Donald Trump ostrzega Google, że może "zamknąć" najpopularniejszą wyszukiwarkę świata. Podczas rozmowy z dziennikarką telewizji Fox News, były prezydent USA i właściciel platformy społecznościowej "Truth Social" dał do zrozumienia, że uważa Google za skrajnie nieodpowiedzialną i szkodliwą firmę.
Trump znany jest w Stanach Zjednoczonych ze swojej walki z tak zwanym lobby Big Tech. Szczególnie cięty jest on na Google, które według niego cenzurowało informacje odnośnie nieudanego zamachu na jego życie po wydarzeniach w Butler w Pensylwanii.
Na antenie Fox News Trump stwierdził, że "Google jest bardzo zły. Byli bardzo nieodpowiedzialni i mam wrażenie, że Google zaraz zostanie zamknięty, ponieważ nie sądzę, aby Kongres to zaakceptował. Naprawdę nie sądzę. Google powinien być ostrożny."
Informacje o wydarzeniach na wiecu w Butler, gdzie 20-letni Thomas Crooks strzelał w kierunku Trumpa, w wyniku czego ten został powierzchownie ranny w ucho, jak najbardziej są do znalezienia przy pomocy wyszukiwarki Google. Kandydujący na prezydenta Trump zauważył jednak, że popularna wyszukiwarka nie podpowiadała kluczowych fraz po wpisaniu słowa "zamach", umieszczając w podpowiedziach sugestie dotyczące dawnych incydentów, jak zamach na Kennedy'ego, czy Jana Pawła II. Zwolennicy byłego prezydenta zauważyli też, że autouzupełnianie nie działa również w przypadku frazy "prezydent Donald…", gdzie nie pojawiało się dopełnienie "…Trump".
Google zareagował informując, że w przypadku frazy "zamach" zadziałał filtr prewencyjny, który ma na celu zapobieganie wyszukiwaniu się nawzajem przez potencjalnych zamachowców, którzy mogliby planować tego typu działania. Po tym jak zamach na Donalda Trumpa stał się faktem, a nie tylko teoretyczną możliwością, fraza została usunięta z filtra i pojawia się w podpowiedziach. Podobnie stało się w przypadku frazy "prezydent Donald", która jak twierdzi Google, nie działała poprawnie z powodu błędu.
Trump kontra Google?
Czy Donald Trump może doprowadzić do zamknięcia najpopularniejszej wyszukiwarki internetowej świata? Według portalu StatsCounter.com Google posiadał 91,5 proc. światowego rynku wyszukiwarek internetowych w pierwszym kwartale tego roku. Dla polskiego rynku było to nawet 95,43 proc. Zamknięcie takiego molocha, nawet przez prezydenta USA wydaje się nieprawdopodobne.
Portal TheVerge dostrzega związek pomiędzy komentarzami Trumpa a grupą inwestorów z Doliny Krzemowej, którzy finansują jego kampanię wyborczą. Wchodzący w jej skład Marc Andreessen i Ben Horowitz popierali stanowisko Trumpa twierdząc, że Google jest "potężniejsze niż prawdopodobnie 95 proc. krajów na świecie". Peter Thiel, inwestor finansujący kampanię JD Vance'a, wskazanego przez Trumpa na wiceprezydenta od lat wydaje pieniądze na działania regulacyjne względem Google i zdarzyło mu się nawet okrzyknąć korporację "zdradziecką".
The Verge zauważa, że politycy, wystosowując względem Google groźby antymonopolowe są wściekli na obowiązującą w firmie politykę moderacji treści. W USA jednak możliwość podejmowania wyborów odnośnie zasad zawartych w "standardach i wytycznych" platform cyfrowych, broni Pierwsza Poprawka do Konstytucji USA zapewniająca wolność słowa.
Oprac.: MT