W kwietniu ubiegłego roku właściciele mikroinstalacji fotowoltaicznych musieli dostosować się do rewolucyjnych zmian w rozliczeniach. Nie brakowało głosów oburzenia, wynikających ze skokowego wzrostu kosztów. Tym razem na jaw wychodzą kontrowersje wokół komunikacji z bezradnymi prosumentami.
Polacy korzystający z paneli fotowoltaicznych nie kryją zaskoczenia zmianą sposobu rozliczania nadwyżki energii (Getty Images, Nathan Laine)
Wygląda na to, że Polacy nie mogą wyjść z szoku spowodowanego zmianą sposobu rozliczania za korzystanie z fotowoltaiki. Wielu z nich jest rozczarowanych, a część czuje się nawet oszukana, chociaż zmiany w przepisach, będące źródłem zamieszania, obowiązują od półtora roku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Skuteczna walka z inflacją? "Rząd przeszkadza"
Rewolucja w rozliczeniach za prąd z fotowoltaiki. Nagły skok kosztów
Decyzją rządu każdy, kto zdecydował się na montaż fotowoltaiki po 1 kwietnia 2022 r., jest objęty nowym systemem rozliczeń nadwyżek energii, tzw. net-billingiem. Podobnie jak dotychczasowy model – tzw. net-metering – obowiązuje przez 15 lat każdego, kto przyłączył do sieci swoją mikroinstalację.
W net-billingu osobno rozliczana jest wartość energii wprowadzonej do sieci oraz energii pobranej. Tym samym każda kilowatogodzina przekazana do sieci jest wyceniana na podstawie ceny rynkowej. Wielkość nadwyżki energii z fotowoltaiki jest przeliczana na pieniądze, a następnie trafia na konto prosumenta. Pobierając energię z sieci, prosument płaci za każdą kilowatogodzinę zgodnie z cennikiem sprzedawcy, z którym ma umowę. Ponosi również koszty opłat dystrybucyjnych.
Prosumenci objęci net-meteringiem (czyli ci, którzy zdążyli z montażem fotowoltaiki do kwietnia 2022 r.) rozliczani są bezgotówkowo, nie według wartości, lecz według ilości przekazanej do sieci energii. Za każdą oddaną kilowatogodzinę prądu mogą odebrać 0,7 lub 0,8 kWh w ciągu roku, w zależności od mocy posiadanej instalacji. Z kolei właściciele fotowoltaiki objęci net-billingiem od 1 lipca 2022 r. sprzedają nadwyżki energii na podstawie średnich cen miesięcznych. Przy rozliczeniach pod uwagę brane są stawki z poprzedniego miesiąca.
O prosumentach (użytkownikach instalacji fotowoltaicznych jednocześnie produkujących i zużywających energię – przyp. red.), którzy skarżyli się na skokowy wzrost kosztów korzystania z energii ze słońca, pisaliśmy szeroko w money.pl pod koniec sierpnia. Tymczasem okazuje się, problem leży gdzie indziej. Chodzi o kwestię informowania klientów o wprowadzaniu zmian.
Zmiany bez uprzedzenia
Po publikacji wspomnianego artykułu otrzymaliśmy wiadomość od pana Tadeusza z Krakowa, który w 2019 r. podpisał aneks do umowy sprzedaży prądu zawartej ze spółką Tauron Sprzedaż. Na mocy aneksu do sieci energetycznej została przyłączona wykonana przez prosumenta mikroinstalacja fotowoltaiczna. Aneks określa także sposób wzajemnych rozliczeń.
Do połowy ubiegłego roku wszystko szło sprawnie. Zgodnie z umową na podstawie wskazań licznika, na początku i na końcu półrocznego okresu rozliczeniowego następowało ustalenie różnic pomiędzy wielkością oddanej i wykorzystanej energii elektrycznej. Następnie ustalano wysokości opłaty. „Zwykle wielkość oddanej energii, z uwzględnieniem stosownych korekt, przewyższała ilość energii zużytej” – pisze pan Tadeusz.
Problemy zaczęły się nieco ponad rok temu. W ocenie naszego rozmówcy, spółka Tauron Sprzedaż jednostronnie zmieniła zasady rozliczeń na mniej korzystne dla swojego klienta, „przyjmując prawdopodobnie, że różnice w ilości sprzedanej i wykorzystywanej energii są ustalane na bieżąco w mikrookresach godzinowych„.
„W ten sposób utraciłem – zapewne nie tylko ja – możliwość kontroli właściwości rozliczeń” – tłumaczy nasz rozmówca, który sytuację nazywa „niezrozumiałą i niedopuszczalną”. Jak podkreśla w przesłanym nam e-mailu, „klient w żadnym przypadku nie może być zdany na jednostronne ustalanie należności przez dostawcę”.
Wszystko zgodnie z prawem, choć jest jedno „ale”
Panu Tadeuszowi udało się skontaktować z Miejskim Rzecznikiem Konsumentów w Krakowie, który przekonuje, że działania dostawcy prądu są zgodne z prawem. Powołuje się przy tym na treść nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii z grudnia 2021 r., która nadała systemowi net-billing status nowego docelowego systemu rozliczeń.
Efekt jest taki, że prosumenci stracili możliwość rozliczania się w oparciu o licznik. Zamiast tego rozliczamy się, bazując na jakichś danych, które są w dyspozycji firmy energetycznej – mówi money.pl właściciel mikroinstalacji.
W rozmowie telefonicznej pan Tadeusz podkreślił raz jeszcze, że nie dostał komunikatu uprzedzającego o zmianach w sposobie rozliczeń. – Dostaję od Tauronu informacje na temat tarcz energetycznych i innych tego typu rzeczy. Co z tego, sokoro w tak kluczowych sprawach panuje cisza – wskazuje prosument. Jego zdaniem, po boomie na fotowoltaikę okazało się, sieci nie są dostosowane do odbioru dużej ilości energii. – Dlatego rząd robi wszystko, by rozwój fotowoltaiki przyhamować. Pozbawia się prosumentów możliwości właściwego rozliczania z firmami energetycznymi – twierdzi mieszkaniec Krakowa.
Dla mnie podstawą do rozliczania się są wskazania licznika. W latach 2019-2021 rozliczaliśmy się bez problemu, w oparciu o licznik, który wskazywał ilość energii oddanej i pobranej. Był stan na początek i stan na koniec okresu rozliczeniowego, wynoszącego pół roku. Jeśli była nadwyżka oddanej energii, to przechodziła ona na kolejny okres rozliczeniowy. Jeśli była nadwyżka energii pobranej, to płaciłem odpowiednie pieniądze. I wszystko było jasne – wspomina nasz rozmówca.
Pismo do RPO
Na pytanie o dalsze kroki, pan Tadeusz odpowiada, że nie wyklucza złożenia zawiadomienia do Rzecznika Praw Obywatelskich. – Rezygnacja z usług danego dostawcy nie ma sensu, bo inny zrobi to samo. Rozważam sporządzenie pisma do RPO – deklaruje.
Money.pl zwrócił się z prośbą o komentarz do Ministerstwa Aktywów Państwowych, Urzędu Regulacji Energetyki oraz Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Do tej pory odpowiedź nadeszła jedynie z UOKiK. Urząd potwierdza otrzymanie sygnałów od indywidualnych klientów Tauronu, dotyczących kwestii rozliczeń z prosumentami.
Co do zasady każda zmiana w umowie wymaga świadomej akceptacji konsumenta i niezgodne z prawem jest jednostronne wprowadzanie zmian – czytamy w komentarzu UOKiK.
Urząd zastrzegł jednak, że każdy przypadek wymaga osobnego rozpatrzenia.
Tauron komentuje
W międzyczasie Tauron wysłał wiadomość do pana Tadeusza, odnosząc się do wątpliwości prosumenta. Spółka stwierdza kategorycznie, że nie widzi nieprawidłowości w stosowanym od połowy ubiegłego roku systemie rozliczeń.
Po 1.04.2022 r. nie wykorzystujemy wskazań licznika tylko dane zużycia. Rozliczenie oparte jest na bilansowaniu godzinnym energii pobranej i oddanej zgodnie z nowelizacją ustawy o OZE. Rozliczenia dla prosumentów energii odnawialnej, prowadzimy na podstawie ilości energii sumarycznie zbilansowanej w każdej godzinie. Sumaryczne bilansowanie zrealizowane jest w systemie informatycznym. Dane, które przedstawiamy na fakturze, są wynikiem bilansowania – czytamy w udostępnionym nam komunikacie Tauronu.
System nieprzewidywalny
Spółka wspomina również o tzw. e-Liczniku – oferowanym przez Tauron narzędziu, pozwalającym na monitorowanie zużycia energii. Jak wskazano, w e-Liczniku oraz na liczniku zainstalowanym na posesji prosumenta „nie widać rozliczenia w formie zbilansowanej, a jedynie stany liczydeł oraz energie pobraną i oddaną przed zbilansowaniem”.
Net-billing nie jest bez wad, o czym przekonują nie tylko właściciele mikroinstalacji, ale również eksperci. W branży słychać głosy o niedopracowaniu i nieprzewidywalności systemu. – Jest potężna różnica między poprzednim a nowym modelem. Wynika ona m.in. z ograniczonej przewidywalności kosztów odkupu energii. Wadą jest więc nieprzewidywalność w kontekście połączenia fotowoltaiki z pompą ciepła. Zasadniczo pewna jest tylko jedna rzecz: ta energia, którą zużyjemy na własne potrzeby, jest dla nas energią bezpłatną, a to, co wysyłamy, ma cenę zmienną – ocenia w rozmowie z money.pl Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC).
Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl