa”.
Znacznie większe szkody powoduje brak zaufania do Państwa. Przeskakujący przez płot człowiek jest „be” a ten, który opłaca się organom lub firmom działającym na ich zlecenie, jest „cacy”. W kraju, który uważa się za katolicki, powinniśmy pamiętać, że jedni i drudzy to ludzie. Przyjąłem ostatnio do pracy dwoje Ukraińców. Nie dlatego że bardzo potrzebuję pracowników. Ale dlatego, że pochodzą z Chersonia – opowiada nam przedsiębiorca.
Nie zgadza się on jednak ze stwierdzeniem, że polski rynek pracy znacząco ucierpi w związku z aferą PiS-u.
W większości Polska jest dla tych ludzi krajem tranzytowym. Znaczna część obcokrajowców uzupełniających potrzeby gospodarki to ludzie z Ukrainy czy Białorusi. Dużo większy wpływ mają działania rządu Ukrainy, które mają na celu powrót do ojczyzny mężczyzn w wieku poborowym. Jest to zrozumiałe. Ale w Polsce pozostaną kobiety, dzieci i starcy – dodaje.
– Wśród przedsiębiorców panuje opinia, że Hindusi, Nepalczycy i inni Azjaci to bardzo pracowici ludzie. Mimo barier językowych uczą się szybko swoich obowiązków i nie są tak roszczeniowi jak inni obcokrajowcy – podsumowuje wiceprezes Związku Rzemiosła Polskiego.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl