Nie 71, lecz przeszło 2000 zł – tyle będą zobowiązani uiścić dzierżawcy swoich lokali na doby, jeśli interwencja gdańskich rajców zostanie zaakceptowana w procesie legislacyjnym – oznajmia „Gazeta Wyborcza”. Jednakże, wdrożenie powszechnej podwyżki daniny może być utrudnione. Administracja nie dysponuje bowiem kluczowym narzędziem.

O zwiększenie opłaty dla tych, którzy nie wykorzystują swoich nieruchomości do zaspokajania osobistych potrzeb mieszkaniowych, lecz udostępniają je m.in. turystom, zaapelowali gdańscy radni z Koalicji Obywatelskiej. Złożyli oni odpowiednią interpelację na ręce prezydent Aleksandry Dulkiewicz.
Według ich koncepcji, właściciele tego rodzaju lokali zamiast obecnej stawki – 1,19 zł za metr kwadratowy, płaciliby 34 zł za metr kwadratowy. Stanowiłoby to wzrost o niemal 2900 proc. Przykładowo, właściciel małego mieszkania o powierzchni 30 metrów kwadratowych, udostępniający lokal krótkoterminowo, uiszczałby 1020 zł rocznie zamiast 35,70 zł, czyli o prawie 1 tys. zł więcej. Z kolei w przypadku dzierżawców mieszkań o metrażu 60 metrów kwadratowych, opłata wzrosłaby o blisko 2 tys. zł.
Jak przyznają rajcy KO stojący za tą interpelacją, wyższa o prawie 30 razy opłata miałaby powstrzymać właścicieli mieszkań od wynajmowania ich na krótki okres i skłonić do przeniesienia lokali na rynek najmu długoterminowego.
Systemowego wyliczania daniny nie będzie
Zgodnie z szacunkami urzędników, aktualnie problem nieprawidłowej wysokości opłaty może dotyczyć nawet co trzeciej gdańskiej nieruchomości. Bowiem 30 proc. z nich podlega procedurze wyjaśniającej, jaką stawkę powinni wnosić ich posiadacze.
Gdańskie władze posiadają jedno narzędzie, dzięki któremu mogą identyfikować, kto wynajmuje swoje mieszkania na krótki okres. Od 2024 roku mają bowiem dostęp do bazy adresowej platformy Booking.com.
Brakuje jednak drugiego elementu – bazy płatników, o którą gdańscy urzędnicy zwrócili się do Ministerstwa Finansów. Jednakże resort odmówił przekazania pełnej bazy. Zatem, aby naliczyć wyższą opłatę, władze Gdańska muszą wnioskować o dane w poszczególnych przypadkach, tylko wówczas gdy istnieje uzasadnione podejrzenie, że dana osoba reguluje podatek według nieprawidłowej stawki.
Po wakacjach mieszkania wróciły, co spowodowało spadek cen
Gdańsk – obok chociażby Krakowa – jest miastem, w którym najem krótkoterminowy jest szczególnie odczuwalny. Jest to zauważalne zwłaszcza co roku we wrześniu, gdy spora część mieszkań po sezonie wakacyjnym jest przenoszona na rynek najmu długoterminowego. Jak wynika z danych Otodom Analytics, we wrześniu liczba dostępnych ofert w porównaniu z poprzednim miesiącem powiększyła się o 29,5 proc.
Wraz ze wzrostem podaży, zmieniły się ceny widniejące w anonsach najmu, które spadły o około 3,5 – 4,7 proc. Aczkolwiek stolica woj. pomorskiego wciąż plasuje się jako drugi najdroższy rynek najmu w Polsce. Pomimo że w skali roku kawalerki (do 40 mkw.) „potaniały” w ogłoszeniach o blisko 1 proc., to wciąż właściciele oczekują średnio ponad 2,5 tys. zł miesięcznie. Dla porównania, cztery lata temu, jeszcze przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie i napływem uchodźców do Polski, za lokale o powierzchni 40 i 50 metrów kwadratowych oczekiwano znacznie mniej niż 2,5 tys. zł miesięcznie – średnio 2,3 tys. zł miesięcznie. Kawalerki wyceniano na około 1,8 tys. zł miesięcznie.
Warto wspomnieć, iż opisywana interpelacja nie jest jedyną dotyczącą wyższej opłaty od nieruchomości, jaka wpłynęła do biura prezydent Gdańska. We wrześniu, wzorując się na Katowicach, radni z Koalicji Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości skierowali wnioski o podniesienie do 34 zł za metr kwadratowy podatku od niesprzedanych lokali, który mieliby ponosić deweloperzy.



