„Napoleon” już w kinach. Na Apple TV+ wersja reżyserska Ridleya Scotta

Czy "Napoleon" dorówna "Gladiatorowi"? Wizualnie na pewno, a scen batalistycznych widzowie dostaną w bród. Brakuje jednak ważnego czynnika – zdaniem krytyków nie wiadomo, dlaczego Bonaparte to wszystko robi. Historycy także mają nieco uwag. Czy to obniży loty najnowszego filmu Ridleya Scotta, przynosząc klapę finansową? 

Napoleon Juz W Kinach Na Apple Tv Wersja Rezyserska Ridleya Scotta 1658ca1, NEWSFIN

fot. TNS/ABACA / /  Abaca Press

Ridley Scott jest znany z epickich historycznych filmów, tj. "Gladiator", "Robin Hood", "1492: Wyprawa do raju" czy "Królestwo Niebieskie". Te tytułu odniosły ogromny sukces, a co więcej – nawet po tylu latach są wciąż oglądane na platformach streamingowych przez starych i nowych fanów. Reżyser jednak zaliczył kasową porażkę na "Ostatnim pojedynku" z 2021 roku. Budżet wynosił 100 mln dolarów, a przyniósł jedynie… 30 mln. Ponieważ budżet "Napoleona" jest znacznie wyższy, to wyższa jest też stawka. 

200 mln dolarów – tyle miał kosztować "Napoleon" (donosi "Hollywood Reporter"), poczynając od scenografii, gażach, na kosztach marketingowych kończąc. To szacunkowa kwota, która może okazać się znacznie wyższa. Jest to "zaledwie" 37 mln mniej niż "Avatar". Nawet jak na hollywoodzką produkcję to imponujący budżet, który jest wypadkową skali – nie można bowiem pokazać podboju nie tylko Europy, przepychu francuskich pałaców czy druzgocącej porażki pod Waterloo bez skali, wielkiej skali. 

Dlatego, żeby można byłoby mówić o jakichkolwiek zarobkach dla wytwórni, musiałby on zebrać minimum (i to takie głodowe) 400 mln dolarów. "Oppenheimerowi", zakwalifikowanemu jako film historyczny, udało się zarobić 950 mln dolarów, stąd wniosek, że i francuski dyktator ma na to szansę. Dlatego też Apple i Sony zarezerwowali już IMAX-y w Chinach, kasowej potędze, by podbić stawkę. Na pewno imponujące batalie będą podobać się w Państwie Środka. Jest klika poważnych ale…

Poszatkowany życiorys cesarza, dyktatora, brutala

Ridley Scott zaznaczył, że oryginalny obraz ma ponad 4 godziny (ta wersja trafi na Apple TV+). Oczywiście kina uprzejmie poprosiły o krótszą wersję – 2,5-godzinną, którą będzie można zobaczyć na srebrnym ekranie. To oznacza, że niemal połowa scen została wycięta, a co za tym idzie – krytycy sugerują, że dostaliśmy poszatkowaną papkę scen, często nieklejących się ze sobą. 

Film zaczyna się od, jak mawiał Alfred Hitchcock, trzęsienia ziemi, czyli  zgilotynowania Marii Antoniny (znanej m.in. z powiedzenia "jeśli są głodni, to niech jedzą ciasta", którego nigdy zresztą nie wypowiedziała). Całą scenę obserwuje bacznie kapitan Bonaparte. Później mamy jego skakanie w górę po drabinie awansu społecznego, który osiągnął kulminację, kiedy sam nałożył sobie koronę. Jest to przeplatane pełnokrwistymi scenami starć żołnierzy francuskich z niemal całą Europą. Doskonałe zdjęcia do nich zrobił polski operator Dariusz Wolski, który współpracował z Ridleyem Scottem przy 9 filmach. Do scen batalistycznych nie można się przyczepić – wciskają w fotel.

Widać jednak pewną niekonsekwencję w scenariuszu, jeśli chodzi o to co pomiędzy. Napoleon jest przerysowany, śmieszny, bezmyślny. Taki Macho-leon. Widz nie do końca wie, o co mu chodzi. Z jednej strony napędza go ambicja, z drugiej namiętność małżeńska, z trzeciej – Francja. Miota się między nimi dość często, ocierając się o śmieszność. Może wynika to z faktu, że Ridley Scott jako Brytyjczyk żywi podskórną niemal niechęć do Bonapartego, choć sam temu zaprzecza.

Zawsze podziwiałem francuski styl życia. Pamiętam, jak po raz pierwszy przyjechałem do Francji rozklekotanym samochodem, gdy miałem osiemnaście lat. Towarzyszyło mi trzech kumpli. Znaleźliśmy miasteczko z domkami rybackimi, które nosiło nazwę St. Tropez. Leżałem na słońcu, delektując się najlepszym francuskim jedzeniem, na jakie było mnie stać, i podejrzanym winem […]. Gdy byłem już odnoszącym sukcesy reżyserem, pokochałem Paryż do tego stopnia, że urządziłem tam sobie biuro. Coraz bardziej zagłębiałem się w historię Francji i narodową świadomość jej obywateli – wspomniał w wywiadzie dla Deadline.

Oczywiście można się kłócić, że taka postać jest kontrowersyjna, a jej zachowania odbiegają od szeroko pojętej normy (inaczej nie byłby geniuszem), ale z drugiej strony brakuje niuansów i odcieni szarości, podając widzowi jedynie karykaturę. To z kolei podcina skrzydła Joaquinowi Phoeniksowi, którego niejednokrotnie na ekranie przyćmiewa Vanessa Kirby, czyli Józefina (choć dostaje ona za mało ekranowego czasu). A może czterogodzinna wersja wszystko uratuje…

Nieścisłości historyczne i histeria reżysera

– Przepraszam kolego, byłeś tam? Nie? Więc się #$%&%%$ zamknij – tak Ridley Scott odpowiada na zarzuty historyków co do pewnych drażniących ich kwestii. Już od początku bowiem mają zastrzeżenia, chociażby co do nieprawidłowej fryzury Marii Antoniny, jak i faktu, że przyszły władca Francji nie mógł być przy jej egzekucji.

Historycy nie zostawili na filmie suchej nitki (najbardziej oczywiście ci francuscy), porównując cesarza wraz z małżonką do Barbie i Kena. Inni dodają, że to wygląda jak historyczna zemsta Brytyjczyków, którzy ignorują wielkie dokonania Napoleona. 

Jedna scena miała ich szczególnie zdenerwować. Według krążącej legendy Napoleon miał kazać  strzelać do piramid, by sprawdzić celność swojej artylerii. To nie miało miejsca, co od kilkudziesięciu lat podkreślają historycy, a Scott jedynie podsyca ten mit. Inny, tym razem amerykański historyk David Bell, wylicza, że Napoleon nie mógł gnać do Józefiny w marcu 1815 roku, bo zmarła w maju 1814. Nie dowodził osobiście szarżą pod Waterloo itd. 

– O Napoleonie napisano ponad 10 tys. książek – odparowuje reżyser w wywiadzie dla BBC. – To mniej więcej jedna na tydzień od momentu, kiedy umarł. Byliście tam? No nie, nie byliście. Więc skąd wiecie, jak było? – agresywnie pyta. 

Dlatego też film ten jako czysta rozrywka zapewne odniesie sukces, nie należy jednak uważać go za rzetelne spojrzenie na losy cesarza. 

W piątek miała miejsce polska premiera filmu. 

***

Popkultura i pieniądze w Bankier.pl, czyli seria o finansach "ostatnich stron gazet". Fakty i plotki pod polewą z tajemnic Poliszynela. Zaglądamy do portfeli sławnych i bogatych, za kulisy głośnych tytułów, pod opakowania najgorętszych produktów. Jakie kwoty stoją za hitami HBO i Netfliksa? Jak Windsorowie monetyzują brytyjskość? Ile kosztuje nocleg w najbardziej nawiedzonym zamku? Czy warto inwestować w Lego? By odpowiedzieć na te i inne pytania, nie zawahamy się zajrzeć nawet na Reddita.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *