Rafał Woś: Solidarność ma 45 lat. I ani śladu kryzysu wieku średniego

W 45. rocznicę powstania najpotężniejszy polski związek zawodowy wciąż jest aktywny i pełen wigoru. Zwolennicy antyspołecznych reform gospodarczych oczywiście nie mogą się z tym pogodzić.

Zdjęcie

Rafa Wo Solidarno Ma 45 Lat I Ani Ladu Kryzysu Wieku Redniego 2d18417, NEWSFIN

Solidarność ma 45 lat. I ani śladu kryzysu wieku średniego. /Tomasz Jastrzebowski /Reporter Reklama

45 lat temu narodziła się Solidarność. Jej ikonicznym symbolem pozostaje Gdańsk oraz tamtejsza Stocznia. Jednak w rzeczywistości „S” stanowiła efekt ogólnopolskiego zrywu – Szczecin, Śląsk, Warszawa czy Lubelszczyzna również były miejscami, gdzie w 1980 roku doszło do połączenia postulatów obywatelskich i pracowniczych w jeden potężny ruch.

„Zamknąć Solidarność w muzeum”. Lecz to nie oznacza końca

Dalsze losy wpisały się w historię z przełomowymi momentami, takimi jak 13 grudnia 1981 czy 4 czerwca 1989 roku. Po tej ostatniej dacie w głównym nurcie debaty publicznej popularna stała się teza, że misja „Solidarności” zakończyła się przy okrągłym stole, rządzie Mazowieckiego oraz ochronie planu Balcerowicza. Od tamtej pory liberałowie pragnęli (wielu nadal pragnie) zamknąć „S” w muzealnych salach. Z historycznymi przywódcami jako żywymi eksponatami powtarzającymi utarte frazy.

Reklama

Trzeba jednak przyznać, że ten plan się nie powiódł, ponieważ Solidarność odmówiła przeistoczenia się w relikwię otoczoną kadzidłami. W III RP „S” stopniowo przekształcała się w nowoczesną organizację związkową. Owszem – świadoma swej wyjątkowej przeszłości – lecz coraz bardziej skoncentrowana na fundamentalnym celu: obronie praw i godności pracowników. Kapitalizm oraz neoliberalny model przyjęty w początkowej fazie transformacji sprawiały, że walka miała (i wciąż ma) sens. Liczne analizy ekonomiczne wskazują na bezpośredni związek między aktywnością związków zawodowych a stanem społeczeństwa. Mierzyć go można wskaźnikami takimi jak udział płac w PKB, poziom nierówności czy innowacyjność gospodarki. Tam, gdzie związki są tłumione, triumfuje model liberalny – rosną dysproporcje, spada tempo wzrostu, a gospodarka opiera się na taniej sile roboczej zamiast na inwestycjach. Polska pierwszych dwóch dekad po 1989 roku to żywa ilustracja tych mechanizmów.

Od około dziesięciu lat wkraczamy w kolejny etap – postneoliberalny. Nieprzypadkowo po okresie „dziecięcych chorób” liberalizmu odradza się rola związków zawodowych. Pełnią one w nowym modelu podwójną funkcję. Na pierwszym planie działają na poziomie zakładów pracy – tu „S” z półmilionową członkowską bazą odgrywa kluczową rolę. To codzienna walka o społeczną gospodarkę rynkową, dialog i partycypację pracowniczą.

Jednak sam poziom lokalny w kapitalizmie nie wystarcza. Naiwnością byłoby sądzić, że związki mogą zrezygnować z systemowego wpływu. Po pierwsze, organizacje pracodawców nie pozostają bierne, aktywnie lobbując za korzystnymi regulacjami. Po drugie, polityka sama z siebie nie zaoferuje pracownikom niczego na tacy. Związki muszą to wynegocjować, a w razie potrzeby – wywalczyć.

Powrót niższego wieku emerytalnego i wolne niedziele. „Solidarność ma powody do dumy”

I tak się dzieje – na tym polu „S” może się pochwalić osiągnięciami. Obniżenie wieku emerytalnego po podwyżce za rządów Tuska, ograniczenie handlu w niedziele oraz wzrost minimalnego wynagrodzenia z 40% do ponad 50% średniej krajowej to sukcesy z lat 2015-2023. Niemałe, szczególnie na tle zachodniej Europy, gdzie związki ostatniej dekady bezradnie obserwowały stagnację płacową i zanik społecznej gospodarki rynkowej.

Ostatnio ważnym tematem dla „S” stał się sprzeciw wobec polityki klimatycznej, która – wbrew deklaracjom – nie prowadzi do sprawiedliwej transformacji energetycznej. W praktyce stabilne miejsca pracy w przemyśle zastępowane są (jeśli w ogóle) przez niestabilne, „zleceniowe” posady w usługach. Związek musi przeciwdziałać i wywierać presję, by odwrócić niekorzystne trendy. Nawet jeśli nie zyskuje tym popularności wśród komentatorów niezrozumiałych dla stawki tej gry.

Patrząc jednak na rosnącą świadomość ogromnych kosztów unijnej polityki klimatycznej oraz nieracjonalnego dążenia do zerowej emisji, można mieć nadzieję, że Solidarność ponownie działa dla wspólnego dobra.

Może kiedyś jej za to podziękujemy. A jeśli nie – trudno. W końcu związki zawodowe nie pracują dla oklasków.

Rafał Woś

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy

Śródtytuły dodane przez redakcję

Wideo Odtwarzacz wideo wymaga uruchomienia obsługi JavaScript w przeglądarce. „Szczerze o pieniądzach”: Kolej do naprawy Szczerze o pieniądzach

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *