Inwestujący w akcje polskich banków mają powód do radości. Z ogromnych zysków za 2024 rok banki w przyszłym roku wypłacą takie dywidendy, jakich nikt do tej pory nie widział. Komisja Nadzoru Finansowego nie zmieniła zasadniczo polityki dywidendowej, pozwoli wypłacić do 75 proc. zysku, ale dodatkowo banki muszą mieć kapitały powiększone o bufor antycykliczny w wysokości 2 proc. Trochę to skomplikuje życie niektórym instytucjom.
/Bartłomiej Magierowski /East News
Przypomnijmy, że w zeszłym roku banki zarobiły 27 mld zł, a na konta akcjonariuszy z tytułu dywidend trafiło ok. 20 mld zł – jak oszacowali profesor Czesław Lipiński i Wojciech Zatoń z Uniwersytetu Łódzkiego w raporcie powstałym na zlecenie Warszawskiego Instytutu Bankowości. Wcześniej przez kilka lat inwestorzy czekali na dywidendy jak dziecko przed szybą cukierni.
Dlaczego? Bo przez długie lata lady w cukierni świeciły pustakami. Nie było z czego płacić dywidend. Tylko nieliczne banki, jak np. Citi Handlowy, mogły wypłacać lwią część zysku akcjonariuszom. Ale nawet Citi Handlowy zatrzymał zysk za cały 2019 rok, kiedy w 2020 roku szalała pandemia. Pierwsze okruchy pojawiły się w witrynie dopiero w 2022 roku.
Z przyzwoitych zysków za 2023 rok KNF pozwoliła już na wysokie wypłaty. A w zeszłym tygodniu powtórzyła niemal słowo w założenia swojej polityki dywidendowej na przyszły rok, uchwalone 10 grudnia. Przewidują one, że banki spełniające odpowiednie kryteria będą mogły wypłacić nawet do 75 proc. zysku.
Reklama
Jest jeden haczyk. W tym roku Komitet Stabilności Finansowej postanowił o wprowadzeniu bufora antycyklicznego. Oznacza to, że wymogi kapitałowe dla banków mają być w 2025 roku wyższe o 1 punkt procentowy niż obecnie, a w 2026 roku – o 2 pkt proc.
W polityce dywidendowej na przyszły rok KNF żąda z kolei, żeby – choć bufor będzie wprowadzany stopniowo, w ciągu najbliższych dwóch lat – bank, który chce wypłacić dywidendę za 2024 rok, spełniał wymogi kapitałowe uwzględniające docelowy poziom bufora zarówno na koniec mijającego roku, jak też w momencie podjęcia uchwały dotyczącej wypłaty, czyli na przyszłorocznym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy. Czy wprowadzenie bufora antycyklicznego może spowodować problemy z wypłatą dywidendy?
– Nie sądzę – mówi Interii prezes jednego z największych polskich banków.
Dywidend nie było z powodu kredytów we frankach
W nielicznych instytucjach może to zmniejszyć dywidendę, ale przynajmniej te największe i najbardziej efektywne są w komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o dzielenie się zyskiem z akcjonariuszami. Nawet banki, które już zapowiedziały, że nie wypłacą dywidendy, mają spore nadwyżki kapitału.
Millennium, który nie zamierza wypłacić dywidendy za ten rok, miał na koniec III kwartału wskaźnik kapitału Tier1 na poziomie 15,3 proc., a całkowitego kapitału (TCR) – 17,9 proc. To znaczy, że jego nadwyżki wyniosły odpowiednio 5,5 pkt. proc. i 5,7 pkt.proc. mBank, który już też zadeklarował, że dywidendy za ten rok nie wypłaci, miał odpowiednio 4,76 i 4,32 pkt. proc. nadwyżki.
Po trzech kwartałach tego roku zysk netto polskiego sektora bankowego przekroczył 31 mld zł. Było to o 10 mld zł, czyli o prawie 47 proc. więcej niż w tym samym okresie zeszłego roku. Zwykle ostatni kwartał bywa dla banków najlepszy pod względem zysków, a to znaczy, że w całym roku zysk może spokojnie przebić granicę 40 mld zł. Trudno, by w takiej sytuacji akcjonariusze nie zacierali rąk.
Przypomnijmy, dlaczego banki nie mogły płacić dywidend – niektóre przez wiele lat. Powodem były hipoteczne kredyty walutowe we frankach. Od 2016 roku KNF uzależniała wysokość dywidendy od udziału tych kredytów w całym portfelu należności od sektora niefinansowego. Np. banki, które miały ich powyżej 10 proc., musiały obniżyć o 20 proc. stopę dywidendy. Ale banki, które udzieliły kredytów we frankach w latach 2007-8 i miały ich powyżej 20 proc. w całym portfelu, zobowiązane były do skorygowania stopy dywidendy o 30 proc., nawet jeśli spełniały wszystkie wymogi kapitałowe. To licznym instytucjom uniemożliwiło dzielenie się zyskami do czasu, aż zmniejszyły te portfele, tworząc rezerwy lub zawierając z frankowiczami ugody.
Banki przed trudnym wyborem
Teraz banki – i ich akcjonariusze – staną przed trudnym wyborem. Bo banki zawdzięczają swoje nadwyżki kapitałowe temu, że akcja kredytowa jest wciąż mizerna. PKO BP podawał, że z posiadanej obecnie nadwyżki kapitałowej mógłby udzielić ponad 100 mld zł kredytów. W takiej sytuacji można wypłacać dywidendy. „Nadwyżkowy” kapitał i tak nie pracuje.
Ale ten medal ma też swoją drugą stronę. Gdy kredyt ruszy, w tym na inwestycje przedsiębiorstw, transformację energetyczną, budowę elektrowni jądrowej, zbrojenia, to potrzeby będą ogromne. Związek Banków Polskich oszacował, że banki musiałyby zwiększać co roku kapitały o 45 mld zł, żeby im sprostać. Jeśli polskie banki nie będą budować kapitałów, to polskie potrzeby rozwojowe sfinansują banki zagraniczne i na tym zarobią.
Po decyzjach w sprawie dywidendy mBanku i Millennium widać, że mają one apetyt na wzrost, zahamowany przez konieczność tworzenia rezerw na kredyty we frankach. mBank utworzył do końca III kwartału tego roku 15,6 mld zł rezerw na ten cel, czyli drugie tyle, ile ma kapitału. Mógłby być dwa razy większy, ale teraz musi odrabiać straty.
„Stanowisko w sprawie polityki dywidendowej”, które KNF ogłasza co roku, to tylko ogólny zarys ram dla propozycji zarządów, które nad dywidendą będą się zastanawiać po zaudytowaniu wyników za ten rok, a zatem na wiosnę. Potem nadzorca wyda każdemu bankowi precyzyjne zalecenia. Dopiero wtedy padną konkretne propozycje.
Tymczasem kapitały polskiego sektora bankowego stanowią zaledwie ok. 8 proc. polskiego PKB. Teraz, kiedy spektakularne zyski na to pozwalają, banki same muszą wybrać, czy chcą rosnąć, czy wolą pozostać w niszach, które będą coraz mniejsze.
Jacek Ramotowski