Paliwo w Polsce jest jednym z najtańszych w Europie. Wpływ na obniżki cen benzyny i oleju napędowego nie wynika jednak z tendencji rynkowych, które świadczyłyby o konieczności podwyżek. Jak informuje Łukasz Prokopiuk z DM BOŚ, cytowany przez „DGP”, zysk EBIDTA Orlenu w III kwartale może obniżyć się nawet o kilka miliardów złotych.
/Stanislaw Bielski/REPORTER /East News
Reklama
Jak wynika z wypowiedzi eksperta, cytowanego przez „Dziennik Gazetę Prawną”, przed spadkami cen na stacjach paliw, które rozpoczęły się na początku września, Dom Maklerski Banku Ochrony Środowiska szacował, że wynik EBIDTA LIFO dla rafinerii Orlenu wyniesie w III kw. ok. 6-7 mld zł.
– Teraz szacujemy, że wyniesie on 2-3 miliardy złotych – tłumaczy na łamach dziennika Łukasz Prokopiuk.
Wskaźnik EBIDTA, to inaczej zysk firmy z wyłączeniem kosztów amortyzacyjnych, wynikających z prowadzonej działalności. Wlicza się w niego wypracowane środki wraz z tymi, które przeznaczono na np. inwestycje czy wynikające z nich koszty obsługi kredytów. Orlen podaje dane w konwencji LIFO, czyli najpóźniejszej dostawy.
Rynek paliwowy w Polsce przeżywa „anomalię”. Ceny powinny być wyższe
Jak informujemy na łamach Interii Biznes od blisko dwóch tygodni, obecna sytuacja na stacjach paliw w Polsce to „anomalia”. Takiego określenia użyli analitycy mBanku, którzy w swoim raporcie wskazali, że ceny benzyny i oleju napędowego w naszym kraju spadają, choć we wszystkich krajach panuje odwrotny trend.
Dla przykładu litr benzyny w Niemczech 27 września br. kosztował po przeliczeniu 8,80 zł (1,91 euro), natomiast w Czechach kierowcy musieli zapłacić 7,61 zł (40,31 koron). W Polsce w tym czasie na pylonach pojawiały się średnio ceny na poziomie 5,99 zł za litr. Podobna zależność była także odnotowywana w przypadku diesla.
Jak wynika z obliczeń Urszuli Cieślak, analityczki firmy Reflex, jeżeli zostałaby zachowana historyczna relacja pomiędzy cenami na stacjach a stawkami panującymi na europejskim rynku paliw gotowych, koszt oleju napędowego w Polsce powinien wynosić od 7,10 do 7,40 zł za litr, a w przypadku benzyny ok. 7 złotych.
Tymczasem stale drożejąca ropa, która utrzymuje się na poziomie przekraczającym 90 dol. za baryłkę od początku września, i umacniający się dolar wobec złotego nie mają odzwierciedlenia na cenach na stacjach paliw w naszym kraju. Zdaniem Janusza Steinhoffa, byłego ministra gospodarki w rządzie Jerzego Buzka, „mamy do czynienia z przykładową patologią rynku”.
– Tu już trudno mówić o rynku. To, co dzieje się obecnie, nie ma żadnego związku z zasadami funkcjonowania konkurencyjnego rynku. Jest to wręcz dowód na pogwałcenie obowiązującego prawa i mechanizmów rynkowych. Przy całkowitej bierności Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – stwierdził ekspert w wywiadzie udzielonym Interii Biznes.