Gruby portfel nie wystarczy, żeby znaleźć dach nad głową w Warszawie. Niezbędne są jeszcze fart i stalowe nerwy – pisze „Fakt”. Dziennikarze zadzwonili pod numery z ogłoszeń i pytali o kawalerkę dla studenta. Dochodzą do tego różne „widzimisię” właścicieli mieszkań.
Według "Faktu" znalezienie mieszkania dla studenta w Warszawie to jak wygrana na loterii (Adobe Stock)
„Fakt” pisze wprost: szukanie dachu nad głową w Warszawie to koszmar. „Znaleźć zadbaną i wolną kawalerkę w stolicy, to jak wygrać los na loterii”, a poza tym „prawie wszystko już zaklepane”. Student, który chciałby zamieszkać na Powiślu, miesięcznie musi mieć kwotę 4,6 tys. zł. W pobliżu stacji kolejowej (i metra) Warszawa Gdańska nieduże mieszkanie wynajmowane jest za 6,5 tys. zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Zarobki w pierwszej pracy. Zapytaliśmy ludzi, ile powinny wynosić
Mieszkanie do wynajęcia nie dla każdego. Wymagania właścicieli
Dziennik opisuje, jak dzwoniąc pod kolejne numery z ogłoszeń mieszkań za niewygórowane pieniądze, raz za razem słyszał „zarezerwowane”. Gdy już się udało znaleźć wolne lokum, „odbiera kobieta, która potwierdza – jest wolna kawalerka. To jednak oferta nie dla każdego”.
„Chodzi o studenta? Cóż… Wolałabym, żeby to była dziewczyna… Dlaczego? Chodzi o czystość” – powiedziała przez telefon właścicielka kawalerki w Śródmieściu.
Jak zaznacza „Fakt”, „dopisek 'tylko dla dziewczyn’ można znaleźć przy wielu ogłoszeniach. Sporo właścicieli nie chce zwierząt, jeszcze inni – palaczy. Wiele osób z góry zastrzega, że podpisze umowę wyłącznie z osobą pracującą”.