Nie tylko Trybunał Stanu. Jest jeszcze jeden sposób na to, aby Adam Glapiński przestał być w najbliższym czasie prezesem NBP. "Dziennik Gazeta Prawna" dotarł do opracowania stworzonego dla polityków nowej koalicji rządowej.
Usunięcie ze stanowiska prezesa NBP Adama Glapińskiego jest możliwe nie tylko w wyniku postawienia go przed Trybunałem Stanu i orzeczenia zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych, lecz także wskutek prawomocnego potwierdzenia przez sąd zarzutów prokuratorskich – pisze DGP, referując opracowanie, do którego dotarła gazeta.
Co więcej, zarzuty mogą objąć również innych członków zarządu banku centralnego, którzy nie ponoszą odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu – wynika z dokumentu.
Zarzuty w stosunku do prezesa i członków zarządu NBP są ujęte w siedmiu punktach. Na pierwszym miejscu jest kupowanie przez bank centralny obligacji rządowych i gwarantowanych przez rząd papierów Polskiego Funduszu Rozwoju i Banku Gospodarstwa Krajowego. Inne dotyczą upolitycznienia, wprowadzenia w błąd organu państwowego, problemów ze współpracą w ramach zarządu i pomiędzy Radą Polityki Pieniężnej a prezesem i zarządem NBP, a także zaniechanie ochrony informacji tajnych oraz utrudnianie im dostępu do informacji publicznej – czytamy w "DGP".
Poszło o luzowanie ilościowe
Główny zarzut dotyczy programu skupowania przez NBP obligacji Skarbu Państwa. Jak zauważają, twórcy opracowania, polska konstytucja (ale i regulacje unijne) zakazuje finansowania deficytu przez bank centralny. Banki takie jak Fed czy EBC skupowały więc papiery z rynku wtórnego, a nie od państwowego emitenta.
A – zdaniem autorów opracowania – „NBP działał świadomie celem obejścia tego zakazu”. Kupno obligacji, czyli realizowane w trakcie pandemii tzw. ilościowe luzowanie polityki pieniężnej, jak wynika z materiału, jest złamaniem konstytucji, ale też przekroczeniem uprawnień, czyli przestępstwem ujętym w art. 231 kodeksu karnego – pisze "DGP".
„NBP działał świadomie celem obejścia tego zakazu w porozumieniu z Radą Ministrów, PFR/BGK oraz dwoma bankami komercyjnymi. Emitent «publiczny» (PFR) oraz nabywcy pierwotni (banki komercyjne), jak również NBP (nabywca na rynku wtórnym), byli świadomi w momencie emisji obligacji przeznaczonych na bezpośrednie finansowanie bieżących wydatków publicznych, że nabywca (bank komercyjny) natychmiast je odsprzeda bankowi centralnemu. O bliskiej «współpracy» w tym zakresie z NBP w tym czasie mówili tak premier Mateusz Morawiecki (wspólna konferencja prasowa z prezesem Adamem Glapińskim) oraz Paweł Borys (szef PFR – red.), jak przedstawiciele sektora bankowego (już po dokonaniu transakcji). Jeden z banków komercyjnych, by móc zakupić te obligacje, potrzebował krótkoterminowej pożyczki w NBP”.
Ciekawy zarzut dotyczy też wprowadzania w błąd resortu finansów. W 2023 roku NBP miał przekazać ministerstwu, że NBP będzie miał kilka miliardów złotych zysku, co pozwoliło podbić plan dochodów budżetu na 2024 r. „Tradycyjnie MF nie wpisywało zysku z NBP do ustawy budżetowej, nawet spodziewając się solidnych kwot. Tradycja ta uległa zmianie w 2022 r.” – piszą autorzy opracowania. Teraz wiemy też nieco więcej. Dziś w TVN24 członek RPP Ludwik Kotecki powiedział, że strata NBP za 2023 będzie grubo ponad 20 mld zł.
I dalej: jeśli informacja do MF poszła na podstawie uchwały zarządu NBP, to odpowiedzialność ponoszą wszyscy: „głosujący przekroczyli uprawnienia, pozostali nie dopełnili obowiązków, nie informując organu ścigania o przekroczeniu uprawnień”.
Więcej na temat powyższych zarzutów we wtorkowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej".
KWS