Polacy biorą coraz więcej leków opioidowych bez refundacji. Oznacza to, że silnie uzależniające substancje przeciwbólowe są wypisywanie osobom, które nie potrzebują ich w swojej terapii. Ten typ lekarstwa przepisywany jest z reguły pacjentom z chorobami nowotworowymi oraz z urazami po wypadkach – w takich przypadkach są objęte refundacją.
W ciągu ostatnich czterech lat zanotowano gwałtowny wzrost liczby recept na leki opioidowe (silne, uzależniające środki przeciwbólowe), podaje Gazeta Wyborcza. Według portalu wzrost dotyczy przede wszystkim recept ze 100-proc. płatnością.
Opioidy mają "silne działanie uzależniające"
Recepty bez refundacji przepisywane są pacjentom, którzy nie potrzebują ich w swojej terapii. "Silne opioidy są coraz częściej używane jako zamiennik narkotyków, takich jak morfina. Problem ten jest szczególnie zauważalny w krajach bałtyckich" – wskazuje "GW" powołując się na branżowy portal Termedia. Lekarz przepisujący leki opioidowe w refundacją musi posiadać wyraźne uzasadnienie. Preparaty mają silne działanie uzależniające.
– Pacjent, jeśli ma uprawnienia i jest ubezpieczony, dostaje receptę refundowaną. Gdy nie ma wskazań do refundacji w przypadku tej grupy leków, oznacza to, że nie ma wskazań do leczenia. Należy niestety założyć, że są osoby, które idą do receptomatu, obchodząc w ten sposób lekarza rodzinnego czy specjalistę – mówił minister Miłkowski na łamach Dziennika Gazety Prawnej.
Gazeta powołuje się na dane Centrum e-Zdrowia. Wynika z nich, że w 2023 roku lekarze wystawili 1 825 203 recepty bez refundacji na opioidy. Dla porównania w 2019 r. było ich 1 384 149. Oznacza to wzrost o około 441 tys. na przestrzeni czterech lat. Natomiast wystawionych recept z refundacją na opioidy w ubiegłym roku było 5 611 040. Cztery lata wcześniej – w 2019 roku – lekarze wystawili 5 853 793 recepty na ten typ lekarstw.
Recepty są dostępne "od ręki" przez internet
Według przedstawicieli Ministerstwa Zdrowia powodem większej liczby recept na leki opioidowe bez refundacji jest ich dostępność w tzw. receptomatach. Osoby zainteresowane zakupem preparatu muszą wypełnić formularz online, zapłacić, następnie otrzymują krótką teleporadę, podczas której wystawiana jest recepta – bez refundacji.
Drugim źródłem recept są media społecznościowe. "Wiadomo, że można je zdobyć również za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ktoś na Facebooku lub Telegramie pisze, że potrzebuje konkretnego leku i od razu odzywa się lekarz, który w wiadomości prywatnej wypisuje receptę. Problem, jak widać, jest złożony" – mówi Jakub Kosikowski z Naczelnej Izby Lekarskiej w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
DF