Raczej nie ma lokalu, w którym nie okradałoby się właściciela i klientów – twierdzą pracownicy warszawskich restauracji. Jakie sposoby mają kelnerzy na dodatkowy „zarobek”? Opowiedzieli o tym "Gazecie Wyborczej".
Odkąd płatności przyjmowane są głównie kartą, aby „zarobić” dodatkowe pieniądze, trzeba być bardziej kreatywnym. Jednak w ten sposób można mieć nawet dwa razy tyle, co na napiwkach – pisze Wyborcza.pl. Gazeta rozmawia z kilkorgiem pracowników stołecznych lokali gastronomicznych.
Nie nabijają rachunków na kasę
Okazuje się, że najprostszym sposobem na okradanie właścicieli restauracji, jest nienabijanie rachunku na kasę fiskalną, gdy goście płacą gotówką. Kelnerzy najczęściej noszą przy pasku specjalne portfele, z których rozliczają się na koniec dnia. Wówczas muszą oddać tyle gotówki, ile jest nabite na ich konto. Dlatego, gdy jest duży ruch, przygotowują sobie stare wydruki fiskalne.
– Gość płaci, kręcisz się wokół kasy, wydajesz resztę, a ty wykładasz na bar stary wydruk, gość go nie dostaje, zresztą na ogół ich to nie interesuje. Jeśli robisz to bez mrugnięcia okiem, nie ma szans, by ktoś to zauważył — twierdzi Olek, cytowany przez serwis Wyborcza.pl
Wyższa kwota na terminalu
Kolejnym sposobem na zyskanie dodatkowych pieniędzy jest napiwek na kartę. W większości restauracji goście mogą go zostawić kelnerowi, wklepując w klawiaturę terminala płatniczego wyższą kwotę. Właściciele lokalu najczęściej albo wypłacają pracownikowi różnicę pomiędzy ceną zakupu, a kwotą na terminalu już po opłaceniu podatku albo pozwalają na odbieranie jej w gotówce. Tymczasem wielu gości nie patrzy na ceny w barze. Wówczas zdarza się, że kelnerzy dobijają kilka złotych do ich rachunku i różnica ląduje w ich kieszeni. Jeśli klient się zorientuje, udają, że się pomylili.
Cenna piwna piana
Według barmanów najłatwiej zarobić na piwie. Gdy otwierana jest nowa beczka, zanim naleje pierwsze piwo, trzeba zlać pianę. Tak samo, kiedy beczka się kończy. Można jej zlać mniej lub więcej. Jednak pracownicy zwykle wolą tę drugą opcję. Dzięki temu pieniądze za jedno lub dwa piwa lądują w ich kieszeni.
Okazuje się, że „dorobić” do pensji można też na kieliszkach wódki i szybkich koktajlach. Jeśli kieliszek jest z grubego szkła, wizualnie alkoholu jest w nim więcej. Jeśli do każdego naleje się go 5 ml mniej, pieniądze za każdego ósmego szota lądują w kieszeni barmana.
Ludzie niechętnie dają napiwki?
Według pracownika restauracji, cytowanego przez serwis Wyborcza.pl eldorado na napiwki się skończyło i teraz ludzie nie dają ich tak chętnie jak dawniej. Tymczasem na tzw. ”wałkach” można dorobić drugie tyle, co z normalnych napiwków. W normalny dzień jest to około 100 zł, a w weekend nawet 300.