Magdalena Auzbiter
Unia Europejska dąży do zwiększenia pojazdów elektrycznych na europejskich drogach, przy jednoczesnych ograniczeniu pojazdów spalinowych. Polityka UE na ma celu ochronę środowiska i popularyzację ekologicznych rozwiązań. To może jednak sprawić, że polskie firmy stracą swoją silną pozycję na rynku transportu drogowego.
W całym 2022 roku zarejestrowano w Polsce jedynie sześć elektrycznych samochodów ciężarowych. Co prawda w całej Unii odbyło się 1656 rejestracji tego typu pojazdów, ale co ważne, połowa z nich odbyła się w Niemczech. To wskazuje, że niemieckie firmy chcą mocno wejść w nową niszę, ale także sprawnie przygotować się do transformacji jaką niewątpliwie będzie musiał przejść rynek motoryzacyjny, a tym samym transport. Na ten moment polscy przedsiębiorcy zostają w tyle.
Specjaliści wskazują, że samochody elektryczne w niedalekiej przyszłości okażą się tańsze w eksploatacji niż konwencjonalne. Co więcej, BloombergNEF zakłada spadek całkowitych kosztów posiadania elektrycznych ciężarówek o dopuszczalnej masie powyżej 15 ton nawet o 57 proc. do 2030 r. Uwzględniany w analizie całkowity koszt posiadania (TCO) obejmuje wkład finansowy w zakup pojazdu i eksploatację, w tym koszty paliwa i wymiany opon.
Przewagą elektryków ma być to, że lepiej sprawdzają się na tzw. krótkich trasach, czyli jeździe przerywanej. Tego typu jazda ma znacząco podnosić poziom spalania w pojazdach konwencjonalnych, tak nie przyczynia się w takim samym stopniu do zużycia energii w autach elektrycznych.
Kolejnym argumentem za samochodami elektrycznymi mają być potencjalne dofinansowania ze strony państwa tak jak miało to miejsce w przypadku samochodów osobowych. To znowu zmniejszy realny koszt inwestycji w nową flotę.