Sadownicy są załamani. Czas ich goni, a rąk do pracy brakuje. Boją się, że owoce zgniją na drzewach. Zapewniają zakwaterowanie i dojazdy, ale nawet dniówka w wysokości 600 zł nie jest w stanie przekonać ludzi do zbioru – informuje „Fakt”.
Sadownicy są załamani. Czas ich goni, a rąk do pracy brakuje (PAP, Wojciech Pacewicz)
Jak informuje dziennik, gorączkowe poszukiwania rąk do pracy widać w internecie. „Fakt” przejrzał ogłoszenia z całej Polski. Jedno dosłownie wbija w fotel.
Sadowniczka z Wielkopolski od zaraz zatrudni do zbioru jabłek na umowę zlecenie z ubezpieczeniem. „Praca w zmechanizowanych gospodarstwie, na platformach oraz kombajnach bez noszenia ciężkiego sprzęt” – informuje kobieta. Do tego możliwość zakwaterowania (prąd, gaz, woda płatne 20 zł/dzień).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: Polak przejął firmę logistyczną od Niemców, która dziś generuje ponad 2 miliardy zł przychodów.
Właściciel sadu z Mazowsza płaci od 28,10 do 30 zł brutto. Potrzebuje „silnych i niebojących się pracy” ludzi. Za godzinę płaci od 28,10 do 30 zł brutto. W okolicach Łodzi miesięcznie można zarobić nawet 5,8 tys. zł brutto – informuje dziennik.
„Zatrudnię do zbiorów gruszek i jabłek. Praca na dłuższy czas, zakwaterowanie, dobre warunki, mile widziane również osoby z Ukrainy” – „Fakt” cytuje kolejne ogłoszenie. Godzinowa stawka to 18-20 zł brutto.
Praca w sadzie może się opłacać, bo ci najbardziej doświadczeni pracownicy mogą liczyć na dniówkę nawet w wysokości 600 zł. Problem w tym, że z rynku znikają Ukraińcy, a Polacy nie garną się do pracy przy zbiorach, bo to ciężka praca fizyczna.
Owoców będzie mniej i będą drogie
To wszystko przełoży się na ceny owoców. Na targu w Broniszach rozpoczął się sezon na jabłka jesienne i zimowe, choć w ofercie można kupić jeszcze odmiany letnie i te są zdecydowanie droższe od reszty zimowych.
– W tym roku jabłek prawdopodobnie będzie mniej i one są już droższe niż ubiegłym roku – informuje ekspert Rynku Hurtowego w Broniszach Maciej Kmera.