Pracownicy amerykańskich koncernów z dnia na dzień dowiadują się, że ich stanowisko przestało istnieć, a zespoły zostały rozwiązane. Nie tracą oni jednak pracy. Firma w e-mailu informuje, że przesuwa ich na nowe stanowisko. Bierze ich w ten sposób na przeczekanie w nadziei, że sami się zwolnią.
Było "quiet quitting", teraz jest… "quiet cutting". Firmy nie zwalniają pracowników, ale robią wszystko, by sami odeszli (Getty Images, victor espadas gonzalez)
O nowym zjawisku na rynku pracy pisze „The Wall Street Journal”, który rozmawiał z szeregiem pracowników dotkniętych „cichą redukcją etatów” (ang. „quiet cutting”). Osoby te doświadczają huśtawki nastrojów. Niektórzy odczuwają ulgę, że mają nadal pracę, innym towarzyszy poczucie strachu, gdyż mają wrażenie, że zostali wytypowani w ten sposób do „odstrzału”.
Zobacz także:
Uwziął się na ciebie szef? Być może właśnie doświadczasz "cichego zwalniania"
Rynek się zmienił
Sytuacji nie poprawia fakt, że obecnie następuje odwrót od rynku pracownika, co w money.pl zapowiadaliśmy już wiele miesięcy temu. Świat zmaga się bowiem z kryzysem związanym z turbulencjami na rynku surowcowym (co przekłada się na wyższe ceny energii) oraz wygaszaniem przez światowe rządy programów mających stymulować gospodarki po pandemii koronawirusa.
Firmy dziś bardziej niż na rekrutacji pracowników skupiają się na poszukiwaniu oszczędności. A jedną z najprostszych możliwości cięcia wydatków jest właśnie redukcja etatów. Przykładów takiego działania jest mnóstwo. Wystarczy spojrzeć na spółki technologiczne. Ścieżkę wytyczył im Elon Musk, który po przejęciu Twittera (obecnie X) zwolnił niemal połowę zespołu. Jego śladem poszły m.in. Meta (właściciel Facebooka i Instagrama), Google czy Amazon.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Kształcenie zawodowe przyszłością polskiego rynku pracy
W takim otoczeniu coraz trudniej o znalezienie nowej pracy. Dlatego też – jak zauważa „WSJ” – dla pracownika najlepiej jest się nie wychylać i siedzieć tam, gdzie ma zatrudnienie. Problem w tym, że koncerny znalazły sposób i na takie osoby, a jest nim „cicha redukcja etatów”.
Czym jest „cicha redukcja etatów”?
„Cicha redukcja etatów” nie oznacza, że pracownicy z dnia na dzień tracą pracę. Przeciwnie: firmy ich nie zwalniają, ale robią wszystko, by sami odeszli. Dlatego potrafią bez ostrzeżenia zlikwidować stanowisko, na którym dana osoba była zatrudniona, czy też rozwiązać zespół, do którego należała.
Zobacz także:
CEO Amazona stracił cierpliwość. Wysłał ostrą wiadomość pracownikom, którzy nie chcą wrócić do biura
Zamiast wypowiedzenia, podwładny dostaje informację o tym, że np. przeniesiono go do innego działu. Nierzadko bywa i tak, że ma rozpocząć pracę na stanowisku, z którym nie miał wcześniej styczności, a więc nie ma wymaganego na nie doświadczenia.
Innym sposobem jest też nagłe skasowanie możliwości pracy zdalnej, mimo że wcześniej korporacja obiecywała, że nie podejmie tego kroku. Konieczność nagłego przeorganizowania sobie życia i ponowne doświadczenie stania w korkach może być silnym bodźcem do złożenia wypowiedzenia, co w money.pl opisywaliśmy na przykładzie pracownicy z USA. A koncerny właśnie liczą na to, że zatrudnieni będą sami się zwalniać.
Zobacz także:
Ma sześciocyfrową pensję i rzuciła papierami, bo musiała wrócić do biura. Decyzję podjęła, gdy stała w korku
Dwie korzyści dla firm
„WSJ” poprosił o ocenę strategii „cichej redukcji etatów” ekspertów i przedstawicieli sektora HR. Na podstawie rozmów z nimi wskazał dwie przyczyny, dlaczego firmy decydują się na to rozwiązanie. Pierwsza związana jest rzeczywiście z redukcją etatów. Korporacje chcą zmniejszyć liczbę pozycji na liście płac, ale nie chcą ponosić z tego powodu konsekwencji. Gdyby same zwolniły pracownika, to musiałyby mu zapłacić odprawę czy też zasiłek dla bezrobotnych.
Co innego, jeżeli podwładny sam „rzuci papierami”. Wtedy pracodawca ma czyste ręce, może się rozstać z zatrudnionym za porozumieniem stron, a jego dział księgowości odetchnie z ulgą, że pożegnanie nie wiąże się z dodatkowymi kosztami.
Druga przyczyna stawia firmy w korzystniejszym świetle. Przedsiębiorstwa, które poświęciły kilka lat na znalezienie, zatrudnienie i przeszkolenie najlepszych talentów dostępnych na rynku (co często wiązało się ze znacznymi nakładami finansowymi) nie chcą ot, tak pozbywać się tego kapitału. Zamiast tego wolą zatrzymać najzdolniejszych pracowników i przesunąć ich z realizowania starych, nieefektywnych strategii i koncepcji do tych, które mają przynieść zyski w przyszłości.
Zobacz także:
Jak zrobić natychmiastowe wrażenie podczas rozmowy o pracę. Doświadczony rekruter ma trzy rady
Reorganizacja firm i związana z tym likwidacja stanowisk może wywoływać niepokój u pracowników, jednak czasem jest to ruch ze strony zarządu, który ma naprawdę pozwolić na uniknięcie zwolnień masowych – stwierdza w rozmowie z dziennikiem Roberta Matuson, trenerka i doradczyni firm w zakresie HR.
Są już pierwsze przykłady „cichej redukcji etatów”
„WSJ” przywołuje też dane AlphaSense, platformy zajmującej się badaniami finansowymi, które wskazują, że liczba wzmianek w raportach finansowych spółek o przeniesieniu pracowników na inne stanowiska wzrosła ponad trzykrotnie od sierpnia 2022 r.
Gazeta wskazuje też na konkretne przykłady firm, które zdecydowały się na ten krok w ramach swojej restrukturyzacji. Wymienia: Adidasa, Adobe, IBM i Salesforce. Przywołuje też historię Matta Conrada, 34-letniego starszego specjalisty ds. sprzedaży w IBM, który przeszedł dwie zmiany stanowiska w ciągu dwóch lat, zanim jesienią 2022 r. wylądował na obecnym.
Zobacz także:
Inteligentni ludzie czasem sabotują własny sukces i nawet o tym nie wiedzą
W 2021 r. mężczyzna telefonicznie dowiedział się od swojego przełożonego, że jego stanowisko kierownicze będzie zlikwidowane. W zamian koncern przesunął go do pracy przy sprzedaży oprogramowania. Jednak Conrad nie miał doświadczenia w tym zakresie, co odbiło się na jego zdrowiu psychicznym.
Jeszcze w tym samym roku udało mu się znaleźć nowe stanowisko w IBM, które lepiej odpowiadało jego umiejętnościom. Pomógł mu w tym jego były menedżer. Jednak w styczniu 2022 r. koncern zlikwidował zespół zatrudniający 34-latka, a on sam został ponownie przeniesiony. Mężczyzna poprosił dział HR o pomoc w znalezieniu mu pracy zdalnej w dziale sprzedaży, co zajęło pół roku.
Zobacz także:
Najgorszy błąd, jaki można zrobić w CV według byłego rekrutera Google
Odniosłem wrażenie, że firma chciała mi zakomunikować: „doceniamy wszystko, co zrobiłeś, więc nie chcemy cię zwolnić. Możesz albo jak najlepiej to wykorzystać, albo znaleźć inną pracę gdzie indziej” – stwierdził Matt Conrad
Jak stwierdził, nie zrezygnował z pracy w IBM, gdyż było to kwestią zasad. – Nie poddałbym się, ponieważ byłem najlepszym pracownikiem i to po prostu nie było sprawiedliwe – podkreślił w rozmowie z „WSJ”.
IBM nie odpowiedział na prośby o komentarz ze strony dziennika.
Zobacz także:
9 sygnałów, po których poznasz, że pora złożyć wniosek o urlop i odpocząć
„Cicha redukcja etatów” zamiast rzeczywistych zwolnień
W lipcu amerykańskie firmy ogłosiły o 42 proc. mniej zwolnień niż w czerwcu. Jednocześnie wielkość lipcowych redukcji zatrudnienia była o 8 proc. niższa niż w lipcu 2022 r., co oznacza, że po raz pierwszy w tym roku cięcia etatów w danym miesiącu były niższe niż w analogicznym okresie rok wcześniej – wynika z danych Challenger, Gray & Christmas, firmy zajmującej się outplacementem, czyli programami wsparcia w poszukiwaniu nowej pracy dla pracowników zwalnianych przez firmy grupowo lub indywidualnie.
Andy Challenger, starszy wiceprezes firmy, w rozmowie z „WSJ” wprost wskazuje, że obecnie największym trendem na rynku pracy są zmiany stanowisk wewnątrz struktur firm, związane z ich reorganizacją lub restrukturyzacją.
Opracowanie: Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl