Im bliżej wyborów, tym lepiej. Ceny paliwa na stacjach mocno spadają, z tym że nie ma to uzasadnienia w sytuacji na światowym rynku paliw. Czy ceny paliwa w Polsce to jedna wielka manipulacja? Niewykluczone. Jaki poziom cen osiągniemy przed wyborami? Podzielcie się z nami swoją opinią.
Do cudów na Orlenie chyba już przywykliśmy. Z końcem 2022 roku zawyżano ceny paliwa tak, by po podwyżce stawki VAT od 1 stycznia 2023 roku klienci nie przeżyli szoku cenowego. Jeszcze przed majówką walka toczyła się o utrzymanie cen paliw poniżej 7 złotych. "Robimy wszystko, żeby w majówkę paliwo nie kosztowało 7 zł za litr" – zapewniał wówczas prezes Orlenu Daniel Obajtek.
W kwietniu prezes Orlenu tłumaczył, że "gdybym obniżył ceny paliw, automatycznie zachwiałbym parytetem importowym". "Wystarczyłby tydzień, dwa i mielibyśmy całkowity paraliż kraju. To już przerabiali Węgrzy, próbując uregulować odgórnie ceny paliwa – rozmontowali całą gospodarkę" – mówił wówczas.
Przeczytaj także
Politycy a gospodarka. Liczby i mity
Obecna sytuacja na stacjach paliw jest interesująca. Nie dość, że na rynkach światowych od początku wakacji baryłka ropy podrożała o prawie 25 dolarów, to i polski złoty osłabił się względem dolara o niemal 40 groszy (co od dołka z 17 lipca daje ok. +10 proc. w dwa miesiące).
Od kilkunastu dni w cenniku hurtowym Orlenu obserwujemy cudowne zjawisko. Ceny benzyny i oleju napędowego szybko spadają, podczas gdy w Europie rosną. Dzisiejsza aktualizacja cennika sugeruje, że ceny paliw w detalu mogą spaść nawet poniżej 6 złotych/litr.
Czy przecena na Orlenie to walka z inflacją, czy też kiełbasa wyborcza? – tego nie wiadomo. Wczoraj natomiast francuski rząd poinformował, że zezwoli na sprzedaż paliwa poniżej kosztów, by zbić wciąż uporczywie i nieakceptowalnie wysoką inflację.
Ile wyniosą ceny paliwa na Orlenie przed wyborami?
JM