Prawdopodobnie dwuletni budżet kredytu 2 proc. już się wyczerpał, o czym pisaliśmy w Interii Biznes i przyjmowanie wniosków może być wstrzymane oficjalnie w styczniu. O tym, że tak się stanie wiadomo od dawna, bo założenia programu były przestrzelone, a korzystających kilkakrotnie więcej niż przewidziano. Do tego wywołał skokowy wzrost popytu i cen mieszkań. Obecny rząd chce zwiększyć pulę na dopłaty. „Teatrzyk PR-owy” – komentują eksperci.
/Ministerstwo rozwoju i technologii /
Przyjęcie projektu ustawy zwiększającej finansowanie dopłat w ramach kredytu 2 proc. przez rząd Mateusza Morawieckiego wywołała lawinę komentarzy.
„Wypadałoby jeszcze ustawę o BK 2 proc. odpowiednio znowelizować, ale do tego już nie dojdzie. Teatrzyk PR-owy uprawia premier na odchodne. Nie dość, że kiepskie przedstawienie, to jeszcze szkodliwe” – komentuje w serwisie X (dawny Twtter) Andrzej Prajsnar, główny analityk RynekPierwotny.pl
Rozwiń
Projekt zwiększający budżet na kredyt 2 proc. formalnie wyszedł z Ministerstwa Rozwoju i Technologii, którym obecnie kieruje Marlena Maląg, wcześniej minister rodziny i polityki społecznej. Projekt w wykazie prac pojawił się w czwartek wieczorem, a w piątek rano już został przyjęty przez rząd i ogłoszony na konferencji prasowej.
Reklama
Projekt obecnego rządu bez szans przegłosowania przez parlament
– Aktualnie budżet programu to 11,3 mld zł. Dzięki zaproponowanym rozwiązaniom przeznaczymy dodatkowe 4,8 mld zł – łączny budżet wyniesie blisko 16,1 mld zł. Dzięki temu w 2024 r. z programu będzie mogło skorzystać kolejnych, nawet do 35 tys. osób. W latach 2023-2027 bezpieczny kredyt 2 proc. będzie mogło wziąć aż 180 tys. Polek i Polaków – mówił premier Mateusz Morawiecki.
Timing wskazuje wyraźnie na osiągnięcie politycznych celów, bo o tym, że program jest źle zaplanowany i źle zabudżetowany wiadomo już od dawna.
– Z opisu projektu wynika, że rozważane jest zwiększenie budżetu o ok. 50 proc. Nowy budżet ma wystarczyć na 75 tys. kredytów przy założeniu, że średnia kwota kredytu to 400 tys. zł. Oczywiście, teraz musi to trafić do Sejmu, a tam jednak jest małe prawdopodobieństwo, żeby Bezpieczny Kredyt 2 proc. został poparty w obecnie znanej nam formie – komentuje Krzysztof Bontal, ekspert kredytowy Proferto i redaktor portalu Pierwszemieszkanie.com.pl.
I wytyka, że liczby podawane na dzisiejszej konferencji rozmijają się z rzeczywistością.
Rozwiń
Kredyt 2 proc. działa od lipca, ale rząd PiS przestrzelił jego założenia i okazało się, że budżet przeznaczony na pierwsze dwa lata, już się prawdopodobnie wyczerpał, o czym Interia pisała ponad tydzień temu. Został uchwalony w roku wyborczym, w którym nie obowiązują limity, ale w kolejnych już tak, przy czym kredyty z 2023 roku miały wchodzić w pulę zaplanowaną na 2024 rok.
Kredyt 2 proc. napompował popyt i wywindował ceny mieszkań
Taka konstrukcja wywołała skumulowany popyt i doprowadziła nawet do sytuacji, że ludzie rezerwowali mieszkania bez ich wcześniejszego oglądania. Teraz nowy, tymczasowy rząd przygotował projekt ustawy zwiększający kwotę na jego sfinansowanie.
Jeszcze niedawno, w połowie listopada ówczesny minister rozwoju Waldemar Buda pytany o dalsze losy programu, tłumaczył, że mniej więcej do marca powinno starczyć środków, a potem zgodnie z zapowiedziami Koalicji Obywatelskiej powinien zostać wprowadzony „kredyt 0 proc.”.
Tymczasem jak podawaliśmy, prawdopodobnie budżet już się wyczerpał, tylko dowiemy się o tym najwcześniej na początku roku, bo BGK może to ogłosić najwcześniej 8 stycznia.
Przyjęcie projektu ustawy przez rząd, który nie ma większości w Sejmie jest zagraniem politycznym, bo o tym, że budżet jest źle zaplanowany, a środki, które miały starczyć na 2023 i 2024 wyczerpią się dużo wcześniej, było wiadomo od dawna.
Koalicja i nowy rząd będą mieć twardy orzech do zgryzienia, bo wiadomo, że kredyt 2 proc. rozregulował rynek i przez napędzanie popytu przy niskiej podaży doprowadził do ostrego wzrostu cen mieszkań. Tylko w trzecim kwartale w dużych miastach mieszkania zdrożały o 8-9 proc., co potwierdziły ostatnie dane o cenach transakcyjnych. KO chciała przelicytować PiS i zapowiedziała w kampanii „kredyt 0 proc., co spotkało się z szeroką krytyką.
Kredyt 2 proc. określano nawet złośliwie jako „deweloper plus” i „czyszczenie magazynów”, bo mieszkania sprzedawały się błyskawicznie, marże deweloperskie już sięgają rekordowych poziomów, a efekty programu w wynikach tej branży dopiero będą mocniej widoczne w kolejnych kwartałach.
To, czy rynek wróci do względnej równowagi, a ceny mieszkań przestaną rosnąć zależy w dużej mierze od tego, czy dopłaty nakręcające popyt będą kontynuowane, czy nie.
Nadal nie wiadomo co z obiecywanym „kredytem 0 proc.”
– Jeżeli program [Bezpieczny kredyt 2 proc. – red.] zostanie zakończony, bo środki na 2024 r. się wyczerpią, należy spodziewać się korekty cen mieszkań o 5-8 proc. – powiedziała podczas Kongresu Bankowości Detalicznej Katarzyna Kurkowska-Szczechowicz, cytowana przez agencję ISBnews. Jej zdaniem, gdyby program został utrzymany, można spodziewać się dalszego wzrostu cen mieszkań w 2024 roku, chociaż nieco wolniejszego niż w ostatnich dwóch kwartałach 2023 r.
Na razie koalicyjna większość nie zadeklarowała, czy i w jakiej formie wprowadzi kredyt 0 proc., a w umowie koalicyjnej zapis dotyczący programu mieszkaniowego jest bardzo ogólnikowy.
Monika Krześniak-Sajewicz
Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. INTERIA.PL