Paweł Wąsek, narodowy talent w skokach narciarskich, podsumowuje sezon z WIŚNIOWSKI

– "To był z pewnością przełomowy sezon dla mnie, w którym uwierzyłem w siebie, że potrafię, że ta czołówka nie jest tak daleko, że można z nimi rywalizować i odnosić zwycięstwa" – podsumowuje Paweł Wąsek. O ważnych krokach w jego karierze rozmawiamy tutaj po sesji zdjęciowej w fabryce WIŚNIOWSKI.

Od początku sezonu wspiera Cię nowy sponsor – firma WIŚNIOWSKI. Jakie znaczenie ma dla Ciebie ta współpraca?

Paweł Wąsek: Cieszę się, że nawiązałem współpracę z polską firmą, która jest tak znacząca i ceniona w swoim fachu. To dla mnie istotne zabezpieczenie. Stabilny partner pozwala mi odetchnąć i skupić się na treningach oraz zawodach, ponieważ wiadomo, wszystko kosztuje a w skokach zarabia się tam, gdzie są nagrody w Pucharze Świata.

Przed zawodami w Wiśle wspomniałeś, że zmiany w przepisach dotyczących kombinezonów są korzystne i ograniczają „kombinowanie” podczas zawodów. Jak oceniasz wpływ tych zmian na rywalizację i czy odczuwasz większą sprawiedliwość w ocenie wyposażenia i sprzętu?

P.W.: Uważam, że sam pomysł, który wprowadził FIS, żeby kombinezony były chipowane i nie można ich było zmieniać w trakcie zawodów, był dobry. Jednak, jak się później okazało, na Mistrzostwach Świata wciąż występowały “kombinacje” z kombinezonami. Mówię tu głównie o Mistrzostwach Świata w Norwegii, gdzie wybuchł skandal z Norwegami, którzy wszywali sznurki i tasiemki w kombinezony, co oczywiście jest zabronione. To smutna informacja dla świata skoków. Myślę, że FIS po sezonie wyciągnie konsekwencje i w przyszłości ulepszy przepisy, aby manipulacji sprzętem i innych oszustw było coraz mniej. W skokach doping medyczny, który jest powszechnie znany w sporcie, nie ma zastosowania, bo w naszym przypadku najważniejsza jest technika, a nie kondycja. Może trochę, jeśli chodzi o dynamikę, ale generalnie w skokach nie ma dopingu, więc za taki “wspomagacz” uważa się sprzęt i oszustwa przy kombinezonach, a także gdzieś w nartach i wiązaniach. Takie sytuacje nam, zawodnikom, nie pomagają. Dobrze, że to wyszło na jaw, bo gdyby ich nie przyłapano, to nie wiadomo, jak długo jeszcze by nas oszukiwali, ale dla samego sportu, dla skoków narciarskich, to nie była dobra sytuacja.

W Oberstdorfie zająłeś 10. miejsce, co było Twoim najlepszym wynikiem w sezonie do tego momentu. Jak oceniasz ten występ i jakie wnioski wyciągnąłeś na dalszą część Turnieju Czterech Skoczni?

P.W.: To był dla mnie bardzo udany konkurs. Do tej pory ciągle byłem blisko czołowej dziesiątki, a kilka razy zajmowałem jedenastą lokatę, więc zawsze czegoś brakowało, aby wskoczyć do czołówki. Kwalifikacje przed tym konkursem były dla mnie nieudane, bo jeśli dobrze pamiętam, zająłem 46. miejsce, więc ledwie zakwalifikowałem się do zawodów. Na początku miałem trudności z odnalezieniem się na tej skoczni, by znaleźć dobre czucie, ale podczas samego konkursu udało mi się zebrać w sobie, poprawić skok i pokonać samego Karla Geigera w systemie KO, co dodało mi mnóstwo pewności siebie. Był to niewątpliwie przełomowy dla mnie konkurs w tym sezonie, w którym uwierzyłem w siebie, że potrafię, że ta czołówka nie jest tak daleko, że można z nimi walczyć i wygrywać.

W Innsbrucku, podczas Turnieju Czterech Skoczni, zająłeś piąte miejsce — był to wówczas Twój najlepszy wynik w karierze. Jak oceniasz tamten występ z perspektywy czasu i co wtedy zadziałało najlepiej pod względem technicznym czy mentalnym?​

P.W.: Po Oberstdorfie mentalnie się wzmocniłem, a dodatkowo skocznia mi odpowiadała, miałem dobry dzień i od samego rana czułem się bardzo dobrze, nie myślałem za dużo, tylko cieszyłem się skokami. Był to konkurs na praktycznie pełnym stadionie, co robi fantastyczny efekt “wow”. To był świetny dla mnie konkurs, gdzie skoki na rozmiar skoczni prz

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *