Kosmiczne kursy złotego w Google. Minister finansów reaguje

Noworoczny wieczór, kiedy rynki finansowe znajdują się jeszcze w uśpieniu, nie powinien wzbudzać sensacji wśród obserwatorów tematyki rynków i gospodarki. 1 stycznia 2024 roku okazał się jednak wyjątkiem, zareagował nawet minister finansów Andrzej Domański. Wszystko przez sensacyjnie wysokie kursy złotego na rynku forex pokazywane przez wyszukiwarkę Google.

5,26 zł za dolara oraz 5,81 zł za euro – takie kursy rynkowe można było znaleźć na stronach Google Finanse tuż przed północą 1 stycznia 2024 r. Jak widać na wykresach, notowania dolara i euro do złotego zaczęły rosnąć tuż po godz. 17:30 w noworoczny poniedziałek, pokazując osłabienie złotego o ponad 30 proc. To zaczęło wzbudzać zainteresowanie internautów sprawdzających kursy walut. Sprawa rozniosła się szerokim echem w po Fintwicie, jak nazywana jest część serwisu X (dawniej Twitter), w której użytkownicy rozmawiają na tematy finansowe.

Google

Informacja podawana przez najpopularniejszą wyszukiwarkę na świecie wzbudziła u wielu internautów duży niepokój, jeśli nie panikę. Były profile w serwisie X, które wręcz podawały informacje o załamaniu kursu złotego. 

Na sytuację zareagował sam minister finansów Andrzej Domański, uspokajając, że podawane kursy wynikają z błędu źródła danych dla Googla, prezentując na dowód screen z serwisu Bloomberga, uznawanego za jedno z najbardziej wiarygodnych źródeł danych, gdzie kurs euro do złotego nie uległ większym zmianom.

Także notowania walut, które prezentujemy w serwisie Bankier.pl, nie pokazują, żeby na rynku walutowym działo się coś niepokojącego. Zmiany kursu dolara czy euro do złotego są minimalne i nie przekraczają setnych części procenta.

Kliknij, aby sprawdzić aktualny kurs. (Bankier.pl)

[Aktualizacja] Sytuacja unormowała się dopiero po godz. 3 nad ranem 2 stycznia. Wtedy kursy złotego podawane przez Google wróciły na prawidłowe poziomy.

Google


Samo Google podaje przy prezentowanych na swoich stronach kursach walut zastrzeżenie, w którym wyłącza swoją odpowiedzialność za podawane informacje finansowe. Możemy tam przeczytać m.in., że „Google, dostawcy danych i treści, giełdy finansowe oraz każdy z ich podmiotów stowarzyszonych i partnerów biznesowych (a) wyraźnie wyłączają swoją odpowiedzialność za dokładność, adekwatność i kompletność jakichkolwiek danych oraz (b) nie ponoszą odpowiedzialności za błędy, pominięcia lub inne wady tych danych, opóźnienia lub przerwy w ich dostawie ani za jakiekolwiek działania podjęte w związku z tymi danymi. Ani Google, ani żaden dostawca danych nie ponoszą odpowiedzialności za żadne szkody powstałe w związku z używaniem dostarczonych danych. Użyty tu termin „partnerzy biznesowi” nie odnosi się do stosunku przedstawicielstwa, spółki osobowej ani spółki joint venture pomiędzy Google a którąkolwiek ze stron.”

Tego rodzaju zastrzeżenia można zresztą znaleźć na wszystkich serwisach prezentujących jakiegokolwiek rodzaju dane, nie tylko finansowe. W czasach dużej liczby informacji będących w szybkim obiegu, w jakich teraz żyjemy, nigdy nie ma 100-procentowej pewności, że prezentowane dane są zgodne z prawdą. Łatwo jest o jakiś błąd, który nie zostanie wychwycony na etapie sprawdzania oprogramowania albo po prostu jakaś sytuacja nie zostaje przewidziana przez projektantów lub twórców danego systemu. A każda strona internetowa lub źródło danych nie obędzie się bez kodu programistycznego.

Jak podaje Google na swoich stronach, źródłem danych dla kursów walut jest amerykańska firma Morningstar prowadząca serwis o tej samej nazwie. To dość renomowana marka w świecie finansów, działa na rynku już od blisko 40 lat. Ale, jak widać, nawet tak renomowanym markom przydarzają się wpadki.

Jeśli więc trafiamy w jakimś serwisie finansowym na informację lub dane, które już na pierwszy rzut oka budzą nasze zdziwienie lub wątpliwości, warto zawsze zweryfikować je w innych źródłach. W przypadku rynku walutowego warto pamiętać, że choć teoretycznie działa on w normalnym tygodniu pracy od godz. 23:00 polskiego czasu w niedzielę do godz. 23:00 w piątek, to, w zależności od waluty, bywają wielogodzinne okresy niższej płynności rynku. W tym czasie niższej płynności dość łatwo jednemu graczowi wpłynąć na notowania walut, które choć zanotują spore zmiany, mogą po powrocie płynności na rynku, zostać całkowicie zniwelowane.

Dla złotego okres niższej płynności w trakcie dnia roboczego zaczyna się ok. godz. 17 i trwa do ok. godz. 9 następnego dnia roboczego. Notowania podawane w dni wolne lub święta mają najniższą wiarygodność, bowiem wtedy rynek forex w praktyce nie działa i notowania te mają raczej wartość teoretyczną. Nawet jeśli możemy wymienić walutę w jakimś fintechu, to zwykle dzieje się to przy dużo wyższym spreadzie (różnicy pomiędzy kursem kupna i sprzedaży danej waluty). Jest to zabezpieczenie danej instytucji na wypadek wystąpienia znacznej zmiany kursu walutowego, kiedy rynek ruszy po weekendzie. Tego typu większe zmiany jednak nie mają miejsca zbyt często.

Dla najważniejszych par walutowych na świecie te okresy niższej płynności są krótsze, ale nie da się ich uniknąć. Nie da się bowiem ukryć, że dla inwestorów w Azji, którzy handlują na foreksie, kiedy instytucje finansowe z Europy czy USA już nie pracują, kurs euro do dolara nie ma tak dużego znaczenia, jak dla inwestorów europejskich czy amerykańskich.

Ciekawym wątkiem, który rozwinął się przy tej okazji, była kwestia kursu wymiany złotego na niektórych giełdach kryptowalut. Niektórzy użytkownicy serwisu X twierdzili, że byli w stanie przez jakiś czas wymienić posiadane na giełdach środki na złote po znacznie wyższych kursach. Potem jednak ta możliwość wymiany została zablokowana.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *