W ubiegłym tygodniu pięć osób zostało zatrzymanych przez ABW za podpalenie pod Warszawą. To m.in. Ukraińcy i Rosjanin z kanadyjskim paszportem. Natomiast w minioną środę za wzniecenie ognia na Pomorzu ujęła trzech mężczyzn – dwóch Białorusinów i 40-letniego Polaka – podaje „Rzeczpospolita”
Okazuje się, że rosyjskie służby werbują podpalaczy m.in. przez rosyjskojęzyczny Telegram. Płacą im za podpalenia miejsc publicznych w dużych miastach od 10 do 15 tys. euro.
Rosja stoi za pożarem hali Marywilska 44?
Wrocławska prokuratura ustaliła, że nowo zatrzymani najpierw nocą z 21 na 22 czerwca 2023 r. podpalili koktajlem Mołotowa włoską restaurację w Gdyni, a w tym roku z 8 na 9 kwietnia – magazyn europalet w Markach pod Warszawą. Próbowali też podłożyć ogień w centrum farb i tynków Gdańsku. Okazało się, że działali na zlecenie GRU. Są również powiązani z Ukraińcem, który szykował się do podpalenia fabryki farb we Wrocławiu, ale został ujęty przez ABW w styczniu tego roku
Wiele wskazuje tez na to, że Rosjanie mogą stać również za niedawnym pożarem hali Marywilska 44 w Warszawie i za próbą podpalenia jeszcze jednego obiektu handlowego w stolicy.
Podpaleń może być więcej?
Według śledczych, cytowanych przez „Rzeczpospolitą” Rosjanom chodzi głównie o wywołanie chaosu, przerażenia, strat w mieniu, a nawet w ludziach. Niepokój ten ma się przełożyć na niechęć do pomagania broniącej się Ukrainie. Stąd też do podpaleń werbowani są głównie Ukraińcy i Białorusini.
Ustalenia międzynarodowego wywiadu wskazują, że ataki będą się nasilać. W dodatku mogą to być nie tylko podpalenia. Dzięki ubiegłorocznej nowelizacji prawa za szpiegostwo grozi w Polsce dożywocie.