Sektor lotniczy wobec nowych zagrożeń: uderzenia dronów

Sektor Lotniczy Wobec Nowych Zagroe Uderzenia Dronw 2f6dc4e, NEWSFIN

Na porcie lotniczym w Monachium bezzałogowce wtargnęły na obydwa pasy startowe. Anulowano aż 52 rejsy, a z uwagi na ogromne perturbacje pokrzywdzonych zostało przeszło 11,5 tys. podróżnych

Foto: AFP

Danuta Walewska

Reklama

 

Reklama Reklama

Z tego artykułu się dowiesz:

  • Jakiego rodzaju problemem są drony dla portów lotniczych w Europie?
  • Z jakimi niebezpieczeństwami muszą się konfrontować pasażerowie oraz firmy lotnicze?
  • W jaki sposób ataki bezzałogowców oddziałują na funkcjonowanie europejskich portów lotniczych?
  • Jakie są możliwe następstwa finansowe incydentów z wykorzystaniem dronów dla podmiotów realizujących przewozy powietrzne?
  • Dlaczego Dania stała się szczególnie wystawiona na incydenty z dronami?
  • Jakie kroki są planowane w celu zapobiegania wyzwaniom związanym z dronami w lotnictwie?

Wywołany obecnością bezzałogowców paraliż portów lotniczych w Europie obrazuje, jak poważne niebezpieczeństwo maszyny bezzałogowe stanowią dla lotnictwa powszechnego. Znaczący dron, nawet nie wyposażony w broń, w kolizji z samolotem jest w stanie spowodować tragedię. Zaś bezzałogowce pojawiły się w okolicy lotnisk w chwili, gdy europejska branża lotnicza dźwignęła się z załamania po pandemii Covid-19. Uprzednio musiała już mierzyć się z cyberatakami, zawężeniem przestrzeni powietrznej dostępnej dla lotnictwa powszechnego, w tym wyłączeniem obszaru Ukrainy oraz potrzebą bardziej ścisłego dzielenia jej z wojskiem. 

W nocnych godzinach z 9 na 10 września co najmniej 19 dronów wleciało na obszar Polski oraz wymusiło zamknięcie przestrzeni powietrznej nad  czterema polskimi lotniskami – w Warszawie, Modlinie, Rzeszowie, a także – najdłużej w Lublinie. Jak przekazano w komunikacie, stało się tak ze względu na „nieplanowaną aktywność militarną związaną z zapewnieniem bezpieczeństwa państwa”.

Na warszawskim Lotnisku Chopina, które  zawiesiło operacje odlotów oraz przylotów na trochę ponad 2 godziny, anulowano wtedy 4 rotacje (odloty i przyloty), 13 samolotów przekierowano do innych portów – do Gdańska, Poznania, Wrocławia i Katowic, a opóźnionych zostało 39 rejsów. Porty lotnicze w Rzeszowie i w Modlinie odwołały po 4 połączenia. 

Reklama Reklama Reklama

22 września trzy spore drony wtargnęły na teren kopenhaskiego lotniska Kastrup. Unieważniono wówczas 31 rejsów, a przeszło 100 zostało skierowanych na lotniska alternatywne. Wstrzymanie startów i lądowań trwało wówczas cztery godziny. Z tej przyczyny pokrzywdzonych zostało ponad 20 tys. podróżnych, którzy musieli zmodyfikować harmonogramy podróży. Tej samej nocy dwa bezzałogowce wtargnęły w przestrzeń powietrzną nad lotniskiem w Oslo. Unieważniono tam, lub przekierowano 17 rejsów, a lotnisko zawiesiło czynności lotnicze na trzy godziny. W  przeciągu dwóch nocy z 23 na 24 oraz z 24 na 25 września drony po raz kolejny zaburzyły ruch w duńskiej przestrzeni powietrznej, tym razem w mniejszych portach – Aalborg, Esbjerg, Sønderborg, Skrydstrup. Następstwa dla ruchu pasażerskiego były tam drobne, ograniczyły się jedynie do osobistych i militarnych operacji lotniczych. 25 września drony znowu wtargnęły w przestrzeń nad lotniskiem w Kopenhadze, jak również nad Billund –  siedzibę Legolandu. Zakłóciły także okresowo funkcjonowanie bazy wojskowej.

Na kopenhaskim lotnisku zapobiegawczo anulowano 11 porannych rejsów 25 września, a duńskie władze po raz pierwszy przyznały, że jest to początek wojny hybrydowej. Analogiczny atak został powtórzony 27 września. Duńczycy wykryli wówczas  kilkanaście bezzałogowców zbliżających się do infrastruktury o newralgicznym znaczeniu. Operacje lotnicze ponownie zostały przerwane, i to kilkukrotnie.

Dlaczego to właśnie Dania stała się obiektem najczęstszego nękania w tych atakach dronami?  Amerykański dziennik  „The Wall Street Journal” sądzi, że incydenty z bezzałogowcami  są związane z decyzją rządu tego państwa  o zakupie uzbrojenia dalekiego zasięgu oraz wsparciem dla Ukrainy. Dania ofiarowała Ukrainie całą swoją artylerię i podniosła wydatki na obronność.

Bolesne konsekwencje ataku dronowego na lotnisko w Monachium

Najbardziej dotkliwe konsekwencje dla cywilnego lotnictwa miał jednak trzydniowy najazd bezzałogowców na lotnisko w Monachium, gdzie drony wtargnęły na obydwa pasy startowe. Rozpoczęło się to w czwartek, 2 października oraz skończyło dopiero w nocnych godzinach z piątku na sobotę, gdy to z obszernymi opóźnieniami operacje zostały wznowione. W sumie anulowano 52 rejsy, a z tej przyczyny pokrzywdzonych zostało przeszło 11,5 tysięcy pasażerów.

Według „Bilda”, który dotarł do tajnego raportu monachijskiej policji, jest to dopiero początek tego rodzaju działań. Termin ataku dronowego nie był przypadkowy, bowiem przypadł dokładnie w czasie apogeum atrakcji Oktoberfestu. I choć nie ma „twardych” dowodów, że za tymi wszystkimi atakami stoją Rosjanie, a władze w Moskwie wyśmiewają tego rodzaju sugestie, to coraz więcej świadczy o tym, że bezzałogowcami sterują nie „żartownisie”, lecz fachowcy.

Reklama Reklama Reklama

W policyjnym dokumencie, do którego dotarł „Bild” napisano, że monachijskie lotnisko zostało zaatakowane bezzałogowcami wojskowymi, a do nich „żartownisie” dostępu nie mają. Nie było tam jednak sugestii skąd mogły przybyć, ani jakiego typu były. Jak stwierdził w ostatnią sobotę Alexander Dobrindt, minister spraw wewnętrznych Niemiec, policja tego państwa już wkrótce zostanie zaopatrzona w sprzęt służący do walki z dronami.

Ostatnie ataki dronowe pokazały niedwuznacznie, że europejskie lotnictwo nie ma opracowanych instrumentów do walki z wyzwaniem dronowym. Jedynym rozwiązaniem jest okresowe zamknięcie przestrzeni powietrznej przez agencje kontroli lotów. Charles Röbin, partner  w brytyjskiej firmie ubezpieczeniowej  Clyde & Co, powiedział w rozmowie z BBC, że także ta branża została zaskoczona.

– Ostatni atak bezzałogowców na lotnisko w  Monachium wskazał, że pojawiło się kolejne ryzyko w branży lotniczej – mówił.  Nie krył jednocześnie, że również dla jego branży jest to nowe wyzwanie, ponieważ najczęściej do ubiegania się o odszkodowanie należy przedstawić fizyczne dowody poniesionych szkód. – Ostatnie incydenty, a jest ich coraz więcej, wskazują, że ubezpieczyciele będą musieli wytworzyć szersze pojęcie ryzyka oraz dostosować swoje produkty również do sytuacji, gdy poniesiona strata nie ma wymiaru fizycznego – dodał Charles Röbin.

Najbardziej poszkodowani to pasażerowie i linie lotnicze 

Ataki dronów powodują zamknięcie przestrzeni powietrznej, to jest wstrzymanie operacji, lecz nie zamknięcie lotnisk.  Według Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA) koszt odwołanego rejsu linii niskokosztowej jest zależny od rozmiaru maszyny, która odwołaną operację miała zrealizować. Dla samolotów niedużych, czyli do 50 podróżnych, koszt ten wynosi 6,8 tys. euro, w tym 3,1 tys. euro to wydatki na opiekę nad pasażerami.  Dla przewoźników niskokosztowych, którzy zazwyczaj operują samolotami B737 i A320, jest to już wydatek od 18,6 tys. euro, a dla przewoźnika tradycyjnego, sieciowego od 85 tys. euro do 123 tys. euro. Ostatnia kwota dotyczy największych maszyn szerokokadłubowych. Takich lotów w Monachium pod koniec ostatniego tygodnia anulowano 31.

Odwołanie rejsu z powodu wlotu dronów oraz zamknięcia przestrzeni powietrznej w żaden sposób nie jest zawinione przez przewoźników. Pasażerom pechowych rejsów, których niestety może być coraz więcej, nie należy się zatem odszkodowanie. Ale opieka przewoźnika – jak najbardziej. Czy w takiej sytuacji porty lotnicze zarabiają, skoro uziemieni pasażerowie przebywają tam dłużej? Niekoniecznie. Albowiem klient zirytowany nie jest skłonny do wydawania pieniędzy. 

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *