Przełom w inflacji? Nie ma się z czego cieszyć. Polacy zapłacą za sztuczki PiS-u [OPINIA]

Wizje prezesa NBP Adama Glapińskiego okazały się zgodne z realiami wrześniowego koszyka GUS. Dzięki innemu prezesowi – naszego prawie monopolisty, czyli Orlenu – oraz 12-procentowej obniżce cen energii elektrycznej, inflacja spadła z hukiem z 10,1 na 8,2 proc. Spadła jednak tylko na chwilę.

Prezes NBP Adam Glapiński (East News, Andrzej Iwanczuk/REPORTER)

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Inflacja w stosunku do poprzedniego miesiąca 2023 r. spadła o 0,4 proc., co pomoże NBP w promowaniu ostatniego spotu „przedwyborczego”, w którym mówi się o tym, że inflacja od czterech miesięcy (teraz już od pięciu) nie rośnie. Co więcej, ona nawet spada. I to prawda. W tym roku ceny mierzone koszykiem GUS w stosunku do poprzedniego miesiąca nie rosły. Można powiedzieć, że we wrześniu były nawet niższe niż w maju, bo w lipcu spadły o 0,2 proc. miesiąc do miesiąca, a we wrześniu aż o 0,4 proc. Oczywiście, pomogły nie tylko paliwa i energia, ale również sezonowe obniżki cen warzyw i owoców.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: "Żyjemy w Nibylandii". Ekspert nie zostawił na Obajtku suchej nitki

Inflacyjne sztuczki PiS

Mamy zatem do czynienia z cudami roku wyborczego. Takie sztuczne obniżanie inflacji przemówi niewątpliwie do wyborców Prawa i Sprawiedliwości, ale będzie nas dużo kosztować. Spójrzmy bowiem na przykład na paliwa. Od końca sierpnia cena benzyny 95 spadła o około 10 proc., cena ropy na rynkach globalnych wzrosła o 40 proc., a dolar w tym czasie zyskał do złotego około 10 proc.

Ceny na stacjach nie są tożsame z cenami na giełdach, lecz mimo wszystko są od nich zależne (jest to zapisane w tajemniczych formułach matematycznych). Ale nie u nas. Niektórzy eksperci twierdzą, że Orlen korzysta z dużych zysków na gazie (w końcu przecież przejął PGNiG), żeby finansować straty na paliwie. Faktem jest, że prezes koncernu, Daniel Obajtek, ma problemy z pamięcią.

W końcu 2022 r., kiedy Orlen zawyżał ceny po to, żeby wprowadzenie wyższej stawki VAT na paliwa nie doprowadziło do skokowego wzrostu cen na stacjach od początku roku, prezes mówił, że nie można zaniżać cen, bo cała Europa rzuciłaby się na nasze stacje i paliwa by zabrakło. Teraz jakoś mu to nie przeszkadza, a przecież sąsiedzi Polski coraz chętniej kupują paliwo na naszych stacjach. Dyrektor ds. komunikacji Orlenu niedawno uspokajał, że paliwa nie zabraknie, ale jednocześnie zaapelował, żeby nie kupować go na zapas.

Kolejki na stacjach paliw

Apel da skutek przeciwny do zamierzonego. Jestem wręcz pewien, że przed 15 października zobaczymy kolejki na stacjach benzynowych. Nie będzie tak, jak mówił niedawno Donald Tusk, że pierwszego dnia po wyborach paliwo zdrożeje, ale nie ulega wątpliwości, że stopniowo będzie drożało. Obawiam się, że skala tych zwyżek będzie zależna od wyniku wyborów, ale to już inna bajka.

Podsumowując, trzeba powiedzieć, że chwilowy duży spadek inflacji okupimy jej wzrostem lub zahamowaniem spadków po wyborach. Ceny paliw zaczną się normalizować, kosztów energii elektrycznej nie da się obniżać bez przerwy, w przyszłym roku w dwóch ratach o 20 proc. wzrosną płace minimalne, a o 12-20 proc. płace w budżetówce, co podniesie place innym zatrudnionym.

„Inflacja grozy” powróci

Wniosek? Obawiam się, że „z grozą inflacji” szybko nie skończymy. Zdolności profetyczne prezesa Glapińskiego wyczerpią się i w grudniu 2023 r. nie zobaczymy inflacji na poziomie 6 proc., a w 2024 r. może nastąpić odwrócenie dezinflacji i wejście w reinflację, czyli uporczywe utrzymywanie się wysokich cen i wysokiej inflacji CPI.

Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *