Prof. Glapiński od miesięcy przekonuje, że RPP celowo zareagowała na rosnącą inflację w Polsce. Jednak ekonomiści Credit Agricole są innego zdania. Według nich NBP przyczynił się do wzrostu cen żywności w Polsce. I pokazują na to dowody.
(Licencjodawca, Jacek Dominski/REPORTER)
Prof. Glapiński na wrześniowej konferencji prasowej po zaskakującej obniżce o 75 pb. przyznał żartobliwie, że decyzja RPP ws. stóp „zrobiła już swoją robotę”.
– Nie chcę wyjść na dziadersa, ale tak dziś chyba mówi młodzież – stwierdził. – Zmroziliśmy gospodarkę. Te szoki, które powstały na skutek pandemii i po agresji rosyjskiej, one się teraz wygaszają, także w innych krajach – tłumaczył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Ceny na stacjach przebiją magiczną granicę. "To się już dzieje"
Jak jednak wynika z analizy Credit Agricole, poziom stóp procentowych wcale żadnej roboty nie zrobił, wręcz przeciwnie – przyczynił się do wzrostu żywności nad Wisłą. To jawne oskarżenie NBP o niepowodzenie prowadzenia polityki monetarnej.
NBP jest odpowiedzialny za wzrost cen żywności w Polsce – uważa Credit Agricole
Ekonomiści Credit Agricole wyliczyli, o ile wzrosły ceny żywności w krajach Europy. Jak szacują, w okresie styczeń 2020 r. – czerwiec 2023 r. ceny żywności najsilniej wzrosły na Węgrzech (+68,5 proc.), na Litwie (48,5 proc.) i w Estonii (43,9 proc.). Z kolei najmniejszy wzrost cen odnotowano w Irlandii (16,2 proc.), na Cyprze (17 proc.) i w Luksemburgu (20,9 proc.).
W Polsce ceny żywności wzrosły w tym okresie o 38,9 proc., co było ósmym wynikiem w UE.
Według specjalistów francuskiego banku dominującymi czynnikami, które tłumaczyły różnicę w skali wzrostu cen żywności w poszczególnych krajach UE, był:
- wyjściowy poziom cen żywności wynikający w znacznym stopniu z poziomu zamożności analizowanych krajów,
- ich ekspozycja na import żywności z Rosji i Białorusi,
- a także osłabienie nominalnego efektywnego kursu walutowego.
Z tego powodu najsilniejszy wzrost cen został odnotowany w krajach Europy Środkowo-Wschodniej oraz w krajach bałtyckich – wskazuje bank.
W opinii analityków w przypadku Polski za część podwyżek cen żywności odpowiada osłabiający się złoty. „Deprecjacja nominalnego efektywnego kursu walutowego odpowiadała w Polsce za ok. 7,6 pkt. proc. wzrostu cen żywności w analizowanym okresie, czyli za ok. 1/5 całego wzrostu” – wyjaśniają.
NBP dołożył swoją cegiełkę
Ekonomiści zwracają także uwagę, że kurs walutowy w Polsce osłabił się „relatywnie silnie na tle pozostałych walut regionu”. Credit Agricole tłumaczy, że większą skalę deprecjacji odnotowano jedynie w przypadku Węgier. Miało to być skorelowane ze zbyt niskim poziomem stóp procentowych.
„Uważamy, że istotnym czynnikiem zwiększającym presję na deprecjację nominalnego efektywnego kursu walutowego w Polsce po rozpoczęciu inwazji Rosji na Ukrainę była zbyt mała skala podwyżek stóp procentowych w Polsce. Wskazywały na to malejący dysparytet stóp procentowych względem głównych banków centralnych (Fed i EBC), jak również brak perspektyw powrotu inflacji do celu inflacyjnego NBP (2,5 proc.) w kolejnych w projekcjach makroekonomicznych publikowanych przez NBP” – czytamy w analizie banku.
W opinii ekonomistów większa skala podwyżek stóp procentowych przez NBP, poprzez zmniejszenie presji na deprecjację złotego, „mogłaby zatem w istotny sposób ograniczyć odnotowany w Polsce wzrost cen żywności”.
Stopy procentowe w Polsce są za nisko
Wcześniej ekonomiści Citi pisali, że na skutek decyzji Rady „Polska ponownie stała się jedynym krajem w regionie z ujemnymi realnymi stopami procentowymi”.
To oznacza, że stopy procentowe są niższe niż zakładana inflacja za rok. To z kolei można rozumieć jako najsłabszą politykę monetarną w regionie, co również wpływa na uderzenie w złotego. W Czechach czy na Węgrzech inflacja za rok ma być znacznie niższa niż obecne stopy procentowe. W Polsce jest na opak.
To może świadczyć o tym, że stopy procentowe są za nisko, aby skutecznie z inflacją walczyć. Według lipcowej prognozy NBP inflacja nie wraca do celu 2,5 proc. nawet do końca 2025 r.