Samorządowcy apelują o przesunięcie startu systemu kaucyjnego i wypracowanie rozwiązania, które nie spowoduje wyrwy w budżecie. Zyskali poparcie Anny Sobolak z KO, ale jej argumenty nie przekonują wiceszefowej resortu klimatu Anity Sowińskiej z Lewicy. Za brak kompromisu zapłacą Polacy.
Część polityków uważa, że możemy odroczyć wdrożenie systemu kaucyjnego bez ponoszenia konsekwencji (GETTY, Dominika Zarzycka, SOPA Images)
Od początku 2025 r. ma zacząć działać w Polsce system kaucyjny. Oznacza to, że przy zakupach za szklaną butelkę dodatkowo zapłacimy 1 zł. W przypadku pozostałych opakowań objętych systemem – metalowych puszek i plastikowych butelek – stawka wyniesienie 50 groszy. Pieniądze będzie można odzyskać, zwracając puste opakowanie do sklepu.
Według ekspertów system kaucyjny przyjęty przez poprzedni parlament (pracę nad rządowym projektem ustawy pilotował ówczesny wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba) to rozwiązanie złe i kosztowne, a wdrożenie go z pominięciem tzw. Rozszerzonej Odpowiedzialności Producentów (ROP) grozi finansowym drenażem kieszeni samorządów i konsumentów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Na koncie ma 9,5 mln zł. Jak do tego doszedł? "Byłem młodym pelikanem" Marcin Iwuć w Biznes Klasie
Koalicja Obywatelska kontra Lewica
Pod taką oceną podpisuje się posłanka Koalicji Obywatelskiej Anna Sobolak.
Najlepiej byłoby wprowadzić ROP i system kaucyjny równolegle od stycznia 2025 r. Nie ma jednak takiej możliwości, bo ROP jest w powijakach. Ale możemy odroczyć wdrożenie systemu kaucyjnego co najmniej o rok bez ponoszenia konsekwencji – mówi w rozmowie z money.pl członkini sejmowej komisji ochrony środowiska.
Opór stawia jednak wiceministra klimatu i środowiska Anita Sowińska z Lewicy. Powodów jest kilka.
– Po pierwsze, kwestie środowiskowe. Chcemy ograniczyć ilość odpadów i zwiększyć poziomy recyklingu. Po drugie, ponad 85 proc. Polek i Polaków oczekuje systemu kaucyjnego. Chcą czystego środowiska, chcą, aby surowce były wykorzystywane powtórnie. Po trzecie, ustawa kaucyjna już jest w porządku prawnym (została przyjęta w lipcu 2023 r. – przyp. red.) – mówi money.pl wiceministra Sowińska. I dodaje:
W związku z tym część przedsiębiorców podjęła już działania przygotowawcze – zakup recyklomatów czy stworzenie systemu komputerowego. Dwie firmy zgodnie z istniejącym prawem złożyły wnioski o bycie operatorami systemu, z których jedna firma uzyskała już zgodę. Gdybyśmy teraz opóźnili wdrożenie systemu, moglibyśmy narazić Skarb Państwa na ewentualne straty – mówi członkini rządu.
Konflikt interesów
Producenci, importerzy oraz właściciele marek muszą podnieść poziomy selektywności zbiórki odpadów opakowaniowych. Do 2025 roku powinni segregować 77 proc. odpadów, a do 2029 r. 90 proc. Bez systemu kaucyjnego – twierdzi Anita Sowińska – wytwórcy napojów nie podołają tym wymogom.
Rzecz w tym, że obowiązkowy jest system ROP, co wynika z prawa unijnego. System kaucyjny jest uzupełniający i nieobligatoryjny. Obejmie 12 mld opakowań rocznie. Natomiast łączna wartość kaucji wyniesie ok. 9 mld zł. Odpadami i kaucją trzeba będzie zarządzić.
ROP ma skłonić producentów do zmniejszenia ilości odpadów niedających się do recyklingu, na czym zależy Unii Europejskiej.
– Chodzi o to, aby producenci myśleli o gospodarowaniu odpadami już na etapie deski kreślarskiej. Ponieważ obecnie ciężar segregacji spoczywa na gospodarstwach domowych, zaledwie połowa odpadów nadaje się do recyklingu. Należy to zmienić – apeluje w rozmowie z money.pl Maciej Kiełbus z Kancelarii Prawnej Ziemski&Partners.
Dodaje, że bez wątpienia ROP będzie dodatkowym kosztem dla producentów, więc każdy dzień zwłoki z jego wdrożeniem to oszczędności finansowe dla tych firm.
Po drugiej stronie barykady mamy producentów recyklomatów czy dostawców technologii, którzy – jak mówi nasz rozmówca – nalegają, aby kaucja weszła w życie jak najszybciej, ponieważ dla nich to gigantyczny rynek zbytu. Natomiast apel samorządowców jest wołaniem na puszczy.
Co się stanie, jeśli uruchomimy system kaucyjny bez ROP-u?
W pierwszej kolejności ze śmietników znikną metalowe puszki, butelki PET oraz część butelek szklanych. Są to najcenniejsze odpady, będące źródłem przychodów dla podmiotów działających w branży odpadowej, dzięki którym są one w stanie sfinansować zagospodarowanie reszty odpadów niedających się do przetworzenia – tłumaczy Maciej Kiełbus.
Według niego bez ROP-u (w ramach którego producenci będą zmuszeni płacić za zbiórkę, transport i zagospodarowanie odpadami) podmioty działające w branży odpadowej będą zmuszone pokryć koszty zagospodarowania pozostałych odpadów ze środków pochodzących od samorządów, a w konsekwencji od mieszkańców.
Dlatego tak ważne jest – podkreśla ekspert – aby oba systemy ruszyły równolegle. W przeciwnym razie gminy będą zmuszone podnieść mieszkańcom opłaty za gospodarowanie odpadami.
Wyższe ceny za wywóz śmieci
O ile może zdrożeć wywóz śmieci? Według Olgi Goitowskiej, uczestniczki debaty zorganizowanej przez „Pulsu Biznesu” – o 10 proc. lub więcej.
Przedstawicielka Unii Metropolii Polskich oraz Urzędu Miasta Gdańsk uważa, że już w 2024 r. spore grono gmin znajdzie się w sytuacji, w której nie będzie w stanie sprostać wymaganym poziomom recyklingu, za co grożą kary finansowe.
Według danych GUS w latach 2020-22 polskie gminy poddawały recyklingowi ok. 27 proc. wszystkich odpadów komunalnych. W 2025 r. recyklingowi ma podlegać 55 proc. odpadów komunalnych, w 2035 r. ma to już być 65 proc. By sprostać tym wymaganiom, gminy musiałyby więc w krótkim czasie podwoić osiągane poziomy. Uruchomienie systemu kaucyjnego utrudni to zadanie.
W półmilionowym Gdańsku uzyskanie jednego punkt procentowego oznacza przekazanie do recyklingu ok. 2 tys. ton surowców. Według Olgi Goitowskiej to naprawdę dużo. – Na dzień dobry możemy szykować się na ubytek przychodów ze sprzedaży surowców kaucyjnych o ponad 40 proc. – powiedziała w trakcie debaty „PB”.
Pilny apel do rządu
Z tego względu organizacje samorządowe, przedsiębiorcy branży gospodarki odpadami i strona społeczna wspólnie apelują do rządzących o pilne wdrożenie sprawiedliwego ROP-u.
Tylko w przypadku, kiedy producenci będą partycypowali w kosztach zbiórki i zagospodarowania odpadów, gminy będą w stanie zapobiec wzrostowi stawek opłat dla mieszkańców lub też doprowadzić do ich obniżenia – czytamy w ich stanowisku opublikowanym we wtorek.
Rozwiązaniem kompromisowym, preferowanym przez posłankę Sobolak, jest tzw. rozwiązanie belgijskie.
To cyfrowy system polegający na skanowaniu domowym skanerem lub smartfonem specjalnych kodów naklejanych na pustych opakowaniach, następnie wrzucanych do żółtych worków lub pojemników znajdujących się w przestrzeni publicznej. Zwrot kaucji jest przelewany na konto klienta, a zużyte opakowania są dostarczane do recyklingu.
System belgijski przeanalizowała Emilia den Boer z Kamilem Banaszkiewiczem z Politechniki Wrocławskiej. W swoim opracowaniu piszą, że jest on bardziej komfortowy dla mieszkańców ze względu na brak konieczności wdrożenia dodatkowego strumienia odpadów oraz konieczności ich transportu do punktów zbiórki.
Zdaniem ekspertów wdrożenie takiego systemu w Polsce musiałoby zostać jednak poprzedzone szczegółową i wieloaspektową analizą wykonalności, jako alternatywa w stosunku do dotychczas proponowanego rozwiązania.
Karolina Wysota, dziennikarka money.pl