Chińskie akcje rozpoczęły wtorek od mocnych wzrostów, ale szybko wycofały się, gdy nowe deklaracje władz nie spełniły oczekiwań inwestorów. Nie pojawiły się wśród nich dalsze istotne bodźce finansowe. Główny indeks giełdy w Hongkongu tracił nawet 10%.
Chińskie giełdy wróciły we wtorek do handlu po tygodniowej przerwie z okazji Święta Narodowego. W tzw. złoty tydzień rynek akcji Państwa Środka wchodził w doskonałych nastrojach, które opanowały go po ogłoszonych przez władze pakietach stymulacyjnych dla gospodarki.
Wzrosty na giełdach napędziły cięcie stóp procentowych, zapowiedź setek miliardów juanów na zakup papierów wartościowych dla brokerów i funduszy, program 800 (juanów)+ na drugie dziecko i obniżka oprocentowania już zaciągniętych kredytów hipotecznych połączona z usunięciem ograniczeń zakupu mieszkań w największych miastach.
W efekcie mogliśmy obserwować "chiński rajd". Od połowy września do początku października indeks największych chińskich spółek CSI300 zyskał ponad 25%, a Hang Seng umocnił się o 30%.
Zimny prysznic na powrót z wakacji
Giełda w Hongkongu nie świętowała razem z Chinami Kontynentalnymi i w poniedziałek, 7 października, jej główny indeks zalazł się na poziomie nieobserwowanym od ponad 2,5 roku. We wtorek jej główny indeks Hang Seng runął na otwarciu o ponad 10%. Później nastąpiło lekkie odbicie i o godz. 9:00 czasu polskiego strata wynosiła 7,11%.
CSI300 otworzył się po weekendzie, gwałtownie rosnąc (+10,75%), ale przewaga popytu szybko zaczęła topnieć. Indeks największych chińskich spółek zyskiwał ostatecznie 5,93%.
Najmocniej poturbowany został indeks FTSE China50, w którego skład wchodzi czołowe 50 spółek z giełd w Szanghaju i Shenzhen. We wtorek tracił ponad 10%. Po wcześniejszych wzrostach (o 40% od 24 września) wciąż można uznać to jedynie za korektę.
Chwilowa czkawka czy trwała niestrawność?
Według "Financial Times" głównym katalizatorem spadków miały być niespełnione oczekiwania rynku. Zheng Shanjie, przewodniczący Chińskiej Narodowej Komisji Rozwoju i Reform (NDRC), na konferencji prasowej po spotkaniu chińskich urzędników nie ogłosił we wtorek wyczekiwanych przez inwestorów kolejnych środków fiskalnych mających na celu wesprzeć wzrost gospodarczy.
Zamiast ogłosić dalsze potężne wydatki, na które liczyli inwestorzy, Zheng Shanjie powiedział dziennikarzom, że ma pełne zaufanie, “że gospodarka osiągnie swój oficjalny cel wzrostu PKB na cały rok wynoszący około 5 procent".
"Tak się dzieje, gdy karmisz potwora. Każdego dnia musisz zwiększać ilość jedzenia lub zwraca się przeciwko tobie" – skomentował dla "Financial Times" główny ekonomista Azji i Pacyfiku w Natixis Alicia García-Herrero.
Podczas konferencji prasowej w Pekinie Zheng Shanjie powiedział, że ultradługie specjalne obligacje skarbowe o łącznej wartości 1 biliona juanów zostały w pełni rozmieszczone w celu finansowania lokalnych projektów. Obiecał, że władzę wrócą do ich emisji w 2025 roku.
Przewodniczący NDRC ujawni też, że rząd centralny przedstawi do końca miesiąca plan inwestycyjny o wartości 100 mld juanów (14 mld dolarów) na przyszły rok. Zheng zobowiązał się też do większego wsparcia konsumpcji i krajowego popytu oraz wzmocnienia wsparcia dla ubogich Chińczyków i studentów. Nie padły przy tym jednak żadne kwoty.
"Wielu zachodnich inwestorów zdejmie dziś zyski ze stołu i zaczeka, czy pojawi się więcej pieniędzy. Oczekiwania były zbyt wygórowane, ponieważ mieli nadzieję, że rząd uruchomi ogromny bodziec. Jeśli nie będzie bodźca fiskalnego z prawdziwym mięsem i szczegółami, rajd zniknie" – powiedział CNBC Shaun Rein, partner i dyrektor zarządzający China Market Research Group.
Nie wszyscy podzielają jednak tę opinię i nie brakuje głosów, że po zasłużonej korekcie chińskie akcje obiorą znów kurs na północ. "Brak konkretnych liczb może nie być negatywnym znakiem. Pozycja Chin w zakresie polityki prorozwojowej pozostaje niezmieniona" – skomentował inny rozmówca CNBC Yue Su, główny ekonomista w Economist Intelligence Unit.